Rozdział 23

145 4 7
                                    

Przynajmniej kilka dni zajmuje mi ta cała ich nauka przetrwania, w przerwach natomiast realizujemy różne, egzotyczne pomysły Hemmingsa. Spędzanie z nim więcej czasu nie wychodzi mi na złe, coraz bardziej się do niego przekonuję. Nie jestem specjalnie dobra w prowadzeniu samochodu czy strzelaniu z broni palnej, jednak wystarczy to, aby kogoś spowolnić, zapewnić sobie możliwość ucieczki. W tej chwili tylko tym mogę się zadowolić, ale nie mam na co narzekać. Dzięki temu mogę jechać z nimi do Sackville, a to już samo jest rekompensatą. Co tam zastaniemy? Kolejny makabryczny widok, jak w sierocińcu? Nie wiem, więc gdybanie na ten temat nie ma sensu, już wkrótce się przekonam.

Przyglądam się twarzy kierowcy, z którym mam okazję podążać do celu naszej misji. Blondyn jest skupiony na drodze, co jakiś czas zerka we wsteczne lusterka znudzonym spojrzeniem. Ciężko stwierdzić, co go tak naprawdę nudzi — ta przejażdżka czy moje towarzystwo.

— Jak myślisz, czego możemy się spodziewać? — Próbuję jakoś zagadać.

— Raczej nic miłego, w końcu nie należą do grona subtelnych osób. Zastanawia mnie tylko, czemu chodzi tu o twoją rodzinę. Może to po prostu przypadek? Skoro się nie znacie, to nawet nie powinni o tym wiedzieć. Może faktycznie tak jest. Jeżeli założymy taką ewentualność, to może ktoś inny pociąga za sznurki? Kim jest ten trzeci gracz, jeśli w ogóle istnieje?

— Już sama nie wiem, co o tym myśleć. Pytania same się mnożą, a odpowiedzi zero. Czemu komuś miałoby zależeć na powrocie do tej sprawy po tylu latach? Dlaczego akurat teraz...

Chłopak spogląda na telefon, żeby upewnić się, że zmierzamy w dobrym kierunku. Jesteśmy już prawie na miejscu, z oddali dostrzegam wierzchołki budynków. Dachówki na kształt trójkątów pną się w górę, chcąc dotknąć nieba. Drogę do nich pokonujemy w kilka minut. Rozmiary różnokolorowych budowli wydają się imponujące. Z tak bliskiej odległości nie jestem w stanie dostrzec ich rzeczywistej wielkości.

Kiedy wjeżdżamy do centrum, wprost nie mogę się napatrzeć. Jest ono niemal w całości pokryte zielenią, do której nie mają dostępu samochody. Wszystko dokładnie odgrodzono, aby tylko ludzie mogli przekroczyć te tereny. Wzdłuż ścieżek wyłożonych kostką brukową umiejscowiono ławki, przy których mieszkańcy mogą w spokoju zażyć odpoczynku. Na samym końcu dróżki widnieje ogromny marmurowy pomnik w towarzystwie kamiennych postaci. Nie wiem, kim oni są, ale na pewno informacje o tym zawarto na monumentach. Otoczony jest ogromną ilością doniczkowych kwiatów. Dostrzegam, że miejscowi nie tylko korzystają z ławek, ale mogą skorzystać z dobrodziejstw terenów zielonych i urządzają sobie pikniki, zajmując miejsca na kocach, które służą im do wygodnego siedzenia i zapobiegają ubrudzeniu ciuchów. Wokół nich biegają dzieci wesoło pokrzykując. Wyglądają na prostych ludzi, którzy cieszą się tym, co aktualnie mają. Mogą oni również skryć się przed słońcem między dziko rosnącymi drzewami. Droga, którą jedziemy jest znacznie oddalona od centrum, żeby hałas oraz spaliny samochodów przeszkadzały w niewielkim tylko stopniu. Nawet najbliższe sklepy znajdują się po drugiej stronie jezdni.

— Panuje tu taka harmonia. Tereny zielone są odizolowane od całej reszty, żeby tylko zapewnić mieszkańcom trochę oddechu od codzienności. Mogą obcować sobie z naturą pomiędzy budynkami, sklepami oraz autostradą, które są od nich w miarę oddalone. Jestem pod wrażeniem. — Nie mogę oderwać wzroku od centrum, dopóki go nie opuszczamy.

— Niestety muszę cię rozczarować, ale nasz cel znajduje się na obrzeżach. Gdyby nie fakt, że sprawa z Woodstown wciąż się nie rozwiązała, a ciebie poszukuje policja, moglibyśmy się tam zatrzymać chociaż na chwilę. — Oznajmia.

— Nie dobijaj mnie.

Nie pozwala mi o tym zapomnieć. Sprawa wybuchu w sierocińcu wciąż się przedłuża, a bez moich zeznań nie ruszą z miejsca. Wszyscy obecni oskarżają mnie, jak to twierdzi Catia, więc pojawienie się nagle z wyjaśnieniami i bez żadnego oparcia dowodowego nic nie da. Zdaję sobie sprawę, że tylko pogarszam swoją sytuację, jednak pojawienie się po wcześniejszej ucieczce tylko podważy moją wiarygodność. Jak się pospieszę i uzbieram potrzebne informacje, wtedy wszystko przedstawię policji.

Mrok [Poranione dusze. Tom I] ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang