Rozdział 11

375 30 2
                                    

2 tygodnie później

Będąc szczera, uwielbiałam być dziewczyną Louisa. Każdego ranka witał mnie pocałunkiem w policzek i trzymał mnie za rękę, okazjonalnie przynosił mi na śniadanie coś z fast foodów albo Starbucksa. Pomagał mi przy nauce do mojego śród okresowego egzaminu i przeglądaliśmy nasze notatki do GCSE*. Był ogromnie szczęśliwy, jednak zauważyłam, iż był także ogromnie leniwy. I jakoś sprawił, że Avery z Corą cieszyły się z jego towarzystwa. Avery rozmawiała z nim o książkach, a Cora mogła debatować o bieżących wydarzeniach. Cora odkryła, że byliśmy z Louisem bardzo romantyczni, co sprawiło, iż robiła nam zdjęcia w każdej możliwej chwili.

- Znalazłaś już to jedno dobre zdjęcie? - przypomniałam sobie jak się jej o to zapytałam, któregoś ranka, gdy jadłam McMuffinę przyniesioną mi przez Louisa.

- Niektóre są na poziomie tumblr, ale nie na trzysta funtów. Jeszcze nie, ale jesteśmy blisko. - odpowiedziała.

W drugi tydzień naszego związku, zdecydowałam się w końcu na to, by zrobić coś dla niego. Zamówiłam dwa swetry z Little Green Cars, a oni pomylili się z drugim rozmiarem i praktycznie w nim pływałam. Po wydzwanianiu do firmy i ostrej krytyce, postanowiłam wykorzystać złą sytuację i zrobić z tego coś dobrego, więc dałam ją Louisowi. Upewniając się, iż sweter miał troszeczkę zapachu moich perfum, włożyłam go do swojego plecaka i obudziłam Davida. Nadal nieustannie nalegał na to, by odwozić mnie do szkoły, zamiast pozwolić robić to Louisowi, który proponował to ze sto razy.

David potarł swoją twarz jak wychodził z łóżka, mając na sobie tylko bokserki i szlafrok. Założył kapcie i zmierzyliśmy do drzwi.

***

Wyszłam z samochodu i gdy zamykałam drzwi, pomachałam mu na pożegnanie. Uśmiechnął się, odjeżdżając, co wywołało u mnie tylko westchnięcie. Był zdystansowany i oschły, a nawet sfrustrowany przez cały tydzień.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę dziedzińca, kiedy zauważyłam Louisa, czekającego na mnie na zewnątrz, tak jak robił to codziennie rano, tylko że tym razem trzymał kubek ze Starbucks'a.

Podeszłam do niego szybko i pocałowałam w usta, uśmiechając się delikatnie.

- Dzień dobry, skarbie. - uśmiechnął się, podając mu kubek.

- Dzień dobry, Louis i dziękuję. - odpowiedziałam, trzymając dużą Moccę w dłoniach. - Mam coś dla ciebie. - szepnęłam, na co on uniósł brwi ku górze w zaciekawieniu. Przeciągnęłam swój plecak pod ramieniem i odpięłam zamek, by następnie wyjąć sweter. Rozwinął go i uśmiechnął się promiennie, gdy przeczytał logo.

- Teraz koniecznie muszę zdobyć więcej rzeczy tego zespołu. - powiedział jak złożył sweter i zapiął mój plecak. - Dziękuję ci Gray, podoba mi się. - owinął ręce wokół mojej talii, mówiąc szczerze.

Uśmiechnęłam się i odwróciłam zdenerwowany wzrok, nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Położył palec pod moją brodą i odwrócił moją zarumienioną twarz w jego stronę.

- Jesteś taka zdenerwowana... - mruknął, przerywając jak pogładził swoim kciukiem mój policzek. - To takie urocze. - wymamrotał nim pocałował mnie w czubek nosa i wziął moją wolną rękę w swoją.

Przeszliśmy przez podwójne drzwi naszej szkoły i skierowaliśmy do dziedzińca Richard'a Rose Morton Academy. Dwa tygodnie naszego związku, a ja nadal nie przywykłam do spojrzeń innych, i raczej nie przypuszczałam, że kiedykolwiek bym mogła to zrobić. Jego wytatuowana skóra i moja wręcz idealnie czysta, razem były takie różne i kontrastowe, że ludzie mogli dostać rozdwojenia jaźni. A gdy uświadamiali sobie, że jestem tą dziewczyną, która chodzi z nimi na zajęcia i nigdy się nie odzywa, chyba że do ich otwartych buzi, i kiedy uświadamiali sobie, że Louis właściwie to się uśmiecha, odwracali się do swoich znajomych i wskazywali na nas palcami.

Inked ~ tłumaczenie // L.T.Where stories live. Discover now