Rozdział 16

245 4 12
                                    

To jakiś koszmar. Nie można spokojnie wyjść na spotkanie z przyjaciółką, bo od razu atakują cię jakieś typki. Nie można pójść do szkoły, gdyż tam również przyłażą. Nawet w sierocińcu nie mam spokoju, ponieważ tutaj też mogą wejść niezauważeni. Gdzie w takim razie powinnam czuć się bezpiecznie? Czy istnieje takie miejsce? Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? Nie znam motywów "Mroku" czy też Luke'a. Nie wydaje się być jednym, ani drugim. Miał już tyle okazji, żeby mnie wykończyć, ale z żadnej nie skorzystał. Z jakiegoś powodu nie przepada za tamtymi gnidami... Chce mnie wykorzystać, żeby im dopiec. Świetnie, jestem wplątana w jakieś gangsterskie porachunki i nawet nie wiem, czemu. Myśl, Mariso, jak się z tego wyplątać!

Przewracam się na bok, by spojrzeć na przyjaciółkę. Niewinna rudowłosa istotka, która nie jest przy mnie bezpieczna, w sumie nikt nie jest. Z chęcią odcięłabym się od niej i pozostałych, ale nie pozwoli mi na to... Jak mam ochronić moich przyjaciół, jeśli nie potrafię pomóc samej sobie? Ci zwyrodnialcy są niebezpieczni i nie zawahają się użyć ich jako karty przetargowej. Muszę się wykręcić od jakichś wspólnych wyjść, żeby nie widzieli mnie z nimi. Jest tylko jeden problem — dzisiejszy wypad do centrum handlowego. Jak tu się wykręcić?

Może powiem, że jestem zmęczona albo źle się czuję? Raczej w to nie uwierzą. Ewentualnie pani Allen zabroniła mi wychodzić! Nie, nigdy nie karze w ten sposób swoich podopiecznych. Wzywają mnie do szkoły! W weekend – tak, jasne! Dlaczego wymyślenie czegoś jest dzisiaj nad wyraz trudne? Czyżbym straciła resztę swojej kreatywności? Gdyby nie ból lewego ramienia uniemożliwiający zebranie myśli...

— Cholerni zwyrodnialcy... — Szepczę pod nosem.

— Co tam mamroczesz, czyżby cholernie się cieszę na dzisiejsze wyjście?

— Ta, pewnie...

Super, wtopiona. Nie mogę powiedzieć jej prawdy, ale podrzędne kłamstwa też nie wchodzą w grę. Widać było wczoraj, że mi nie uwierzyła, ale też nie chciała drążyć tematu. Nie wiem, czy ma zamiar do niego wrócić, czy poczeka, aż sama wyskoczę z inicjatywą. No nic, pozostaje zatem tylko jedno wyjście...

— W takim razie czas się szykować, chłopaki będą tu za dwie godziny! — Catia energicznym ruchem zrzuca z siebie kołdrę.

***

— Wow! — Entuzjastyczny krzyk wydobywa się z ust moich przyjaciół.

Chcę również podzielać ich zachwyt, jednakże to niemożliwe. Jestem zbyt zajęta nerwowym rozglądaniem się wokół. Mam nadzieję, że uda nam się jakoś ukryć w tłumie. Nawet nie przyglądam się budynkowi.

Przechodzimy przez rozsuwane, szklane drzwi. Naszym oczom ukazuje się bogaty wybór sklepów od samego wejścia. Według umieszczonej na ścianie rozpiski, sklepy spożywcze, księgarnie oraz sklepy z zabawkami są umiejscowione na parterze. Sklepy obuwnicze, odzieżowe oraz z tandetnymi błyskotkami znajdują się na pierwszym piętrze, a drugie poświęcono restauracjom i jakimś knajpkom.

— To gdzie teraz? — Zadając pytanie nerwowo się rozglądam.

— Nie przyszliśmy po nic konkretnego, poza zabawą! W takim razie chodźmy przymierzyć jakieś najdroższe ciuchy i ponabijać się, jak dziwnie w nich wyglądamy. — Catia podaje swoją propozycję.

Ponieważ nikt nie zgłasza sprzeciwów, ruszamy ku ruchomym schodom, które zabierają nas na pierwsze piętro. Od razu wybieramy się do pierwszego z lewej, sklepu z garniturami oraz sukniami wieczorowymi. Krój każdego ubrania znajdującego się w tym sklepie jest paskudny, dlatego moi przyjaciele na pewno będą świetnie się bawić, przymierzając je. Dodatkowo patrząc po metkach, żadna z cen nie schodzi niżej niż 3 tysiące dolarów.

Mrok [Poranione dusze. Tom I] ✔Where stories live. Discover now