Rozdział 1

1.4K 129 57
                                    

To był piękny dzień. Chociaż powoli za oknem robiło się już chłodniej, nikt za bardzo się tym nie przejmował. Wszyscy uczniowie U.A. - najbardziej prestiżowej szkoły w Japonii - wciąż byli w dobrych nastrojach po niedawnym festiwalu, do którego przygotowywali się od miesiąca. Teraz czekała ich tylko ciężka praca, by w przyszłości zostać superbohaterami.

Obecny świat w osiemdziesięciu procentach składał się z ludzi obdarowanych mocą, którą nazywano indywidualnością lub po prostu darem. Zwykle była ona dziedziczona po rodzicach. W innym wypadku nazywano to mutacją.

Wraz z pojawieniem się mocy nasiliła się aktywność przestępców, przez co zaistniała nowa profesja - bohater. Wielu młodych ludzi marzyło, by kiedyś ratować ludzkie życia.

Shinsou Hitoshi nie był inny. Chociaż dostał się do wspaniałej szkoły U.A., nie studiował na wymarzonym kierunku, czyli bohaterstwie. Nie, należał do klasy C, ogólnej. Nie sprawiło to, że zrezygnował ze swojego celu - wbrew przeciwnie, przez nie należenie do klasy bohaterskiej, pracował jeszcze ciężej. Był wdzięczny, że Shota Aizawa, wychowawca klasy A, przyjął go jako swojego ucznia i trenował go poza lekcjami. Dziś nauczyciel powiedział mu, by zjawił się pod akademikiem nauczycieli po skończeniu swoich zajęć. Zastanawiało go, czego może chcieć od niego nauczyciel, jeżeli nie chodziło o trening.

* * *

Shota Aizawa czekał na lotnisku, na dziś skończył swoje zajęcia, więc resztę dnia mógł spędzić wedle własnego uznania. Zamiast jednak spać, jak to uwielbiał robić w wolnym czasie, siedział i czekał. Niedługo miała wybić godzina, o której powinien wylądować wyczekiwany przez niego samolot. Miał nadzieję, że podczas swojej nieobecności jego uczniowie nie sprowadzą na siebie kłopotów, podobnie jak mała Eri, którą miał pod opieką.

Na lotnisku rozległ się automatyczny głos informujący, ze samolot ze Stanów właśnie podchodzi do lądowania. Mężczyzna poprawił szary szalik, będący niekiedy jedną z jego broni i wstał, zbliżając się do barierki, z której powinni wychodzić pasażerowie. W końcu ludzie po kolei zaczęli wychodzić przez barierki. Aizawa rozejrzał się, dostrzegając niską osóbkę w cienkim płaszczyku i różowym szaliku.

Młoda dziewczyna przystanęła w miejscu, ze zmartwieniem szukając kogoś, kto po nią przyjechał. Czarne włosy falowały przy jej gwałtownych ruchach. Wykrzywiła boleśnie twarz, uważając, że jest tu sama.

— Inori — odezwał się za nią wysoki mężczyzna. — Tu jestem.

Nastolatka nazwana Inori odwróciła się w stronę źródła głosu i od razu się rozpromieniła, przymykając oczy. Nie przejmowała się ludźmi wokoło, ruszyła by rzucić się na Aizawę i mocno go przytulić. Mężczyzna położył dłoń na jej głowie, delikatnie ją głaszcząc. Urosła od czasu, kiedy ostatni raz ją widział.

— Twój bagaż...? — spytał, na co dziewczyna wskazała palcem na taśmę i poszła po swoją walizkę. W tym czasie Aizawa wyciągnął telefon, by napisać szybką wiadomość. — Czy masz wszystko?

Inori pokiwała głową, uśmiechając się uroczo. Zacisnęła chude palce na rączce bagażu, nie pozwalając, by mężczyzna go od niej przejął. Opuścili wspólnie lotnisko, a potem wsiedli do busa zabranego z U.A.. Na siedzeniu kierowcy siedział drugi mężczyzna o krzykliwie żółtych włosach i okularach zasłaniających jego oczy. Na widok nastolatki zawołał radośnie.

— Kogo moje oczy widzą! — zaśmiał się, niemal zrywając się z miejsca, by uściskać dziewczynę. — Mała Inori wyrosła na niezłą pannicę! Shota musisz jej teraz pilnować, bo jak nic się nie oderwie od grona wielbicieli!

Bez Kontroli | Hitoshi ShinsouOnde histórias criam vida. Descubra agora