10.5.Interludium

73 17 4
                                    

Burza. Pioruny, mnóstwo piorunów. Błyskawice, tornada i wiatr.

– Jest coraz gorzej – szepnął Kapelusznik, stojąc w oknie. – Jeżeli rozdzielimy czary i normalny świat, Kraina zacznie wariować, a my nad nią nie zapanujemy.

– Co możemy zrobić? – Królowa zacisnęła dłoń na podłokietniku tronu. Jej fryzura oklapła, a twarz perliła się od potu. Nawet ona zaczynała tracić swoją legendarną zimnokrwistość, stając się coraz bardziej zdenerwowana.

– Moja pani, należy znaleźć jakiś sposób na zniszczenie barier. Czary muszą kursować między Tu a Tam. Jeżeli ludzki świat straci nutę magii, również czeka go katastrofa.

– Jakie wieści od Quinn? – Niespodziewanie zmieniła temat. Jej kontrola nad sobą nieubłaganie się kruszyła.

– Zaraz sprawdzę, Królowo – Kapelusznik skłonił się i opuścił salę tronową. Pospiesznie podążał korytarzami, stukając obcasami lakierków o marmurowe panele. Mijał wiele par drzwi, z których każde wyglądały zupełnie inaczej. Sale co chwila zmieniały swoje położenie, jednak kapelusznikowy zmysł szaleństwa nigdy się nie mylił. Bez trudu odnalazł właściwe pomieszczenie.

Było ono puste, nie posiadało żadnych ozdób prócz jednego, jedynego lusterka wiszącego na ścianie, pozbawionego ramy. Mężczyzna podszedł do niego. Przez chwilę tępo analizował swoje odbicie, sińce pod oczami i siwe włosy, które zaczynały powoli przeważać nad rudymi lokami. W końcu westchnął cicho i przetarł lusterko ramieniem.

Tafla zaczęła wirować, stając się płynna niczym woda. W jej odmętach powoli, nieśmiało ukazał się obraz. Quinn i chłopak, w którym Kapelusznik rozpoznał służącego, szli przez ciemny las. Oboje byli brudni i zakrwawieni. Pomiędzy drzewami czaiły się cienie ze złowrogo świecącymi oczami. Mężczyzna zmącił nieco powierzchnię, by oddalić obraz. Las zdawał się nie mieć końca i nawet przez portal czuł charakterystyczną magię bijącą od Cheshire.

– Zgubili się – mruknął pod nosem. Czym prędzej sięgnął do rzemyka zawieszonego na karku. Prezent od Królowej Białych Szachów nadal bezpiecznie spoczywał na jego szyi. Był to zamszowy woreczek z proszkiem przeznaczonym specjalnie do użytku przy tymże lusterku. Kapelusznik delikatnie rzucił szczyptę substancji na powierzchnię portalu. Masz pomóc im znaleźć drogę, pomyślał mężczyzna. Nie wiedział, jak magia się do tego zabierze, bo była nieprzewidywalna.

– Pokaż mi moją córkę – poprosił zdławionym głosem, tak, jak prosił każdego dnia od niemal miesiąca. Lusterko jednak milczało. Nie miało połączenia ze światem ludzi, co oznaczało, że Hattie i White nadal byli tam uwięzieni.

Wrócił do Królowej i przekazał, iż jej córka znajduje się już w Cheshire.

– Czy towarzyszy jej książę? – Sapnęła władczyni, podejrzliwie zerkając na swoje dłonie, doszukując się oznak starości.

– Oczywiście, wasza miłość – powiedział Kapelusznik, a kłamstwo z łatwością przeszło mu przez gardło.

– Pani! – Do sali tronowej wpadła jaszczurka. Dziw, że jeszcze nie straciła pracy. – Córka Susła...

– Co z nią? – Spytała Królowa, a w jej głosie zaczęło pobrzmiewać coś na kształt troski. Śpioszek była ulubienicą dworu.

– Porwana – wykrztusił posłaniec. – A przejście do Szachów zostało zamknięte.

– Na satynowe wstążki – zaklął Kapelusznik. – Wrót coraz mniej... jak się miewa Suseł?

– Zrozpaczony – westchnęła jaszczurka. – Na przemian śpi i płacze.

– Wasza Wysokość, pozwolisz, jeśli łaska, abym go pocieszył – rudowłosy zaczął zmierzać w kierunku wyjścia, nie czekając na przyzwolenie. – Niedługo nadejdzie koniec – wymamrotał cicho.

Rulebook. Księga ZasadWhere stories live. Discover now