Rozdział 2

859 56 4
                                    

Na zewnątrz było gorąco, więc wracanie ze szkoły w trzydziestu stopniach wywoływało u mnie uśmiech. Nie sądziłam, żeby profesor Hark zauważył to, iż wyszłam z jego zajęć, głównie dlatego, że obdarował mnie potwierdzającym skinieniem jak wymykałam się na korytarz. Moje conversy uderzały o chodnik jak rozmyślałam o tym, co powiedział mi Louis, o tym, że zawsze wyglądałam na smutną i załamaną, a potem pomyślałam o Corze, która mówiła, iż ciągle robię to samo.

Przygryzłam wargę, kontynuując przechodzenie obok kilku bloków mieszkalnych, by dotrzeć do swojego domu. Był to piękny, żółty, dwupiętrowy dom, z brukowanym podjazdem i trwanikiem wypełnionym drzewami i kwiatami.

Otworzyłam drzwi swoim kluczem i wchodząc, usłyszałam jak mama z kimś rozmawia o przepisie na kurczaka, którego znalzła. Prawdopodobnie na stronie Marthy Stewart albo innej, podobnej osoby.

- Wróciłam! - zawołałam, odwieszając klucze na haczyk. Mama wyjrzała z kuchni, by upewnić się, iż byłam to ja, a nie jakiś przestępca z moim głosem.

- Gray, gdzieś ty się powiedziewała? - zapytała, wycierając wodę ze swoich dłoni. Musiała właśnie skończyć zmywać naczynia.

- Byłam w kozie. - odparłam, stanęłam na schodach.

- Co? Czemu? - położyła ręce na biodrach.

- Rozmawiałam na lekcji.

- Rozmawiałaś z Corą, czy Avery?

- Z żadną z nich, z innym znajomym z klasy. - powiedziałam jej, zaczynając wchodzić do góry.

- Jakim znajomym? - zaczęła biec za mną po schodach.

- Louisem Tomlinsonem! - krzyknęłam, zamykając mamie drzwi przed nosem. Dwie ściany mojego pokoju zajmowały książki i filmy. Nazwy książke współgrały z nazwami filmów. Miałam nawet kilka komiksów upchanych gdzieś po kątach półek. Tylko jedna czwarta mojej szafy mieściła właściwie ubrania i buty, resztę zajmowały stare nagrania, płyty i kasety, wszystko idelanie ułożone w pudełkach albo na półkach.

Podeszłam do swojego biurka i wyjęłam płytę, która znajdowała się w wieży, po czym włożyłam ją do opakowania. Zamieniłam ją na "najlepsze lata sześćdziesiąte" i zaczęłam robić zadanie domowe.

Po około godzinie, prawie skończyłam lekcje i wtedy usłyszałam puknie do drzwi wejściowych. Westchnęłam i dałam głośniej muzykę, tak bym mogła ją słyszeć na dole. Następnie zbiegłam po schodach, krzycząc do mamy, iż otworzę. Otworzyłam drzwi, a przed oczami ukazał mi się Louis Tomlinson we własnej osobie.

Twist&Shout The Topnotes... Dobry wybór. - powiedział odnosząc się do piosenki, która w tym momencie grała.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam, przymykając trochę drzwi.

- Oh, cóż, przyszedłem ci powiedzieć, że jutro wychodzimy o ósmej. Odbiorę cię.

- Nie idę.

- Skarbie, to nie było pytanie.

- Gray, kto przyszedł? - zapytała się moja mama jak otworzyła drzwi w momencie, gdy piosenka zmieniła się na Johnny B. Goode Chuck Berry'ego.

- Witam, pani McDonna, nazywam się Louis Tomlinson. - uśmiechnął się jakby wygrał nagrodę, wyrzucając rękę w stronę mojej mamy, a potem uścisnął sobie z nią dłoń.

- Oh, ty jesteś tym chłopcem, przez którego moja córka trafiła do kozy! - powiedziała niemiło. Wymiatasz, mamo.

- Proszę mi wybaczyć, mówiłem tylko pani córce, że wygląda naprawdę uroczo. - powiedział jej, co sprawiło, iż szczęka mi opadła.

Inked ~ tłumaczenie // L.T.Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin