22.Kraina Czarów

57 12 3
                                    

Wybijam kolorową szybkę pięścią z okrzykiem radości. Po niemal godzinie czołgania się w tę i z powrotem po korytarzach Króliczej Nory wreszcie udaje mi się odnaleźć właściwy tunel. Hrabina dyszy ciężko z braku powietrza, chociaż i tak radzi sobie lepiej, niż przypuszczałam. Widocznie uprawiała jakiś modny w świecie ludzi sport.

Gramolę się na zewnątrz i osłaniam oczy dłonią, gotowa na wybuch rażącego, słonecznego światła. Sukienkę mam ubrudzoną ziemią, podobnie jak w dniu, w którym opuściłam mój dom. Pomagam hrabinie, ignorując jej narzekania odnośnie zrujnowanego stroju. Jakoś nie potrafię jej współczuć z tak trywialnego powodu jak plamy błota.

Zamiast promieni słońca widzę kłębiące się burzowe chmury o nieprzyjemnym odcieniu szarości. W dodatku panuje tu naprawdę potworny upał. Momentalnie zaczynam się pocić.

– Jest... inaczej, niż zapamiętałam – mówi hrabina cichym głosem.

– Jest koszmarnie! – Wzdrygam się, patrząc na wysuszoną trawę i poskręcane od gorąca liście drzew. – W życiu nie widziałam czegoś takiego – kręcę głową z niedowierzaniem. – Chodźmy do pałacu, tam powinien być mój ojciec.

Pomimo ponurej pogody pędzę po drodze jak na skrzydłach. Szaruga czy nie, wróciłam do domu. Szaleństwo ucichło kompletnie, mimo że umyślnie pozwoliłam mu paplać, ile tylko zechce. Wokół widzę mieszkańców Krainy, w większości posiadających zwierzęce cechy, takie jak wąsy czy długie ogony. Niektórzy witają mnie skinieniem głowy, pozdrawiając kapeluszami, naturalnie wykonanymi przez Kapelusznika.

Wchodzę po wypolerowanych, czerwonych schodach i pukam do wrót pałacu Królowej Kier. Drzwi są dla nas, Czarokrainowców, niezwykle ważne. Te tutaj zbudowane są z kości słoniowej, ofiarowanej dobrowolnie przez słonie z południowych miast Krainy w geście sojuszu.

Otwiera mi niewielka jaszczurka. Kiedy przykucam, ściskając jej dłoń, ogon zwierzątka zaczyna gwałtownie pacać o posadzkę.

– Wróciłaś, Hattie! – Wykrzykuje, wyciągając ramiona. Delikatnie przytulam posłańca, uważając, by nie zranić się o ostre łuski skóry.

– Dzień dobry – śmieję się. – Gdzie jest mój tata? – Pytam, lecz niepotrzebnie, gdyż zwierzątko już biegnie w głąb pałacu, wrzeszcząc ile sił w płucach:

– Kapeluszniku!

Czekając na ojca, niecierpliwie przebieram nogami. Otrzepuję sukienkę, doprowadzając się do jako-takiego porządku. Cylinder mam spłaszczony i porwany od czołgania się w tunelach, ale mimo wszystko nadal dumnie trzymam go na głowie. Wciąż czuję żal z powodu tego, że stary kapelusz został w świecie ludzi. Służył mi przez wiele lat, był właściwie rodzinną pamiątką, którą lekkomyślnie przywdziałam na urodziny Kota z Cheshire.

– Moja droga – szepcze ojciec, pojawiając się w holu. Mówi zdławionym głosem, wyraźnie wzruszony. Przyglądam się jego bladej skórze, zielonym tęczówkom i charakterystycznym fioletowym cieniom pod oczami. Wygląda, jakby postarzał się przez ostatnie tygodnie, a jednak rusza w moją stronę pełnym wigoru krokiem. – Witaj z powrotem.

– Tato – mówię, nie będąc w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa więcej. Niemal frunę przez hol, a potem padam w jego objęcia. Przez okrągłą minutę po prostu stoimy, radośni i pełni ulgi. Następnie ojciec, jak to Kapelusznik, krytycznie przygląda się memu nakryciu głowy.

– Cóż to za parszywa, beznadziejna robota! – Mamrocze z pogardą. – Ludzki wyrób, jak mniemam?

– Żaden twórca kapeluszy nie dorówna tobie, Kapeluszniku – wtrąca się hrabina. Nadal emanuje dostojeństwem, pomimo uwalonej ziemią twarzy.

– Siostra Alicji – zauważa zdziwiony. – Co się dzieje z naszą kochaną Alą?

– Mój brat... przejął nad nią kontrolę – kobieta przełyka ślinę, na jej czole widnieje głęboki mars troski. – Nie może wam pomóc.

– Hattie, chciałbym móc powiedzieć, że to już koniec – wzdycha ojciec.

– Coś się dzieje? – Pytam natychmiast.

– Królowa ustaliła pewne... zasady – burczy niechętnie, wyraźnie niezadowolony z decyzji monarchini. Ja z kolei muszę powstrzymać odruch wymiotny. Do końca życia będę nienawidzić tego słowa. – Pokażę ci – podaje mi kartkę.

1.Nie zbliżaj się do Szalonego Wzgórza
2.Nie podchodź do Króliczej Nory
3.Nie rozmawiaj o barierach
4.Nie graj w karty (grozi grzywną i konfiskatą)
5.Nie graj w szachy (grozi grzywną i konfiskatą)
6.Nie wdawaj się w dyskusję z żadnymi ludźmi
7.Nie kwestionuj poleceń Królowej Kier

Mocno zaciskam palce na papierze, mam ochotę go podrzeć.

– Czemu to służy? – Syczę, pomimo karcącego spojrzenia taty. Nikt nie powinien kwestionować woli Królowej, chyba że chce stracić głowę. Dożywotnio.

– Ogranicza emisję czarów, a także zapobiega panice. Im mniej plotek na temat zamkniętych przejść, tym lepiej.

– Musimy czym prędzej zniszczyć te bariery – oznajmia hrabina, a ja jej przytakuję.

– Gdzie jest White? – Pyta niespodziewanie Kapelusznik, dopiero teraz spostrzegając, że chłopaka ze mną nie ma.

– Został w Krainie – mówię, a w moje serce pulsuje boleśnie przy wypowiadaniu tego zdania. Tata kiwa głową ze zrozumieniem, a potem proponuje posiłek i odpoczynek w jednej z licznych sypialni zamku. Zgadzam się, świadoma fali zmęczenia, która lada moment obejmie całe moje ciało. Póki co wciąż jestem pobudzona powrotem.

***

Plan Śpioszka jest absolutnie niesamowity. Quinn kończy wycinać dziurę w wozie w momencie, gdy mała wyjaśnia nam ostatnie szczegóły, wywołując zachwyt zarówno mój, jak i Asa. Muszę przyznać, że nie doceniałem małej wcześniej. Nigdy więcej nie popełnię tego błędu.

Biorę głęboki wdech, gotowy zrobić to, co potrafię najlepiej.

– Pamiętaj, że musisz natychmiast znaleźć Hattie i upewnić się, że jest bezpieczna – przypomina księżniczka raz jeszcze. Kiwam głową, w pełni zgadzając się z jej poleceniem. Potwornie martwię się o tego krnąbrnego rudzielca.

– Powodzenia, White. – As klepie mnie w ramię, ukrywając swoje zaniepokojenie. Nie dziwię mu się, w końcu lada moment może zostać zamknięty w jakimś pałacyku sługusa Kassiona, zmuszony do tasowania kart.

Szybkim ruchem wyciągam zegarek i unoszę wieczko. Szybko rzucam okiem na zdjęcie Hattie, uśmiechając się mimowolnie. Następnie wlepiam wzrok we wskazówki. Skupiam się tylko i wyłącznie na cichym tykaniu sekundnika. Zaczyna poruszać się nieco szybciej, sprawiając, że minuta nagle trwa o połowę krócej, przynajmniej dla mnie. Obroża na mojej szyi wydaje z siebie cichy pisk, strzela kilkoma iskrami, po czym przestaje działać.

– Jestem spóźniony, potwornie spóźniony – mamroczę, wiercąc się w miejscu. Mój umysł, w tym momencie zaślepiony poczuciem spóźnienia, zaczyna gorączkowo szukać wyjścia. Ten wóz porusza się o wiele za wolno, szybciej mi pójdzie, jeśli będę biegł.

Ostatni raz nabieram powietrza, po czym wskakuję w otwór w podłodze.

Zamiast wylądować na ulicy, koncertowo się przewracając, ląduję w zakurzonym tunelu Króliczej Nory. Podnoszę się najszybciej, jak potrafię i ruszam w kierunku, który, jak sądzę, prowadzi do Krainy Czarów. Przez pewien czas myśl o spóźnieniu nie będzie dawała mi spokoju, przez co stanę się nieco nieobliczalny, ale jest to cena warta zapłacenia.

Odnajdę Hattie.

Rulebook. Księga ZasadWhere stories live. Discover now