Rozdział 18

4 0 0
                                    

Na koniec tego dnia siadłam do pisania mojego pamiętnika. Zawsze gdy w nim pisze przypominają mi się chwile spędzone z Marcusem, zarówno te wspaniałe jak i te które mnie całkowicie wyniszczyły.

Starałam się skupić na tym co mam napisać bo gdy to robię zawsze jest mi lżej, ale nie jest to takie proste kiedy przez głowę przepływają mi myśli o nim o tym co ze mną zrobił.

Po napisaniu wpisu naszła nagła odwaga i potrzeba przeczytania tamtych wpisów, co po długim czasie namysłu zrobiłam.

Otworzyłam więc na losowej stronie i zaczęłam czytać: ,,Nie daje już rady... kocham Marcusa, ale on znowu mnie okłamał. Ostatnim razem obiecał że nigdy więcej tego nie zrobi, a dzisiaj... dzisiaj zrobił to już drugi raz w tym miesiącu..."

Gdy przeczytałam te kilka linijek łzy zaczęły mi same napływać do oczu, a ja mimowolnie przerzuciłam wzrok na moje ręce, a konkretniej na ramiona, które zawsze są zasłonięte.

Po chwili czytałam dalej: ,,Wiem że nie chciał zrobić mi krzywdy... po prostu go poniosło..."

Jakie to są kurwa kłamstwa... oczywiście że chciał... to po prostu ja byłam zbyt głupia i naiwna żeby to dostrzec.

,,To też moja wina, nie powinnam tyle czasu spędzać z Jackiem..."

-To nie była moja wina... - powiedziałam do siebie próbując sama siebie utwierdzić w tym przekonaniu.

Podczas czytania tego przypomniał mi się incydent z przed pierwszej imprezy i to zakrywanie siniaków...

Bo tak... to jego wina, a nie żadnej bójki...

To on mi to zrobił...

Najgorsze w tym wszystkim było to że mimo iż zdawałam sobie sprawę że to nie moja wina to jednak część mnie nadal wierzyła jego słowom. Słowom, które mnie raniły nie mniej niż uderzenie. Słowom, które ciągle miałam w głowie. Słowom, które wmawiały mi że na to wszystko zasłużyłam i że to moja wina.

Czytając to odcięłam się trochę od świata I nie zauważyłam mojej wchodzącej do pokoju współlokatorki.

- Co się stało? - spytałam mnie zanipokojona ślizgonka po czym spojrzała na moje ręce w których nadal spoczywał mój pamiętnik.

- Nic takiego... ja tylko... wspominałam sobie i... - próbowałam na szybko coś wymyślić - po prostu się wzruszyłam.

- Na pewno? - dopytywała dalej Pansy - Bo wyglądasz na smutną...

- Tak, na pewno... - odparłam oczywiście nie zgodnie z tym co czułam podtrzymując się przy tym od ponownego rozpłakania się.

- A to co? - spytała po chwili ciszy brunetka wskazując na fioletowy zeszyt.

- To mój pamiętnik. - wychrupiałam cicho nie chcąc odpowiadać na to pytanie.

- Ty piszesz pamiętnik? - odparła zdziwiona Parkinson.

- Jak widać...

- Ja też kiedyś pisałam pamiętnik, ale w moim było o moich wielkich miłościach w wieku 8 lat. - powiedziała brunetka i obie się zaśmiałysmy - A ty o czym zazwyczaj piszesz?

I to było wbrew pozorom trudne pytanie. Bo gdy tak patrzę na te stare strony pojawia się tam cały czas wątek Marcusa, natomiast przed nim też prowadziłam pamiętnik i były to zwykłe opisy każdego dnia, w którym wydarzyło się coś co warto było zapamiętać albo użalanie się nad sobą i wyrzucanie z siebie najmniejszych żali. Jakby na to nie patrzeć wpisy o moim byłym to też opisy dnia albo trudnych sytuacji.

Przeszłość nie znika... / hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz