19

307 39 35
                                    

Wooyoung musiał dowiedzieć się o kogo chodziło. Nie wierzył, że ktoś mógł być dla Sana taki ważny, chodziło o kogoś z Naverk? Ale tam z nikim takim się nie spotkał. Może ktoś w zamku? W końcu kiedy Wooyoung był chory to San spędzał większość czasu samotnie. Albo w czyimś towarzystwie...

Z kim go widywano?
Pomyślał o Shomie, to był łatwy traf bo książę nienawidził jej i bez tego. Potem jednak przypomniał sobie o tym co mówił mu San.
Więc kto? Seonghwa był jedynym rycerzem, z którym trzymał, ale był bardzo chłodny i osobliwy. Nie sądził by San interesował się kimś takim. Z drugiej strony jednak wszystko było możliwe.

San pierwszy raz spał dłużej od niego. Musiał być naprawdę przygnębiony tym wszystkim co wydarzyło się poprzedniego dnia. Gdy Wooyoung więc się zbudził, opuścił komnatę by nie stresować go pobudką. Postanowił z braku zajęcia przejść się po korytarzach, odwiedzić stare kąty, posłuchać o czym rozmawia zamek.

Spotkał Shomę na najniższym piętrze i przysięgał, że nie ma ochoty z nią rozmawiać. Na jego nieszczęście dziewczyna szła prosto w jego stronę.

- Wasza wysokość- skłoniła się zdecydowanie za krótko.- Wiesz może gdzie jest Choi San? Szukałam go bo obiecał mi pomóc zająć się końmi, niestety nigdzie go nie ma. Jak widzę również z tobą.

- Tak, San dostał ode mnie dodatkowe zadanie. I nie pojawi się jeszcze przez jakie czas.

- Ale mój panie- zaczepiła go znowu gdy chciał odejść- San naprawdę się przepracowuje i myslalam, że...

- To nie myśl. Shoma- wymówił jej imię z odrazą.- Ja decyduje co jest dla niego dobre. Od kiedy jesteście tak blisko, hm? Chyba wiesz, że związki w zamku są zabronione. Nie jesteś tu, żeby szukać wpadki, a służyć swojemu narodowi. Muszę przyznać, że nie będę za tobą bardzo tęsknić, ale San jest dobrym rycerzem. Cennym. Więc jeśli przez ciebie będzie musiał odejść, to...

Dziewczyna popatrzyła na niego z nienawiścią w oczach, ale nawet go to nie ruszyło.

- Zapewniam, że to się nie stanie. Ani ja ani San nie widzimy siebie w taki sposób.

Przytaknął z wyższością i choć był od niej niższy, to zarzucił rąbek peleryny na szyję sprawiając, że wyglądał w niej jak drakula.

- Jak nie ty to kto? Kto inny próbuje wpędzić Sana w kłopoty? Radzę ci niczego nie ukrywać- zbliżył się do niej na odległość kilku centymetrów.

Shoma odchyliła się do tyłu, zamrugała kilka razy i przybrała kamienny wyraz twarzy.

- Skoro nie ufa ci na tyle by ci powiedzieć mój panie, to chyba nie w nim leży problem.

- Zwykła szmata- szepnął pod nosem, choć byli na tyle blisko siebie, że z pewnością to słyszała.- Nie masz żadnego prawa się tak do mnie zwracać. To ostatnie ostrzeżenie, jak nie podziała, będę musiał przekazać to wszystko mojemu ojcu.

Nikt poza nim nie ma prawa mówić cokolwiek o Sanie.
Odszedł bez słowa zostawiając dziewczynę samą na korytarzu.

Wydawało się, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale mimo ostrego charakteru nie odważyła się odezwać. Patrzyła jak książę odchodzi mijając wielką ochotę wbić mu wtedy strzałę prosto w serce.
Ale wiedziała jedno- jeśli to zrobi, to San nigdy jej nie wybaczy.

*

Więc Seonghwa. Taki był ostateczny traf księcia, nie było nikogo innego, kto byłby równie blisko Sana co on. Szukał więc go wzrokiem, chciał jakoś zainicjować rozmowę. Nie znał tak dobrze Seonghwy, nie miał z nim żadnych styczności poza pojedynczymi polowaniami gdzie ochraniał go wraz z innymi rycerzami całym oddziałem. Był starszy i zajmował się głównie obroną murów.

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now