~~𝟚~~ Krystian

904 56 96
                                    

Otworzyłem przeszklone drzwi słysząc jak dzwonek nad nimi wydaje charakterystyczny dźwięk, świadczący o tym że kolejna osoba weszła do lokalu. Zamknąłem je nie dopuszczając więcej mroźnego powietrza do środka i wypuściłem z ust obłoczek zimnej pary. Po chwili zdjąłem także płaszcz, czapkę oraz szalik i powiesiłem je na wieszaku obok. W środku pachniało świeżo parzona kawą i domowymi wypiekami. Kafejka utrzymywał się w ciepłym otoczeniu ozdobiona przyjemnymi dla oka roślinami. Rozejrzałem się po stolikach i kiedy moje oczy napotkały błękitne tęczówki których nigdy bym nie pomylił, ruszyłem w stronę ich właściciela. 

Usiadłem na przeciwko szatyna i uśmiechnąłem się do niego co chłopak od razu odwzajemnił. 

-Pozwoliłem sobie zamówić nam już kawę- odezwał się do mnie. 

-A...-

-Dla ciebie czarna a dla mnie Cappuccino. Wiem że znamy się dopiero dwa tygodnie ale pamiętam jaką pijesz-

Uśmiechnąłem się i zaśmiałem lekko pod nosem. Kamil i ja od razu znaleźliśmy wspólny język po naszym poznaniu. Byliśmy już dobrymi znajomymi mimo krótkiego czasu znajomości i czułem że mogę mu ufać. Co prawda pare innych osób też przyjęło mnie z otwartymi ramionami lecz najbardziej lubiłem z nich szatyna który siedział na przeciwko mnie. 

-O czym myślisz?-

-O tobie-

Przez chwilę wydawało mi się że niebieskooki oblał twarz rumieńcem. Rozumiejąc jak to brzmiało poprawiłem się nie chcąc wyjść na kogoś dziwnego. 

-Myślałem o tym jak ty i reszta przyjęliście mnie tutaj. Na początku byłem zestresowany ale mi pomogłeś-

Chłopak przytaknął mi. Zapadła pomiędzy nami niezręczna cisza. Wsłuchałem się w ekspres do kawy który pracował niedaleko nas za ladą kiedy nagle przypomniało mi się że chciałem o coś zapytać. 

-A jak u ciebie i Stacha?-

Brązowowłosy skrzywił się i wiedziałem że coś było na rzeczy. Westchnął i pokręcił lekko głową. 

-Pokłóciliśmy się. On uważa że spędzam za dużo czasu z tobą... zazdrosny się zrobił-

Mimo iż Kamil nie wyglądał na zadowolonego wybuchłem śmiechem. Mój rozmówca zgromił mnie wzrokiem z wypisanym znakiem zapytania na twarzy. 

-On naprawdę myśli że jestem dla niego konkurencją?-

Gdy szatyn zrozumiał o co chodzi też się zaśmiał lecz w jego głosie brakowało pełnej nuty szczęścia. Może nie powinienem był się śmiać? On podchodzi do tego poważnie...

-Przepraszam Kamil. Teraz tak na serio... jak chcesz to z nim pogadam i wyjaśnimy sobie wszystko, ok?-

-Dzięki- odpowiedział i uśmiechnął się. 

Chwilę potem kelnerka przyniosła nasze kawy a my z grzeczności podziękowaliśmy. Chłopak napił się swojej i gestem głowy zachęcił mnie abym też spróbował. Kiedy mój język dotknął cieczy okazało sie że była strasznie gorąca i oparzyłem sobie język gwałtownie wyciągając z ust kubek. Kamil nagle roześmiał się głośno i tym razem czułem że było to szczere. 

-To nie było śmieszne!- 

Mimo woli też zachichotałem pod nosem, próbując nadal udawać oburzonego.

-Śmiejesz się! Przyznaj się że było zabawne!-

Pokręciłem głową zrezygnowany, a uśmiech nie złaził mi z twarzy. 

-No dobra... może trochę- 

Teraz śmialiśmy się oboje nie zważając na piorunujących nas wzrokiem pozostałych klientów kafejki. 

***  

Stanąłem przed lustrem. Nie lubiłem tego robić, nie lubiłem patrzeć na siebie. Wstydziłem się wtedy a poza tym nie był to przyjemny widok. Moje oczy były wiecznie podkrążone i spowite sinymi worami, czerwone od opuchlizny po wiecznym zmęczeniu. Włosy miałem przetłuszczone i matowe, mój dawny złocisty blond zamienił się w nieokreślonego koloru ciemną mieszankę. Kości policzkowe wyraźnie odznaczały się od reszty skóry. Oto opis wraku człowieka. 

Wyszedłem z łazienki. W mojej głowie przewijało się pełno negatywnych myśli. Rozejrzałem się po moim mieszkaniu. Butelki walały się wszędzie zajmując większość powierzchni pokoju, zużyte ubrania leżały tu i tam, stare jedzenie... a w samym pomieszczeniu było duszno i śmierdziało alkoholem pomieszanym z wilgocią. Czasami dało się też wyczuć wymiociny. 

CO ja robiłem ze swoim życiem? Jak mogłem tak żyć przez dwa lata?

Poczułem jak wewnętrznie się załamuję. Ruszyłem do kuchni i pośpiesznie wyciągnąłem z szafki lśniący przedmiot. Nóż był bardzo ostry, wiedziałem że mnie nie zawiedzie. Westchnąłem i przyłożyłem sobie do ręki metal i wbiłem głęboko ostrze szybkim ruchem przeciąłem skórę w tamtym miejscu i wyrzuciłem nóż na podłogę. Ze świeżej rany zaczęła płynąć strużka ciemnej krwi. Jej krople padały bezgłośni na blat który sprawiał wrażenie miejsca zbrodni. 

Nie nadawałem się do niczego. Nie miałem po co żyć. 

Z moich oczu popłynęła łzy. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę balkonu. Kiedy znalazłem się przed nim ostrożnie otworzyłem drzwi i wyszedłem na powietrze  wsłuchując się w odgłosy miasta. Ostatni raz przyjrzałem się konstelacji świateł która utworzyła się na przeciwko mnie i stanąłem na niskiej barierce. Odwróciłem wzrok i spojrzałem w dół. 

"Żegnaj świecie"

Zamknąłem oczy.

"Żegnaj Kamil"

Zrobiłem krok do przodu i już po chwili czułem jak spadam. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem przed oczami była twarz szatyna o niebieskich oczach. 

&~~~~~~~~~~~~~~~~~~&

BibleThump ale to jeszcze nie koniec...

755 słów

𝕀 𝕄𝕀𝕊𝕊 𝕐𝕆𝕌~~𝑵𝒆𝒙𝒆 𝒙 𝑬𝒘𝒓𝒐𝒏Where stories live. Discover now