Rozdział 6

459 42 3
                                    

- Louis, zamknij się! - powiedziałam w końcu, gdy ten monotonnie mówił o czymś, co szczerze mnie nie obchodziło.

- Gray, jesteś niegrzeczna. - upomniała mnie mama, podając mi talerz. Poprosiła go, by został na obiedzie i ku mojemu zaskoczeniu, zgodził się, co wyjaśniało, dlaczego siedział obok mnie, na przeciwko mojej matki, jedząc ryż z fasolą i stekiem. 

Westchnęłam jak Louis postanowił kontynuować swój monolog.

- Więc się wyprowadziłem. - dokończył.

- Mieszkasz sam? Chłopak w twoim wieku nie powinien mieszkać sam. - skomentowała moja mama, sprawiając, iż zadrwiłam.

- Yeah, to nie jest takie złe, to znaczy, nie lubię pracować w Toys R'usale-

- Pracujesz w Toys R'us?! - weszłam mu w słowo, niemalże dławiąc się jedzeniem.

- Yeah, yeah. Nienajlepsza to praca, ale  wystarczająco mi płacą. - odpowiedział.

- Naprawdę? - mama się zaśmiała.

Skończyliśmy jeść w komfortowej ciszy,a następnie zaczęliśmy sprzątać ze stołu. W tym samym momenice rozległo się pukanie do drzwi.

- Otworzę. - mruknęłam, idąc do przedpokoju.

- Ale pochmurono! - krzyknął, sprawiając, iż oczy wyszły mi z orbit i lekko się uśmiechnęłam.

- Wujek David! - przytuliłam go. Jego ramiona objęły mnie ciasno, co dało mi poczucie bezpieczeństwa. - Myślałam, że nie przyjedziesz do następnego weekendu! - zaśmiałam sie po raz kolejny, gdy się odsunęliśmy od siebie.

- Eh eh eh! Zasada numer jeden-

- David zawsze kłamie. - dokończyła za niego mama, a uśmiech pojawił się na naszych ustach.

Louis wpatrywał się w Davida jakby był obcym zwierzakiem, niezbyt interesującym, bardziej przerażającym.

- A kim jest ten młody mężczyzna? - zapytał się David, wkładając dłonie do kieszeni swojego płaszcza. Mój wujek jest prawdopodobnie najbardziej interesującym facetem na całej planecie. Potrafi mówić szybko i powoli, w zależności od bieżącego tematu. Nosił okulary, choć zależało to od pogody i ubierał płaszcz wraz z conversami, co było jego nieodłączną częścią. Jego włosy były cały czas ułożone do góry, a mój ojciec miał w zwyczaju rzucać kąśliwe uwagi, mówiąc, iż próbuje on ukryć oznaki starzenia się, co w zasadzie nie działa.

Louis nic nie mówił, po raz pierwszy. Oczy miał wielkości księżyca, a dłonie mu się trzęsły, zmuszając go do tego, by włożył je do kieszeni swoich spodni.

- Um... To Louis Tomlinson... Jest... Przyjacielem? - odpowiedziałam, co zabrzmiało bardziej jak pytanie niż odpowiedź.

- David, gdzie jest twój bagaż? - zapytała mama, odwracając jego uwagę ode mnie i Louisa. 

Spojrzałam na Louisa, by ujrzeć, że cały się trząsł.

- Louis, chcesz może wody albo coś? - szepnęłam to pytanie, więc mama i David nie mogli nas usłyszeć, poza tym byli zajęci śmianiem się, zanosząc bagaże do pokoju gościnnego.

Pokiwał twierdząco głową i złapał moją dłoń, jakby od tego zależało jego życie. Zerknęłam na niego zmieszana i zaprowadziłam nas do kuchni, otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej szklankę, a sekundę później odwrócił mnie do siebie przodem, by móc na mnie spojrzeć.

- Louis, co do cholery-?

- Boże, jesteś piękna. - odpowiedział, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Poczułam jak policzki mi płoną.

- Um.. Dziękuję? 

- Boże, Gray. - mruknął, dotknął mojego policzka swoją dłonią, a drugą ścisnął moją.

Louis' POV

Muśnij jej policzek. Tak zrobiłem.

Ściśnij jej dłoń. Zrobione. Dlaczego znowu słuchałem tego głosu? Czemu wykonywałem jego każdą instrukcję?

Oh tak, ponieważ uświadomiłem sobie teraz, iż miał ten sam głos, co David.

- Louis, wszystko okay? - zapytała Gray, a jej cudowne, zielone oczy utkwione były we mnie w czystym zmieszaniu.

- Tak, jest dobrze, kochanie. - odpowiedziałem, głaszcząc jej policzek. Gray była wspaniałą dziewczyną, jednak ten głos miał całkowicie inne plany niż moje. Zwiariuję.

Oh, moment, już zwariowałem.

Powoli przyłożyłem swoje usta do jej, łącząc je w pocałunku, wkładając w to tyle namiętności i subtelności, ile tylko mogłem.

Louis, odsuń się od niej, teraz, powiedział głos, ale zignorowałem go, pogłębiając pocałunek. W momencie, gdy Gray zdjęła moją beanie i złapała za moje włosy, usłyszałem krzych dochodzący z góry. Gray natychmiast odsuneła się ode mnie, a ja spojrzałem w tamtą stronę, wkładając bardzo dużo wysiłku w to, by zrozumieć, o co chodzi. 

Westchnąłem i podążyłem za nią, na górę.

- Mamo! David! - zawołała Gray, kiedy znaleźliśmy się w przedpokoju, pokonując drogę do pokoju gościnnego.

- Uspokój sie Lila! To tylko pająk. - David się zaśmiał, przechwytując pajęczaka do plastikowego kubeczka. Otworzył okno, które mieścił się obok biurka i poołożył go na drzewie, którego gałezie znajdowały się blisko okna.

- Zawału serca bym przez ciebie dostała! - Gray przyłożyła swoją dłoń do klatki piersiowej. Zaśmiałem się i spojrzałem na Davida. Przyglądał mi się uważnie. Poczułem nagle, że dłonie zaczynają mi drżeć, oczy palić, a gardło zacieśniać. Czym on jest? Kim on jest? Dlaczego mi to robi?

- David, czemu go po prostu nie zabiłeś? - Pani McDonna zapytała, przyciągając w ten sposób całą jego uwagę na siebie, co zaprzestało ataku na prawie całe moje ciało.

Kto to jest?

David.

Imię brzmiało tak znajomo, ale tak bardzo poza zasięgiem tak jakbym starał się odnaleźć kogoś w gęstej mgle. Może to jego włosy? Albo sposób, w jaki chował dłonie do kieszeni swojego płaszcza?

Tego płaszcza!

Tak, to był płaszcz! Widziałem go już wcześniej! Widziałem go w noc, gdy... Potrząsnąłem głową.

Nie. Nie zamierzam myśleć o tej nocy. Ta noc nie może po raz kolejny wniknąć do mojego umysłu. Cóż, w sumie to dopóki Harry się nie pokazał, by mnie odnaleźć, nie myślałem, że mu się uda. Tak dobrze się ukrywałem! 

Westchnąłem wewnętrznie, mając nadzieję, że przez ten czas, gdy mnie będzie chciał złapać, uświadomi sobie, iż to nie byłem wcale ja.

To nie byłem ja.

To nie byłem ja.


taki krótki, noworoczny rozdział :) Szczęścia w Nowym Roku! 

Inked ~ tłumaczenie // L.T.Where stories live. Discover now