6. To twoja bajka i twój koszmar.

2.4K 167 857
                                    

Kocham wasze komentarze ♡

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kocham wasze komentarze ♡

– Co? Jak to się stało? Nie mogę w to uwierzyć. – Te słowa kierowałam do Williamsa prawdopodobnie zbyt wiele razy, tak wielki był to dla mnie szok. Szatyn zaś patrzył na mnie szklanymi oczami i wiedziałam, że to nie mógł być żart.

– Rozmawiałem dziś rano z Kelly przez telefon. Charlize zmarła wczoraj w szpitalu.

– Kurwa – mruknął Dylan, dobrze rozumiejąc, o kim była mowa. W końcu Jayden wiedział o wszystkim. – Tak strasznie mi przykro, chociaż jej nie poznałem. Jak się trzyma Kelly?

– Jest załamana. – Williams chwycił swoje włosy między palce. – Charlize była moją ulubioną ciotką. Kochałem ją jak matkę. 

– To przerażające... – mówił Dylan, ale ja odpłynęłam. Nie było mnie z nimi i wydawało mi się, że moja dusza powędrowała gdzieś daleko, gdzie mogła wrzasnąć wewnątrz siebie i po prostu się załamać.

Nie słuchałam ich. Myślałam o kobiecie, z którą jeszcze kilka dni temu rozmawiałam przez telefon. Była szczęśliwa i taka rozbawiona. Spędzała święta z rodziną, chociaż straciła syna. Biedna Kelly, nie miała już ani brata, ani matki. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić tego, jak bardzo cierpiała. Nie chciałam nawet o tym myśleć. Wiedziałam, że mogło być między nami różnie. Mogłyśmy nie mieć kontaktu, być dla siebie obce, choć nie sądziłam, że dziewczyna mnie nie lubiła. Wiadomość w Sylwestra potwierdzała moje myśli. Byłam jednak pewna, że chciałam przy niej być. Że musiałam przy niej być, bo nie była Bogiem. Nie była nikim pozbawionym emocji. Nie mogła ani cofnąć czasu, ani sprawić, aby wszystko nie bolało, a przynajmniej by ten ból był mniejszy. A akurat w kwestii bólu ją rozumiałam. I ona z całą pewnością nie zasługiwała na cierpienie oraz samotność.

– Kiedy będzie pogrzeb? – spytałam ochrypłym głosem, nawet na nich nie patrząc. Moja twarz pozostawała bez wyrazu i prawdopodobnie przerwałam im w wypowiedzi, ale nie interesowało mnie to. 

– W czwartek – odpowiedział cicho Jak. – Masz zamiar przyjść? – zapytał, nie kryjąc lekkiego zdziwienia.

– Przyrzekłam Charlize opiekę nad jej dziećmi. – Uniosłam wzrok na Williamsa. – I nie zamierzam więcej tego słowa łamać.

***

Kiedy po zajęciach wróciłam do domu, nie miałam siły, by w ogóle myśleć. Siedziałam w salonie i po prostu patrzyłam w ścianę. Charlie obok mnie. Nakarmiłam go, wypuściłam do ogrodu i od tamtej chwili siedziałam ze szczeniakiem na kolanach, głaszcząc go aż zasnął. Dziwne, bo praktycznie rzecz biorąc Charlize nie była mi bliska. Ale jednak poczułam z nią więź, nić sympatii, gdy przyjechałam do niej, do szpitala. Wzbudziła we mnie zaufanie, tak samo jak ja w niej. Lubiła mnie. Bo czemu z innego powodu miałaby zadzwonić do mnie na święta?

Escape from the darkWhere stories live. Discover now