Białe światło niemalże mnie oślepia, gdy w końcu otwieram oczy. Wcześniej była tylko woda, a na granicy świadomości wrzeszczało szaleństwo. Teraz kompletna cisza nieco zbija mnie z tropu. Powoli unoszę w górę lewą dłoń, machając palcami. Nie napotykam żadnego oporu. Boję się zrobić kroku, bo stoję w pustce, kto wie, czy za moment nie spadnę w przepaść nicości. Oddycham głośno, świszcząc powietrzem, niemalże jęcząc.
– Jest tu kto? – Pytam w końcu, zacisnąwszy powieki.
– Hattie?! – Krzyczy ktoś. Odwracam głowę w kierunku hałasu. Otwieram usta z zamiarem odpowiedzenia, ale głos więźnie mi w gardle. Przede mną stoi mój ojciec.
– Tata – mówię w końcu. Oczywiście, że to twój tata, idiotko, karcę się w myślach.
– Wszystko w porządku?
– Chyba tak – odpowiadam, zastanawiając się, co się właściwie dzieje.
– Posłuchaj mnie – oznajmia Kapelusznik, w roztargnieniu bawiąc się jakąś wstążką, która najpewniej wkrótce zacznie zdobić czyjś cylinder. – Musisz powstrzymać ludzi przed zamykaniem przejść do Krainy.
– Dobrze – odpowiadam po dłuższej przerwie, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi. – Spróbuję.
– Dzielna dziewczynka – mówi wzruszony, a potem znika. Stopniowo oddala się ode mnie, a może to ja wzbijam się w niebo, bo nagle staje się maleńki, a potem jest już zupełnie niewidoczny. Gaśnie też światło, więc znowu nic nie widzę, wszystko pogrąża się w ciemności.
– Tęsknię – szepczę na pożegnanie.
***
Jest tak przeraźliwie zimno, że gwałtownym ruchem zwijam się w kłębek, zachowując resztki ciepła. Wciągam powietrze do płuc, a potem momentalnie się nim krztuszę.
– Obudziłaś się! – Wydziera się ktoś tuż koło mojego ucha. White. Ton jego głosu wyraża absolutną i krystalicznie czystą ulgę, bez najmniejszej domieszki innych emocji.
– Cześć – charczę zdławionym głosem.
– Żyjesz – płacze chłopak. – Ty naprawdę żyjesz.
– Dlaczego miałabym nie żyć?
– Skoczyłaś do rzeki – wyjaśnia pospiesznie, podając mi mój kapelusz. Nie. To nie jest mój kapelusz. Wygląda niemal identycznie, ale wstążka ma nieco inny odcień czerwieni.
– Co się stało z moim cylindrem? – Jakoś nie rejestruję jego wcześniejszych słów. Albo moja podświadomość je po prostu ignoruje.
– Nie udało mi się go wyłowić...
– Potrzebuję mojego cylindra! – Mówię stanowczo. Spoglądam na drzwi, dopiero teraz dostrzegając nieznane mi otoczenie. Siedzę na delikatnie zaróżowionym, niemal białym satynowym prześcieradle. Ubrano mnie w staroświecką białą koszulę nocną sięgającą ziemi, opatrzoną obowiązkową koronką. Krzywię się lekko, gdy usiłuję wstać.
– Jesteśmy u hrabiny – mówi White, widząc, jak z ciekawością i obawą lustruję pomieszczenie.
– Gdzie Skoczek?
Chłopak milknie, zaciska usta. Na jego twarzy pojawiają się rumieńce, a dłonie zwija w pięści, ale w końcu odpowiada:
– Na dole, je śniadanie.
– W porządku.
– Hattie?
– Tak?
– Słuchaj, wiem, że jesteś ze Skoczkiem, ale...
![](https://img.wattpad.com/cover/227965416-288-k625402.jpg)
YOU ARE READING
Rulebook. Księga Zasad
Fanfiction(Zakończone!) Kraina Czarów, kwintesencja dziwności, fantastyczny świat niecodzienności, oaza szaleństwa, stała się zbyt niebezpieczna dla turystów ze świata ludzi. Należało ją zamknąć, odciąć najzupełniej, zatrzasnąć Króliczą Norę na cztery spusty...