Rozdział 22

297 49 46
                                    

- Przepraszam? Czy widzieli państwo tego mężczyznę?

Starsza pani poprawiła okrągłe okulary na swoim orlim nosie, po czym popatrzyła z niezrozumieniem na swoją towarzyszkę. Obie panie pokręciły głowami. Shinsou nie miał wyboru, jak przyznać, że po raz kolejny nie udało mu się niczego dowiedzieć. Znowu. Rozejrzał się po ulicy w poszukiwaniu kolejnych przechodniów, tylko po to, by spytać o mężczyznę ze zdjęcia na telefonie. Podszedł do młodego chłopaka ze słuchawkami na uszach, na co ten uniósł wysoko brwi. Niechętnie wyjął jedną słuchawkę, a Hitoshi był w stanie usłyszeć głośny dźwięk heavy metalu, dziwił się, że młodzik jeszcze od tego jazgotu nie ogłuchł.

- Czego? - zapytał, trochę pospiesznie i niegrzecznie, jednak to nie zraziło licealisty. Nie da się sprowokować gimnazjaliście.

- Widziałeś gdzieś tego człowieka?

Gimnazjalista zdjął też drugą słuchawkę. Najwidoczniej hałas ostrej muzyki nie pomagał mu w myśleniu. Wydął wargę jak małe dziecko, po czym pokiwał głową.

- No pewnie - przyznał. - To ten typ, co został zaatakowany przez uczennicę U.A., ej... - zawahał się, widząc mundurek chłopaka przed nim. - To twoja dziewczyna?

- Przyjaciółka - poprawił go od razu. - Nikogo nie zaatakowała, to nieporozumienie!

- Człowieku, gadaj zdrów - zakpił gimnazjalista - kilka tysięcy osób widziało filmik na internecie, a świadkowie potwierdzają, że z dupy zaatakowała przechodnia. Wszyscy u was są tacy niedorozwinięci?

Shinsou nie wytrzymał i złapał chłopaka za bluzę, kipiał ze złości, ale nie mógł nic więcej zrobić, niż tylko go odepchnąć. Inori nie była niedorozwinięta, tylko przestraszona. Ale nie zamierzał tego nikomu tłumaczyć. Odszedł od gimnazjalisty, który tylko wzruszył ramionami, założył ponownie słuchawki i odszedł w swoją stronę. Hitoshi natomiast miał już dość. Zmarnował kolejną godzinę na szukaniu igły w stogu siana, bez skutków. Wkrótce ktoś zauważy, że Monoma zachowuje się dziwnie, a jego samego nigdzie nie ma.

Nie chciał jednak wracać do szkoły i Ayuzawy bez dobrych wieści. Plan na pozór wydawał się prostu - znaleźć prowokatora z tamtego dnia i darem zmusić go do przyznania się do winy. A jeśli nie da rady użyć do tego quirk, zawsze są inne metody. Na pobliskim przystanku autobusowym stała para, chłopak dopalał papierosa, a jego towarzyszka odgarniała ręką kłęby dymu, najwidoczniej nie lubią tego odoru. Hitoshi też go nie cierpiał. Mimo to zdecydował podejść do nieznajomych, licząc, że oni okażą się na tyle pomocni, by chociaż nie wytykać palcami Ayuzawy.

- Przepraszam?

- Czego chcesz, smarku? - prychnął palacz. - Odejdź.

- Isshin, uspokój się, to dzieciak - skarciła go towarzyszka. Zaczesała czarne włosy do tyłu, ale charakterystyczne były przede wszystkim dwa żółte pasma stanowiące grzywkę. - Mój współpracownik to gbur, nie przejmuj się. Czego potrzebujesz?

- Widzieliście tego mężczyznę?

Kobieta nachyliła się, marszcząc czoło. Jej towarzysz zignorował go, zajęty gaszeniem resztki papierosa.

- Przykro mi,nie znam go. Jeśli zaginął, poczekaj, bohaterowie się tym zajmą.

- Masz zbyt wielką wiarę w bohaterów - prychnął jej współpracownik. - Pewnie dlatego, że twój chłopak nim jest.

- To nie ma nic do tego, durniu - warknęła. Sięgnęła do torebki po notatnik i długopis, szybko naskrobała jakiś numer. - Zadzwoń do niej. Lepszej dilerki informacją nie znajdziesz, powiedz, że masz numer od Reny.

Bez Kontroli | Hitoshi ShinsouWhere stories live. Discover now