Wciągam na siebie kostium, stękając pod nosem. Wydaje się jeszcze ciaśniejszy niż zwykle.
– Karo... – zaczynam, przeciągając samogłoski w imieniu brata, czego nienawidzi. – Czy ty ostatnio wkładałeś mój kostium do tej ludzkiej suszarki do ubrań?
– Nie – zaprzecza niewinnym tonem zza parawanu, czyli oczywiście kłamie.
– Teraz jest za ciasny! – Układam usta w podkuwkę.
– Może po prostu za dużo zjadłaś? – Mówi kąśliwie, wkładając swój strój do występu.
– Przezabawne – wzdycham przez nos. Ostatnio kłócimy się jakoś bez entuzjazmu. W całej trupie teatralnej wisi napięcie spowodowane barierą. Joker ciągle przesiaduje w swoim wozie, wychodzi tylko żeby nadzorować próby. Teraz, przed występem, biega jak szalony, poprawiając ustawienie namiotu, mechanizmy i miejsca na widowni. Na twarzy ma zacięty wyraz, wszyscy boją się powiedzieć mu choćby jedno słowo.
– Bliźniaki, proszę sprawdzić naciąg trapezu – klaszcze w dłonie. Pospiesznie biegnę w kierunku platformy, wciąż na boso. Nie zdążyłam założyć baletek, ale teraz nie będą potrzebne. Wspinam się po składanej drabince i skaczę z podestu, chwyciwszy rączkę trapezu.
– Odrobinę za luźno! – Krzyczę, lądując po drugiej stronie namiotu. Joker ryczy przeciągle, zirytowany do granic możliwości.
– Poprawcie to, ludzie! Na-tych-miast! – Skanduje, wymawiając wyraźnie każdą sylabę. – Mamy dwie godziny i chcę zobaczyć próbę generalną bez najmniejszych zgrzytów.
– Zaraz normalnie zniesie jajko – burczy mój brat, ciągnąc za linkę od naszego sprzętu.
– Twoje metafory mogą konkurować z najgorszymi na świecie – stwierdzam uprzejmie. – Chyba zżera cię trema.
– Nie, po prostu zniżam się do twojego poziomu inteligencji. Inaczej nie zrozumiałabyś moich błyskotliwych tekstów.
– Sprawdź mnie – oznajmiam buńczucznie.
– Być albo nie być, oto jest pytanie! – Mówi dramatycznym głosem.
– Rany, ale to beznadziejne – krzywię się. – Ktokolwiek to wymyślił, jest kompletnym beztalenciem. Nie rób tej smutnej miny, wiem, że to nie ty! – Klepię go w ramię. – Twoje nie są AŻ TAK głupie.
Parkiet na dnie namiotu chwilowo zmienia się w festiwal popisywania się, gdy wszyscy nawzajem prześcigają się w technice wykonywania szpagatu, gwiazdy, salta i innych akrobacji. W kącie powstaje skomplikowana charakteryzacja. Zszywa się rozdarcia na kostiumach, doczepia piórka i cekiny, dopracowując każdy najmniejszy detal.
Zawiązuję puenty, upewniając się, że kokardka mocno się trzyma. Ostatnim, czego dziś wieczorem potrzebuję, jest zaczepienie się wstążki pantofelka o trapez.
– Wszystko będzie dobrze – powtarzam, zginając się do ziemi i dotykając dłońmi podłogi. – Poradzę sobie.
– Oczywiście, że sobie poradzisz – prycha Joker, który najwyraźniej mnie usłyszał. – Jesteś w mojej trupie. Jest najlepsza na świecie i niewiarygodnie wspaniała.
– I o najwyższej samoocenie – dodaję pod nosem.
– Nie marudź, to tylko... poczucie własnej wartości – wyjaśnia, po czym zniża głos. – Po występie weź Karo i podejdźcie do mojego wozu. Mszę z wami porozmawiać.
– Oczywiście – przytakuję.
– Póki co skup się na występie. Wszyscy się skupcie! – Woła na odchodne. Odkrzykujemy chórem, że sobie poradzimy.
YOU ARE READING
Rulebook. Księga Zasad
Fanfiction(Zakończone!) Kraina Czarów, kwintesencja dziwności, fantastyczny świat niecodzienności, oaza szaleństwa, stała się zbyt niebezpieczna dla turystów ze świata ludzi. Należało ją zamknąć, odciąć najzupełniej, zatrzasnąć Króliczą Norę na cztery spusty...