Rozdział 9

472 63 16
                                    

Shinsou stał na środku sali, dzielnie znosząc wytykanie palcami. Pozostałe dzieci śmiały się z niego, patrząc na niego jak na eksponat w muzeum albo dzikie zwierzę w zoo. Starał się nie słuchać śmiechów, wyzwisk. Zatkał uszy, chcąc odciąć się od źródła hałasu. Nie płakał. Gdyby się poddał i zgodził się uronić choćby łzę — przegrałby, nie odpuściliby mu. Kpin nie było końca.

Hitoshi...

Słyszał głos matki. To ona zawsze go pocieszała, gdy wracał ze szkoły załamany odtrąceniem przez rówieśników, ponieważ jego dar pasował bardziej do złoczyńcy. On chciał być bohaterem. Pani Shinsou brała go na kolana, tuliła bardzo mocno i wciąż powtarzała, że potrzebowała w życiu bohatera, i wiedziała, wręcz czuła, że chłopak będzie w stanie spełnić marzenia. Niestety ona tego nie zdołała doczekać. Jego upór podziwiał tylko Aizawa i Ayuzawa. Niektórzy z klasy A i B pochwalili go na wspólnym treningu. Ojciec nie był w stanie nic powiedzieć, bo od zamieszkania w akademiku nie widywał się z rodzicem. Gdy zjeżdżał do domu, mijali się. Pan Shinsou posiadał dość ciekawy, ale czasem podły dar. Nie spał. Przez to mógł spokojnie pracować nadgodziny, a dzięki temu zapewniał synowi wszystko, co potrzebował.

Hitoshi...

Jak tęsknił za tym głosem. Miękkim, ciepłym, ociekającym miłością i czułością. Śmiechy ucichły, a on siedział sam na krzesełku pod zapaloną lampą. Wokół brakowało żywej duszy. Zanim zdołał się zagłębić w śnie i utęsknionym głosie, zaczął wybudzać się. Otworzył oczy, uważając na światło, ale ku jego zdziwieniu za oknami wciąż planowała nieprzenikniona ciemność. Westchnął cicho, rozglądając się po pozostałych zwłokach zalegających na podłodze, kanapie i fotelach. Chyba nikt nie udał się do siebie do pokoju. Chociaż nie, brakowało jednej osoby, tej czarnowłosej dziewczyny, co wytwarzała różne rzeczy ze swojego ciała. Popatrzył w stronę, gdzie ostatnio widział Ayuzawę.

Kolejne zaskoczenie tej nocy.

Inori nie spała oparta o Kirishimę. Nigdzie jej nie było, co zdziwiło chłopaka. Wyszła gdzieś? Tak bez sło... No tak, jego błąd. Bez gestu? Pokręcił głową, wstając ostrożnie, aby śpiący na nim Kaminari również się nie rozbudził. Opuścił go delikatnie na kanapę, podkładając mu poduszkę. Spojrzał na lekko śliniącego się blondyna i uniósł mimowolnie kąciki ust. Denki był naprawdę zabawny. Ale teraz priorytetem Shinsou było odnalezienie dziewczyny, inaczej naraziłby się na gniew Aizawy. Podszedł do drzwi, zastanawiając się, czy na pewno wyszłaby na zewnątrz...?

Usłyszał szum wody, co przy panującej tu ciszy, przypominało prawdziwy hałas. Podążył we właściwym kierunku, zdając sobie sprawę, że Ayuzawa była... w łazience. Nie wszedł tam, ale wołanie jej nie miało sensu. Zastukał w drzwi trzy razy, a potem zapytał szeptem.

— Ayuzawa, jesteś tam?

Szybko zdał sobie sprawę, jakie to głupie. Przecież nie odpowie mu. Zastukał jeszcze raz. Jednak dalej odpowiadała mu cisza. Już chciał wracać do salonu, kiedy przez szum wody, przebił się dźwięk kaszlu i... jakby ktoś wymiotował. W głowie chłopaka zapaliła się czerwona lampka. Zignorował wszelkie zasady i wszedł do łazienki, omal nie potykając się o podwinięty chodniczek. Prędko otaksował pomieszczenie, zamierając na widok Inori.

Siedziała skulona nad toaletą, wymiotując. Może coś z przygotowanego jedzenia jej nie podeszło? To pewnie te kremówki, pomyślał. Podszedł bliżej, dostrzegając niemal od razu ślady krwi rozmazane na desce, muszli. Doskoczył do Ayuzawy, łapiąc ją za ramiona, na wypadek, gdyby zaczęła się osuwać. Twarz również pobrudziła krwią. Hitoshi pokręcił głową, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Nie wziął telefonu, a przecież nie będzie krzyczał i budził całej klasy 1-A. Niechętnie zajrzał do środka ubikacji, widząc pływające po zabarwionej na czerwono wodzie płatki kwiatów.

Bez Kontroli | Hitoshi ShinsouWhere stories live. Discover now