Przenikliwe zimno zaczyna mi poważnie dokuczać. Mam skostniałe dłonie i zmarznięte uszy. Wciskam cylinder głęboko na czoło, by mógł choć odrobinę mnie ogrzać.
– Jeszcze raz – syczę, krzesząc z siebie resztki determinacji. – Gdzie może być „naprzeciwko... herbaciarni" – zgrzytam zębami, międląc w palcach kartkę. Hrabina tymczasem bawi się teleskopem. Irytuje mnie skrzypieniem metalu, do tego co chwila wydaje z siebie jakieś nieokreślone pomruki, które kompletnie nie pozwalają mi się skupić. Ze skupieniem spoglądam na papier pod światło, próbując dostrzec jakiś detal, najmniejszy znaczek, który może pomóc w rozwiązaniu zagadki.
Ale ty jesteś niedomyślna, wzdycha szaleństwo.
– Nie teraz – warczę z rezygnacją. – Tylko nie teraz.
Jesteś do niczego. Kassion wygra. Zwycięży.
– Nie – mówię, tym razem nieco głośniej.
A właśnie, że taaaak, śpiewa głos. Właśnie tak, Hattie.
– Wygram – mamroczę, choć głos mi się załamuje.
Hattie. Hattie...
– Zamknij się!
– Wybacz – hrabina jest wyraźnie zgorszona moim zachowaniem. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że zadała mi jakieś pytanie, a ja go nie dosłyszałam. Spuszczam wzrok, ukrywając poczucie winy. – Myślę, że znalazłam rozwiązanie.
– Że co? – Unoszę brwi w niemal protekcjonalnym wyrazie. To doprawdy urocze, że próbuje mi pomóc. Prawdopodobieństwo, że przegoniła mistrzynię zagadek jest jednak nikłe. – Co pani wymyśliła?
– Popatrz – uśmiecha się smutno, ustawiając teleskop pod odpowiednim kątem.
Ku mojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu w pomieszczeniu rozlega się przeraźliwie głośne kliknięcie, od którego aż się krzywię. Potem w lunecie rozbłyskuje światło, które tworzy na ścianie niewielkie kółko. Podrywam się i podbiegam do krążka, ostrożnie kładąc na nim dłoń.
Z okrzykiem zaskoczenia odsuwam się od ściany, gdy zaczyna się poruszać. Ukryty panel ze zgrzytem odsuwa się na lewo, odsłaniając maleńką skrytkę. Wbrew stereotypom nie ma tam pajęczyn i warstwy kurzu. Ktoś całkiem niedawno położył tam złoty kluczyk.
Podnoszę go delikatnie, zachwycona cieniutkim, misternie rzeźbionym przedmiotem.
– Jak ty to zrobiłaś? – Pytam, kompletnie zapominając o uprzejmości.
– Ustawiłam teleskop prosto na linii herbaciarni twojego ojca – hrabina wydaje się niezwykle podekscytowana, a jej radość prędko mi się udziela. – Odpowiedź znajdowała się naprzeciw niej – kwituje, dumnie unosząc głowę. Wydymając usta, przyznaję w myślach, że moje ego kilkukrotnie się zmniejszyło. Jak ja mogłam tego nie zauważyć?
Nagle uderza we mnie fala podejrzliwości. Podejrzliwie mrużę oczy, wpatrując się w hrabinę. Zgodnie z prośbą White'a miałam jej nie ufać.
– Zdrajczyni – szepczę, a mój oddech przyspiesza. Odsuwam się jak najdalej od zdumionej kobiety.
– Dziecko, nie jestem... – zaczyna hrabina, lecz nie daję jej dokończyć rozpoczętej wypowiedzi.
– To jak mogłaś odgadnąć to przede mną? – Prycham. – Nie jesteś z Krainy Czarów. Nie umiesz, nie potrafisz. Normalni ludzie tego nie potrafią. Potrzebna jest doza szaleństwa.
YOU ARE READING
Rulebook. Księga Zasad
Fanfiction(Zakończone!) Kraina Czarów, kwintesencja dziwności, fantastyczny świat niecodzienności, oaza szaleństwa, stała się zbyt niebezpieczna dla turystów ze świata ludzi. Należało ją zamknąć, odciąć najzupełniej, zatrzasnąć Króliczą Norę na cztery spusty...