20

348 38 12
                                    

San czuł się źle z tym co zrobił, tak naprawdę w najokrutniejszy sposób wyznał księciu prawdę o tym co czuje, chciał to ukrywać, a nie okazywać w dodatku w tak szybkim czasie. Nie mógł jednak znieść myśli o tym, że Wooyoung mógłby żyć w tak wielkim błędzie. Seonghwa? Miałby kochać Seonghwę? Nawet go do końca nie znał, był zresztą od niego dużo starszy i traktował jak podlotka. Odrzucała go ta myśl.

Oczywiście, że książę nigdy nie powinien dowiedzieć się o jego prawdziwych uczuciach i naprawdę miał zamiar to ukrywać. Ale nie pozwolił by żył w niewiedzy, myśląc, że jego serce mogłoby należeć do kogoś innego. To nieprawda.
Adorował księcia, uważał za najcenniejszy skarb. Po jakimś czasie nawet nie pytał już siebie dlaczego tak się stało, logicznym było dla niego kochanie tak wspaniałej istoty. Nawet pomimo kłótni, które niegdyś ich dzieliły.

Ale to, że wiedzieli o swoich uczuciach (choć te księcia dalej nie były do końca jasne) nie znaczy, że mogli jawnie o tym mówić. Może nakładał się na to też wstyd, może strach, ale nic między nimi nie było jasne. Żyli chwilą, nie rozmawiali o uczuciach.

San dostał nowy pokój.

Pewnego dnia przyszła po niego pokojówka i zaprowadziła go do całkiem innego pomieszczenia, w tym samym skrzydle, gdzie spał Wooyoung, znacznie cieplejszym i ładniejszym. Pokój nie był ani duży, ani bogato zdobiony, ale i tak uważał, że na niego nie zasługuje. Inni rycerze zaczynali patrzeć na niego z ukosa, nawet Seonghwa, ale dzięki temu gdzie teraz spał, mógł więcej czasu spędzać z księciem, a nawet przesmykiwać się do jego komnaty niezauważony.

Tak zaczęły się dla nich obu najbardziej burzliwe dni w ich życiu. Ukradkiem rzucane spojrzenia podczas spotkań z królem, upijanie skrycie wzajemnie łyków z jednego kielicha, czy muskanie się dłońmi gdy nikt nie patrzył.

San chętnie uczył też księcia łucznictwa, a gdy nikt nie patrzył Wooyoung pokazywał mu techniki walki mieczem.

Uwielbiał to robić, kochał wręcz patrzeć jak San posługuje się bronią wyglądał wtedy tak dostojnie i samo to sprawiało, że Wooyoung zaczynał czuć się dziwnie.

- Trochę wyżej- podniósł palcem ostrze kiedy San próbował utrzymać pozycję.

- Trochę to ciężkie Young, nie tak łatwo trzymać go długo w takiej pozycji.

Wooyoung przyjrzał się dokładnie jego muskularnym ramionom i uśmiechnął się na myśl, że potrzyma go tak jeszcze kilka sekund.
Robiło się powoli zbyt zimno by ćwiczyć na dziedzińcu, dlatego zajmowali salę treningową. Sanowi to wystarczyło, uczył się podstaw, nie potrzebował koniecznie naturalnego terenu. Miał więc na sobie jedynie skórzane spodnie i lnianą koszulę z kilkoma guzikami umieszczonymi nieco niżej niż zazwyczaj. To sprawiało, że jego obojczyki były odsłonięte.

- Dobrze, starczy- zaśmiał się, a San opuścił miecz w ułamku sekundy. Ostrze uderzyło o podłogę z charakterystycznym dźwiękiem.

- Bogowie, wykończysz mnie- dyszał ciężko.

- To nie koniec. Teraz zobaczymy co naprawdę potrafisz.

Złapał za drugi miecz, przerzucił go sobie miedzy dłońmi i wykonał pierwszy ruch wprost na Sana.

Ten nie mając wyboru musiał się obronić. Stal otarła się o siebie, a ich twarze oddzielone mieczami dzieliło kilkanaście centymetrów.

- Nie będę z tobą walczył.

- Naprawdę?- Zironizował i przerwał morderczy pojedynek spojrzeń.

Chciał podciąć Sana, ten jednak desperacko obronił się w ostatniej chwili parując atak.

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now