Rozdział 7

462 70 14
                                    

— Przykro mi, panie Aizawa. Niestety nie mam dobrych wiadomości. Na tym spotkaniu, podobnie jak na pozostałych niczego nie osiągnęłyśmy. Zobaczymy, co przyniosą kolejne spotkania. 

Co mu przyszło innego niż podziękować. Mineły trzy tygodnie, od kiedy Ayuzawa Inori przyjechała do Japonii, gdzie na prośbę jej rodziców, sprawował nad nią opiekę. Wchodziło w to także jeżdżenie z nią do terapeuty. Ta wizyta skończyła się podobnie jak poprzednie — dziewczyna nie czyniła żadnych postępów. Siedziała tylko i słuchał wielkich słów specjalisty. Nikt nie potrafił wydobyć z niej głosu. Zamknęła się w sobie i za nic nie chciała wydać z siebie chociażby pisku. Terapeutka próbowała nawet zaczynać naukę mówienia od początku. Alfabet, sylaby i krótkie czytanki bajek dla dzieci. Bez rezultatów.

Aizawa nie winił jej za to. W końcu nikt poza nią nie wiedział, co dokładnie się wydarzyło w tamtym wypadku. Co zobaczyła? Co usłyszała? Co takiego sprawiło, że zdrowa dziewczynka zamilkła? Próbowano się tego nieraz dowiedzieć. Utrudniała to. Wracając z nią do U.A., nie był pewien, czy powinien spróbować ją zagadać na temat sesji u lekarza, a może o sprawy w szkole? Odpowiedziałaby mu pewnie migiem, a w czasie jazdy nie mógł na nią patrzeć. Doświadczenia w rodzicielstwie również nie posiadał. Zajmował się kształtowaniem przyszłych bohaterów, prywatnie zajmował się małą Eri, o której adopcję wciąż uparcie walczył razem ze swoją ukochaną, Haruną. Kto by pomyślał, że w obecnych czasach będzie to taki problem — nie mogli dostać od razu zgody, bo Kirie została kaleką. 

— Jak wrócimy, Shinsou da ci notatki do uzupełnienia z dzisiejszego dnia — rzekł, chcąc jakoś przerwać tę ciążącą między nimi ciszę. Muzyka w radiu brzmiało nijako i nie dało się jej normalnie słuchać, więc ściszył je. Inori pokiwała głową. — Jest weekend, klasa A chciała zaprosić cię na wspólny wieczór filmowy. Taki integracyjny dla ciebie. 

Znowu zwykłe przytaknięcie.

Nic więcej.

Z jakiegoś powodu mężczyzna czuł, że po każdej wizycie u terapeutki, Inori zamyka się jeszcze bardziej w sobie i coraz mniej reaguje na to, co się wokół niej dzieje. Westchnął cicho.

— Zabierzesz śpiwor, piżamę i zaprowadzę cię pod dormitorium — kontynuował monolog. — Wiem, że mogłabyś tam sama trafić. To tak na wszelki wypadek. — Zero odzewu. — To już trzy tygodnie, może chciałabyś w końcu poznać Eri?

Dziewczyna wzruszyła ramiona, wyciągając z kieszeni kurtki telefon. Zachowywała się jak typowa nastolatka z problemami. Problem miała tylko jeden i to poważny. Nie słuchała już bohatera obok siebie, skupiona na przeglądaniu mediów społecznościowych. Choć dużo styczności miała z klasą A, a coraz mnie z własną, nadal czuła, że nie znajdowała miejsca dla siebie. Ciągle się nad nią litują, traktują jak niepełnosprawną albo małe dziecko. Chłopak ze stołówki, Tetsutetsu Tetsutetsu  kilka dni po tamtym incydencie odnalazł ją i podarował kolorowego kwiatka. Był wtedy bardzo zdenerwowany, aż zbyt mocno ścisnął kwiatka, łamiąc cienką łodygę. Udał, że nic się nie stało, a Ayuzawa z uśmiechem przyjęła podarunek.

Nigdy nie dostała od nikogo kwiatów. Chyba że żółty tulipan z przedszkola od kolegi z grupy się liczył. 

Brama U.A. otwarła się, wpuszczając pojazd na teren szkoły. Aizawa zaparkował w wyznaczonym do tego miejscu, nim zdołał zawołać za dziewczyną, ta wyskoczyła z samochodu, biegnąc przed siebie. Nie zareagował na to, ponieważ zdążył się nauczyć, że po każdej wizycie u specjalisty znikała, chcąc pobyć sama. Samotnie potrzebowała przemyśleć terapię.  Dziewczyna odnalazła swoje ulubione drzewo, pod którym usiadła, obejmując ramionami kolana, by przyciągnąć je do siebie.

Bez Kontroli | Hitoshi ShinsouWhere stories live. Discover now