Rozdział 19

4 2 0
                                    

Obudziłam się w sobotę około godziny piątej nad ranem i nie mogłam już dalej zasnąć, więc aby nie obudzić Pansy udałam się do pokoju wspólnego Slitherinu. Moją głowę zaprzątało wiele różnych myśli, z resztą jak zawsze, lecz tą najbardziej przewijającą się w mojej głowie była myśl o spotkaniu z Edenem.

Niby normalna sprawa — dwoje znajomych ze szkoły idzie się przejść. Otóż nie, bo serce jednego z tych znajomych chce bić dla drugiego, natomiast serce tego drugiego przeżyło zbyt wiele i nie chce już bić dla nikogo — często nawet dla siebie.

Ja byłam oczywiście tym drugim znajomym, ale ja nie bałam się tego, że znowu ktoś mnie zrani, lecz że to ja zranię kogoś.

Nie wiedziałam w jakim stopniu podobałam się chłopakowi. Nie miałam pojęcia czy jestem dla niego czymś w rodzaju krótkiej szkolnej miłości i to tylko zauroczenie, czy jednak on naprawdę coś do mnie czuje. Wolałam myśleć, że to pierwsze, bo w przeciwnym wypadku nie wiem co bym zrobiła. Zwyczajnie nie byłam na takie coś gotowa.

Zastanawiałam się jak pokazać mu mój stosunek do niego i fakt iż nic do niego nie czuję, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Przecież nie mogłam mu tego powiedzieć wprost, zwłaszcza że on tego nie zrobił. Chociaż gdyby nawet tak się stało to prędzej bym uciekła z Hogwartu niż cokolwiek powiedziała.

Moje rozmyślania przerwał wchodzący do pomieszczenia Malfoy, którego twarz wyrażała niemałe zdziwienie moją obecnością. Nie wyszedł on jednak ze swojego dormitorium, tylko z korytarza.

- Co tu robisz o tej godzinie? - spytał blondyn otrząsnowszy się.

- Nie mogłam spać. - odpowiedziałam, po czym zorientowałam się, że to on przed chwilą wrócił z jakiejś nocnej wyprawy po szkole - Lepiej mi powiedz co ty tu robisz.

- Byłem się przejść. - odparł zamyślonym tonem po chwili namysłu.

- O 5 nad ranem? - dopytywałam dalej.

- Dokładnie tak.

- I gdzie niby byłeś?

- A ty co taka ciekawska? - spytał wreszcie jawnie poirytowany moimi pytaniami.

- Tak jakoś mam. - powiedziałam prędko nie dając za wygraną.

- Wiesz... - zaczął ślizgon - ja też często jestem ciekawski. Mowią jednak że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

- To prawda, jednak ja uważam że i tak nie mam co liczyć na niebo.

- Skoro tak sądzisz. - odparł niechętnie i już chciał iść do swojego pokoju, ale ze mną nie ma tak łatwo. Coś było nie tak, a ja postawiłam sobie za cel dowiedzieć się co to takiego.

- Nie odpowiedziałeś na pytanie... - gdy wypowiadałam te słowa usłyszałam westchnięcie Dracona, które wyrażało zarazem jego irytację jak i fakt iż myślał że uda mu się wywinąć bez odpowiedzi.

Szarooki odwrócił się i z powrotem podszedł do mnie, po czym chwilę myślał nad odpowiedzią. W pewnej chwili zauważylam w jego oczach ten szczególny błysk, natomiast jego twarz miała wyraz w stylu: ciekawe co teraz powiesz.

- Skoro już zadajemy sobie pytania to może i ty mi na jedno odpowiesz co?

- No dawaj. - odparłam nieco mniej pewnym siebie tonem.

- Kim jest Marcus? - to pytanie zmiotło mnie z planszy. Nie wiedziałam skąd wie, ile wie ani co wie, ale skądś o nim wiedział. Zastanawiało mnie czy Dracon wie kim on jest i tylko się ze mną drażni czy jednak naprawdę nie wie.

- Co? - spytałam chcąc sprawdzić czy aby na pewno się nie przesłyszałam. Nie potrafiłam jednak ukryć tego, że coś we mnie pękło w tamtym momencie, a moje serce zaczęło bić conajmniej 2 razy szybciej.

Przeszłość nie znika... / hpWhere stories live. Discover now