Rozdział 20

157 3 12
                                    

Marisa Pov

— Jesteś pewna, że to dobry pomysł? — Zaczynam pełna obaw.

— Nigdy na nic mi nie pozwalają! Chociaż raz zaszalejmy! — Brunetka najwyraźniej nie ma zamiaru zrezygnować z tego niedorzecznego planu.

Dziewczyna skręca w kolejną uliczkę, a później następną. Nasza trasa przypomina wijącego się węża. Ciągle napotykamy na jakieś drobne zakręty. Do tego jedzie bardzo wolno, gdyż mija nas niezliczona ilość patroli policyjnych. Można rzec, że niemal idealne warunki do snu, gdyby nie fakt podniszczonych dróg.

— Co tych psów się tak namnożyło... — Kręci głową z dezaprobatą.

— Może to znak, żebyś zawróciła? Poza tym nie boisz się jechać czyimś wozem? — Mrużę oczy, chcąc wyglądać groźnie.

— On nie należy tylko do chłopaków, jest nas wszystkich. Dopiero zaczyna się rozjaśniać, a zawsze stoi zaparkowany tak, że ledwo go widać zza muru, zwłaszcza wieczorem. Poza tym wyrobimy się pewnie przed ich przyjazdem, więc nie panikuj! — Kładzie mi dłoń na ramieniu i lekko mną potrząsa. — Z resztą, chcesz nieść zakupy taki kawał do domu?

— Mówili, że nie będzie ich całą noc. Zanim otworzą sklepy to zdążą wrócić! Jak nas nie zastaną może zrobić się nieprzyjemnie.

— Pozwalają mi odwiedzać brata, w końcu to najlepsi przyjaciele. Co prawda, zawsze mi towarzyszą, ale czasami chcę pobyć z nim sama. Nie będą tacy wkurzeni, jakoś ich udobrucham. Poza tym druga część naszego wypadu to ważna misja! Na gwałt potrzebne ci jakieś ciuchy, masz tylko tę jedną parę ubrań na sobie! — Karci mnie.

Akurat odzienie jest najmniej ważne. Bardziej potrzebuję ładowarki, żeby uruchomić mój telefon. Zostawiłam Catię w szpitalu, uciekając przed policją. Przez to zapewne wątpi w moją niewinność. Muszę ją przeprosić za to zniknięcie i przekonać, że to nie ja... Nie mam jak się z nią skontaktować, a pójście do szkoły w takiej chwili jest strzałem w kolano, skoro jestem poszukiwana. Na ten moment pozostaje mi się podporządkować i poczekać na te całe zakupy, aby zdobyć potrzebny przedmiot.

— Tak w ogóle mówiłaś jakimi przyjaciółmi są chłopaki i twój brat, ale nigdy ich razem nie widziałam, do tego nikt o nim nie wspomina. — Odzywam się po długiej ciszy.

— Kiedyś mieszkali razem, byli dla siebie jak bracia, ale pewne zdarzenie ich rozdzieliło.

— Jaki on w ogóle jest? — Ciągnę temat.

— Calum to wspaniały facet, taki opiekuńczy i miły. Zna się z pozostałymi od piaskownicy. Niestety pewne okoliczności sprawiły, że Luke poszedł dość niebezpieczną ścieżką. Mój brat, Ashton i Mike nie chcieli pozwolić mu do końca się pogrążyć, więc podążyli za nim. Wiadomo, w końcu zawsze jest raźniej, kiedy masz przy sobie kogoś, komu możesz zaufać. — Sprawia wrażenie dość rozmarzonej, kiedy o nim wspomina.

— A mnie ufasz, że zdradzasz takie szczegóły? W końcu jestem dla was obca. — Wpadam w nerwowy śmiech.

— Jestem jak więzień, nie spotykam już dawnych znajomych. Dlatego cieszy mnie pojawienie się nowej osoby. Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić. — Ciepło się uśmiecha. — Poza tym nie zdradziłam ci nic ważnego.

Pomimo towarzystwa trzech facetów, ona nadal czuje się samotna. Potrzebuje jakiejś koleżanki, której może się wyżalić. Jedziemy teraz na tym samym wózku, ponieważ mnie też odseparowano od przyjaciół. Jest trochę naiwna i otwarta zarazem. Jednak nie widać w niej zadufania czy pogardy dla wszystkiego, co ją otacza. Lepiej w tej gromadce mieć jakiegoś sprzymierzeńca. Jeżeli da radę przekonać chłopaków do swoich racji, może mi pomóc lub nauczyć, jak na nich wpłynąć.

Mrok [Poranione dusze. Tom I] ✔Where stories live. Discover now