Rozdział 14

329 32 3
                                    

Gray McDonna, jestem tak beznadziejnie i szaleńczo w tobie zakochany, że perspektywa nie rozmawiania z tobą przez tydzień przyprawia mnie o mdłości.

Te słowa siedziały w mojej głowie przez kilka sekund, a prawdziwość tych słów w końcu osiedliła się w moim umyśle.

Louis Tomlinson mnie kochał.

Jak powinnam odpowiedzieć? Czy też go kocham? Czy mówił na poważnie? Oszołomiona wpatrywałam się w jego pełną nadziei twarz.

- Gray, proszę. - wymamrotał, biorąc moją dłoń w jego trzęsącą się. Był zdenerwowany i to bardzo. Przesunął swoja wolną rękę na mój policzek, przysuwając jego nos naprzeciwko mojego jak stałam tam, cała w strachu i szoku.

Pocałował mnie w usta, by zobaczyć jak zareaguję.

- Jest dobrze? - zapytał, sprawiając, iż moje wnętrzności się poruszyły.

- O Boże - mruknęłam, chwytając jego policzki w dłonie i złączając nasze usta razem.

Kiedy miałam około ośmiu lat, zmuszałam swojego tatę do czytania mi klasycznej literatury, która znajdowała się w jego biurze. Moją ulubioną książką była "Alicja w krainie czarów". Była taka głupia i ciekawa, a ja chciałam być taka jak ona. Chciałam mieć blond włosy i niebieskie oczy, więc zamiast tego chciałam czytać jej historię i udawać, tak, że rzeczywiście miałam te blond włosy i niebieskie oczy z małą, czarną opaską.

- Ojcze? - zapytałam się go, gdy Alicja wybudziła sie ze snu, uświadamiając sobie, że to jej szkolna książka zmusiła ją do drzemki o tym świecie.

- Tak kochanie? - uśmiechnął się do mnie promiennie.

- Czy Alicja była psychiczna? - na to pytanie sie zaśmiał i spojrzał z powrotem na mnie.

- Czy czasem my wszyscy nie jesteśmy psychiczni?

I nawet teraz myślałam nad tym, czy czasami wszyscy nie jesteśmy psychiczni. Byliśmy psychiczni, bo tacy się urodziliśmy albo dlatego, że mieliśmy załamującą historię, wszyscy jesteśmy szaleni. Myślałam, że to moje zaburzenie, jednak uświadomiłam sobie, że to coś więcej.

Byłam psychiczna. Ale niekiedy psychiczna przez Louisa.

Wszystko, co w nim nienawidziłam i uwielbiałam się powoli połączyło jak dotarło do mnie to jak szczęśliwa byłam. Byłam szczęśliwa, a nie czułam się tak od śmierci swojego ojca. Wszystko, czego chciał to to, bym była właśnie szczęśliwa, a ten chłopak sprawiał, iż tak się czułam. Uwielbiałam jego głupi uśmiech i ten zarozumiały uśmiech dupka, kiedykolwiek wiedział, że ma rację. Uwielbiałam jego intensywne wpatrywanie się. Uwielbiałam jego zmiłowanie do komiksów i nerdowskich programów. Uwielbiałam to jak bardzo kochał dobrą muzykę i to nie ten głupi rap, którym nikt się już nie przejmował. Kochałam go, a wszystko w nim sprawiało, że zaczynałam wariować.

Całowaliśmy się namiętnie przez kilka minut, dopóki jego palce nie zahaczyły o szlufki moim spodni, przyciągając mnie w ten sposób do siebie i wymuszając bym oparła się o drzwi. Trzymał dłoń na moim biodrze i przesunął drugą na moją drugą wolną ręką, łącząc nasze palce, chwytając je ciasno jakby miała zamiar go uderzyć.

I właśnie w tym momencie, drzwi się otworzyły. Upadłabym na dywan, gdybym Louis nie trzymał moich szlufek.

- Gray, wejdź do domu. - usłyszałam głos David'a za sobą, a co za tym szło, po moim ciele przeleciał dreszcz strachu.

- Co ty robisz? - wykrztusiłam, ściskając dłoń Louisa.

- Zamienię słówko z Louisem, a ty pójdzie na górę do swojego pokoju spać. A teraz powiedz dobranoc. - rzekł David, a jego ton był poważny. Przesunęłam się niepewnie w stronę Louisa i pocałowałam go w policzek.

Inked ~ tłumaczenie // L.T.Kde žijí příběhy. Začni objevovat