4

323 39 10
                                    

San nie robił zbyt wiele w zamku od tamtego dnia. Towarzyszył księciu w obradach stojąc u jego boku, wysłuchiwał jego wrednego tonu głosu kiedy czyścił jego zbroję, naprawiał mu łuk, a nawet czasem po nim sprzątał.
Był zbyt zmęczony wizją kłótni by odmawiać.

Przez chwilę nawet stracił nadzieję na to, że przyda się mu do czegokolwiek innego. Książę nic nie robił. Czasem ćwiczył, San jedyne podawał mu wtedy strzały bądź udawał przeciwnika, ale głównie leżał i zrzędził.

W końcu padło hasło, które od razu go ożywiło. Polowanie.
San urodził się w siodle i kochał polowania. Nie był rzecz jasna typem osoby znęcającej się nad zwierzętami. Tak naprawdę zawsze miał do nich ogromny szacunek, a ich śmierć traktował jak oddanie życia za życie. Musiał w końcu coś jeść, nigdy nie zabijał dla zabawy. Został zbudzony przez Seonghwę, który nie był ani trochę ucieszony tym, że musiał to zrobić.

Niemal wyrwał go z łóżka wykrzywiając usta w skwaszonym uśmiechu.

- Musimy być gotowi przed świtem.

- Dlaczego?- Ziewnął nie do końca obudzony gdy podnosił się z zimnej podłogi.

- Jesteś niemożliwy San- pomógł mu wstać podając rękę.- Musisz przygotować konie. Będziemy kierować się na północy wschód.

- To w kierunku przełęczy.

- Dlatego konie muszą być dobrze przygotowane, będziemy iść po górzystym terenie. Shoma ci pokaże.

- Kto?

- Jest równie oschła co jej imię. Nie przeoczysz. Z jakiegoś powodu Wooyoung jej nie trawi. Uważa, że się do niego zaleca. Szczerze? Nigdy tego nie zauważyłem, ale on uparcie nie chce z nią pracować. Niestety nikt nie zna pobliskich lasów lepiej niż ona.

- Zaleca?

- Mówiłem, że pewnie tylko to sobie uroił. Ma wielki kompleks swojej osoby, czasem musi coś sobie wmówić. Idź już San.

Nie przedłużał już tego, od razu się ubrał i udał do stajni gdzie faktycznie siodłała konie pewna kobieta. Była od niego dużo niższa, jej jasny warkocz sięgał a do łopatek, a oczy pomalowane na czarno wydawały się nawet większe niż były. Nie wyglądała jak typowa kobieta. Odziana była w męskie ubrania, na dłoniach widniało wiele blizn, a ona sama sprawiała wrażenie bardzo twardej osoby.

- Dzień dobry.

Odwróciła się w jego kierunku trzymając ciężkie siodło, które od razu zarzuciła na zwierzę. Otrzepała dłonie z sierści i podała mu rękę.

- Shoma.

- San. Jestem nowym...

- Rycerzem księcia. Każdy już o tobie słyszał San. Ale co tu robisz zamiast budzić go teraz ze słodkiego snu?

San wzruszył ramionami.

- Nie pisałem się na bycie pokojówką.

Dziewczyna uśmiechnęła się, a w jej oczach było widać, że nabrała do Sana nagłego szacunku.

- Nie dajesz sobą pomiatać, mądrze.

- Życie mnie nauczyło, że nie zawsze może być łatwo. Osiodłałaś już wszystkie konie.

Pokręciła głową i wbiła zirytowany wzrok w podłogę.

- Mam zakaz dotykania konia księcia. Zawsze ktoś przychodzi i go ogarnia, dzisiaj nikt poza tobą się nie zjawił.

- Ja mam to zrobić?

- Najwyraźniej.

Pamiętał dobrze jego ostatnią rozmowę z księciem, zanim jeszcze w ogóle odkrył, że nim jest. Dostał absolutny zakaz zbliżania się do Echo. Popatrzył na białego konia, który wydawał się jeszcze bardzo zaspany, a potem na Shomę, która popędziła go gestem dłoni.

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now