3.5.Interludium

121 28 18
                                    

Kapelusznik spoglądał przez okno, mrucząc niespokojnie. Palcami nerwowo stukał o rondo ogromnego kapelusza, mierzącego dobre pół metra. Potem wlepił wzrok w drżącą jaszczurkę, klęczącą u stóp tronu Królowej Kier.

– Jak to nie można się wydostać? – Wrzasnęła władczyni, waląc pięścią w podłokietnik siedziska.

– W-wasza w-wysokość, p-próbowaliśmy, ale...

– Ale co? – Wycedziła Królowa.

– Zamontowali jakąś barierę! – Wybuchnął posłaniec. – Nie można się przedrzeć.

– To absurd – powiedział Kapelusznik. – Wymyślcie coś.

– Przez trzy dni nieustannie ktoś walił, uderzał i kopał w barierę, ale wszyscy zostali porażeni błyskawicą, zaraz pod dotknięciu błony.

– Tam jest moja córka! – Zagrzmiał Kapelusznik. – Nie obchodzi mnie, jak to zrobicie, musicie się przedrzeć. O ile mi wiadomo, ludzie nie zamknęli Cheshire.

– Ależ... panie, tam jest niebezpiecznie, nikt stamtąd nie wrócił...

– Kiedyś musi być ten pierwszy raz – Królowa szczerzy zęby w uśmiechu. – Jutro wyrusza ekspedycja. Weźmiecie Kota z Cheshire. On zna drogę.

– Kot z Cheshire wyjechał do Cukrowni – szepnęła trzęsąca się jaszczurka. – Na wakacje.

Kapelusznik zamyślił się na chwilę.

– Niech Quinn pójdzie.

– Następczynię tronu? – Posłaniec struchlał.

– To dobry pomysł, Kapeluszniku. Moja córka poprowadzi ekspedycję. Dowiedzie tym samym lojalności i odwagi.

– Ależ, wasza... – zaczęła jaszczurka, po czym urwała niepewnie.

– Dokończ.

– Ona jest... szalona, wasza wysokość.

Królowa roześmiała się, a potem nachyliła w stronę posłańca.

– Powiedz, czy tu ktokolwiek nie jest szalony?

Jaszczurka westchnęła tylko, po czym wyszła. Królowa roześmiała się nieszczerze.

– Przyprowadźcie ją, a potem wyszykujcie na wyprawę.

– Tak jest, wasza wysokość – Kapelusznik powolnym krokiem przemierzył salę tronową i opuścił pomieszczenie. Kluczył korytarzami, doskonale znając drogę do komnaty księżniczki. Dwukrotnie puknął kłykciami w hebanowe drzwi, po czym czekał, kołysząc się na piętach.

– Proszę! – wysoki głos zdradzał zmęczenie i irytację.

– Wasza wysokość – stając w progu, Kapelusznik ukłonił się z szacunkiem. – Twoja matka wysyła cię do Cheshire na ekspedycję ratowniczą.

– Że co? Jutro mam urodziny! – Wydarła się księżniczka, wznosząc oczy do nieba. Zamachała szczupłymi, białymi ramionami i zatrzepotała rzęsami okalającymi ciemnoczerwone oczy.

– Rozumiem, wasza królewskość, ale rozkaz twojej matki mówi wyraźnie: udasz się na wyprawę i poszukasz przejścia do świata ludzi, by uratować porwanych obywateli. Dowiedzie to twojej lojalności.

– Nie chcę!

– Musisz to zrobić – cierpliwie tłumaczył mężczyzna. Z trudem zachowywał spokój. Księżniczka Quinn nie należała do osób o łagodnej osobowości. Ujarzmienie jej kapryśnego charakteru stanowiło nie lada wyzwanie.

– Muszę to zrobić – przedrzeźniała go dziewczyna. – Muszę to zrobić. A może sam wybierzesz się na ratunek swojej kochanej córeczce?

– Nie mogę, dobrze o tym wiesz. Cheshire ma w sobie zbyt dużo szaleństwa. Nie potrafiłbym się opanować. Jak już wrócisz, dopilnuję, żebyś dostała cały dzień tylko dla siebie.

– Będę mogła iść na wzgórze?

– Na caluteńki dzień.

– Pójdę – oznajmiła nagle. Determinacja na jej twarzy zdradzała, że porządnie wykona zadanie.

– Wspaniale.

Rulebook. Księga ZasadWhere stories live. Discover now