Rozdział 1

52 7 2
                                    

- Julie, masz wszystko? Na pewno wszystko spakowałaś? - spytał mój tata, gdy już ubierałam buty i szykowałam się do wyjścia.

- Tak. Raczej tak... - odparłam mu - Nie stresuj się tak wszystko będzie dobrze.
- Pamiętaj że jakby skończyły ci się leki to napisz.

- Tak, pamiętam. - odpowiedziałam mojej mamie po czym mocno ją ścisnęłam na pożegnanie. A przed udaniem się na peron jeszcze raz spojrzałam w lustro. Nie jestem brzydka, a przynajmniej ja tak nie uważam. Mam długie, jasno brązowe włosy i piwne oczy z całkiem długimi rzęsami. Moja talia nie zadziwia ale nie jest najgorsza, a jeśli chodzi o mój wzrost to jestem dosyć niska, ale raczej mi to nie przeszkadza.

- I proszę cię o jeszcze jedno... - zaczęła moja mama - mimo tego co się stało nie zamykaj się na ludzi.

- Dobrze, postaram się. - nie mogłam jej tego obiecać, nie chciałam mówić: ,,spokojnie już wszystko jest okej", bo nie było i świadczy o tym sam fakt że musiałam się przenieść z Beauxbatons do Hogwartu. Tak, właśnie tam się wybierałam, a konkretnie to na dworzec King's Cross w Londynie na peron 9 i 3/4 skąd odjeżdża mój pociąg.

- Jesteś gotowa? - zapytała.

- Jestem. - powiedziałam po czym podeszłam do ojca a on deportował nas i moje bagaże na dworzec.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział po czym wręczył mi bilet na pociąg - No to co? Powodzenia skarbie. Wysyłaj list conajmniej raz w tygodniu, bo będziemy się z mamą martwić.

- Będę. Obiecuję. - przytuliłam go jeszcze na pożegnanie i ruszyłam wraz z moim wózkiem szukać mojego peronu. Szukałam chyba 15 minut i nic, jakby w ogóle nie istniał. Już traciłam nadzieję ale zauważyłam dziewczynę u której na bagażu widniało logo jednego z domów w Hogwarcie.

- Hej. - podeszłam do niej - Wiesz może jak dostać się na peron 9 i 3/4?

- Tak, wiem. Jestem Pansy, Pansy Parkinson. - podała mi rękę - Zaprowadzę cię.

- Ja jestem Julie Montes. - także podałam jej rękę - Miło cię poznać. Dzięki za pomoc, już myślałam że nigdy się tam nie dostanę.

- Nie ma sprawy. To tu. - pokazała na ścianę - Wiem jak to wygląda, ale wystarczy że wejdziesz w tę ścianę. - powiedziała, a ja wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia no bo jak tu inaczej zareagować gdy ktoś ci mówi że masz wejść w ścianę. Mimo że żyje w magicznym świecie to tego się nie spodziewałam.

- Jeśli to głupi żart to przysięgam że...

- Nie, obiecuję. - przerwała mi brunetka - Ale rozumiem że mi nie ufasz, znamy się 5 minut. Wejdę pierwsza, a ty wejdź od razu po mnie. - powiedziała po czym przeszła przez ścianę. Tak jak kazała weszłam od razu za nią a moim oczom ukazała się masa ludzi, którzy tak samo jak ja zamierzali właśnie wsiąść do Hogwart Express. Rozejrzałam się ale nie mogłam nigdzie znaleźć mojej nowej... Eee... Koleżanki? Nie wiem jak mam ją nazywać, w każdym razie nigdzie jej nie widziałam, więc udałam się do pociągu. Szukałam wolnego przedziału aż nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.

- Julie! Tutaj! - to była oczywiście Pansy. Nie ukrywam że zdziwiło mnie że chce abym usiadła z nią i zapewne także z jej znajomymi mimo że zna mnie tak krótko, ale zrobiło mi się miło że nie będę musiała te kilka godzin siedzieć sama. Weszłam do przedziału do którego zawołała mnie Parkinson.

- No to Julie, to są Draco Malfoy - powiedziała wskazując na blondyna o jasnej karnacji i szarych oczach - a to Blaise Zabini - dodała pokazując tym razem na czarnoskórego chłopaka o czarnych włosach i brązowych oczach.

- Miło was poznać. - zwróciłam się do chłopaków - Jestem Julie Montes.

- Ciebie też miło poznać. - powiedział brunet.

- Nie stój tak, siadaj. - powiedziała ciemnooka wskazując miejsce obok siebie - To właściwie czemu dopiero teraz dołączysz do Hogwartu? Chodziłaś wcześniej do innej szkoły magii?

- Tak, do Beauxbatons.

- Dlaczego się przeniosłaś? - spytał Zabini.

- Blaise! - podniosła głos Pansy.

- No co?

- Nie wypytuj jej tak.

- Spokojnie, nie szkodzi, normalne pytanie. - powiedziałam, ale nie wiedziałam co mam odpowiedzieć na pytanie jakie zadał mi brązowooki. No bo co mam powiedzieć? Bo na pewno nie prawdę. Nie rozmawiam o tym co się stało nawet z rodzicami, a już na pewno nie chciałam o tym rozmawiać z osobami które dopiero poznałam! Więc po prostu zmieniłam temat - Opowiecie mi coś o Hogwarcie?

- Hogwart... Żałosna imitacja szkoły... - powiedział Draco.

- Przestań Malfoy. - powiedział czarnowłosy po czym zwrócił się do mnie - Hogwart w cale nie jest taki zły jak mówi ten gbur. - na te słowa drugi chłopak przewrócił oczami. Reszta podróży upłynęła na opowiadaniu mi o Hogwarcie i ludziach w nim a także samych sobie. Jedyną osobą która prawie wcale się nie odzywała był blondyn. Dowiedziałam się między innymi że w tej szkole są cztery domy, a wybiera je tiara przydziału. Każdy odzwierciedla inne cechy charakteru i byłam bardzo ciekawa do jakiego domu ja zostanę przydzielona. Blaise, Pansy i Draco należeli do slitherinu, więc byłoby chyba najlepiej gdybym ja też była w tym domu bo już kogoś znałam. No cóż... Zobaczymy jak to będzie.

***
A więc tak, to pierwszy rozdział i dajcie znać co myślicie w komentarzach i pamiętajcie o tym, że akcja się jeszcze rozkręci.

Przeszłość nie znika... / hpWhere stories live. Discover now