16.Dzika Karta

55 14 8
                                    

Wciągam na siebie kostium, stękając pod nosem. Wydaje się jeszcze ciaśniejszy niż zwykle.

– Karo... – zaczynam, przeciągając samogłoski w imieniu brata, czego nienawidzi. – Czy ty ostatnio wkładałeś mój kostium do tej ludzkiej suszarki do ubrań?

– Nie – zaprzecza niewinnym tonem zza parawanu, czyli oczywiście kłamie.

– Teraz jest za ciasny! – Układam usta w podkuwkę.

– Może po prostu za dużo zjadłaś? – Mówi kąśliwie, wkładając swój strój do występu.

– Przezabawne – wzdycham przez nos. Ostatnio kłócimy się jakoś bez entuzjazmu. W całej trupie teatralnej wisi napięcie spowodowane barierą. Joker ciągle przesiaduje w swoim wozie, wychodzi tylko żeby nadzorować próby. Teraz, przed występem, biega jak szalony, poprawiając ustawienie namiotu, mechanizmy i miejsca na widowni. Na twarzy ma zacięty wyraz, wszyscy boją się powiedzieć mu choćby jedno słowo.

– Bliźniaki, proszę sprawdzić naciąg trapezu – klaszcze w dłonie. Pospiesznie biegnę w kierunku platformy, wciąż na boso. Nie zdążyłam założyć baletek, ale teraz nie będą potrzebne. Wspinam się po składanej drabince i skaczę z podestu, chwyciwszy rączkę trapezu.

– Odrobinę za luźno! – Krzyczę, lądując po drugiej stronie namiotu. Joker ryczy przeciągle, zirytowany do granic możliwości.

– Poprawcie to, ludzie! Na-tych-miast! – Skanduje, wymawiając wyraźnie każdą sylabę. – Mamy dwie godziny i chcę zobaczyć próbę generalną bez najmniejszych zgrzytów.

– Zaraz normalnie zniesie jajko – burczy mój brat, ciągnąc za linkę od naszego sprzętu.

– Twoje metafory mogą konkurować z najgorszymi na świecie – stwierdzam uprzejmie. – Chyba zżera cię trema.

– Nie, po prostu zniżam się do twojego poziomu inteligencji. Inaczej nie zrozumiałabyś moich błyskotliwych tekstów.

– Sprawdź mnie – oznajmiam buńczucznie.

– Być albo nie być, oto jest pytanie! – Mówi dramatycznym głosem.

– Rany, ale to beznadziejne – krzywię się. – Ktokolwiek to wymyślił, jest kompletnym beztalenciem. Nie rób tej smutnej miny, wiem, że to nie ty! – Klepię go w ramię. – Twoje nie są AŻ TAK głupie.

Parkiet na dnie namiotu chwilowo zmienia się w festiwal popisywania się, gdy wszyscy nawzajem prześcigają się w technice wykonywania szpagatu, gwiazdy, salta i innych akrobacji. W kącie powstaje skomplikowana charakteryzacja. Zszywa się rozdarcia na kostiumach, doczepia piórka i cekiny, dopracowując każdy najmniejszy detal.

Zawiązuję puenty, upewniając się, że kokardka mocno się trzyma. Ostatnim, czego dziś wieczorem potrzebuję, jest zaczepienie się wstążki pantofelka o trapez.

– Wszystko będzie dobrze – powtarzam, zginając się do ziemi i dotykając dłońmi podłogi. – Poradzę sobie.

– Oczywiście, że sobie poradzisz – prycha Joker, który najwyraźniej mnie usłyszał. – Jesteś w mojej trupie. Jest najlepsza na świecie i niewiarygodnie wspaniała.

– I o najwyższej samoocenie – dodaję pod nosem.

– Nie marudź, to tylko... poczucie własnej wartości – wyjaśnia, po czym zniża głos. – Po występie weź Karo i podejdźcie do mojego wozu. Mszę z wami porozmawiać.

– Oczywiście – przytakuję.

– Póki co skup się na występie. Wszyscy się skupcie! – Woła na odchodne. Odkrzykujemy chórem, że sobie poradzimy.

Rulebook. Księga ZasadWhere stories live. Discover now