27

310 37 36
                                    

Do balu zostały wtedy trzy dni.

Wooyoung się stresował, to normalne. Jego ojciec nie odzywał się do niego przez resztę dnia, starał się to spychać na bok. Sana wciąż nie było, rozumiał natłok obowiązków, ale musiał się przyznać sam przed sobą, że nieco tęsknił. Choi od tak wyparował, przez co książę został sam z całym bagażem wczorajszego wieczora.

W końcu jednak w jego komnacie rozległo się ciche pukanie. Oderwał zaciekawiony wzrok od pergaminu, nad którym siedział i zezwolił na wejście.

- Wooyoung?

Książę od razu podbiegł do swojego rycerza i przytulił się do jego twardej zbroi.

- Czekałem.

- Hej, wszystko w porządku?- San otoczył go ramionami lekko zdziwiony tak nagłą reakcją.

- Postawiłem ojcu warunek.

San na te słowa mocno się spiął. Jego wzrok uciekł na bok, nabrał płytki oddech i przytulił się do księcia mocniej.

- Woo...

- Zgodził się.

- Co?- Zaniemówił, nie potrafił nawet dopytać o szczegóły.

Odsunął się od księcia, ujął jego dłonie i na spokojnie obaj usiedli na wielkim materacu zdobionego łoża.

- Powiedziałem, że odmówię tronu jeśli zmusi mnie do małżeństwa. A ja nie chcę na siłę wybierać kobiety i spać z nią jakby była służką. Zrobiłem coś złego?

- Nie Wooyoung- założył mu kosmyk włosów za ucho.- Jestem bardzo dumny, ale też zdziwiony. Jesteś pewny, że nic nie wymyśli? To nie podstęp?

- Znam go San- z ekscytacji nie zwrócił nawet uwagi, że trzymają się za ręce.- Był zły, ale musi to zaakceptować.

- Oh... To dobrze. Bardzo dobrze. Wybacz, że mnie nie było i zostawiłem cię samego. Musiałem coś załatwić.

- Byłeś z Echo?

San uśmiechnął się ciepło.

- Tak, widziałem go. Wszystko z nim w porządku, na pewno za tobą tęsknił.

- Dostałem go od mamy- uśmiechnął się.- Jej kobyła była źrebna. Powiedziała tacie, że koń będzie dla mnie i urodził się Echo.

- Mój koń...- zamyślił się.- Należał do ojca. Trenował z nim, a kiedy poszedł do armii dostał nowego. Potem jeździł na nim mój brat, kolejny brat i ja. Siostry bały się jeździć.

- Nigdy nie dosiadałem innego konia niż Echo. Poza twoim oczywiście.

- On cię lubi- poczochrał go po włosach.- Ale jest stary i nie zostało mu dużo czasu.

- Ale odwiedzimy go jeszcze?

Popatrzył na Sana z nadzieją w lśniących oczach, ten nie miał serca zaprzeczyć.

- Oczywiście- pocałował go w czubek czoła przytrzymując za policzek.

Nawet jeśli sam nie był co do tego taki pewny.

Wooyoung zatopił się w dotyku, ale po kilku sekundach zerwał do pionu i uśmiechnął szeroko. San nie miał nawet pomysłu o co może mu chodzić.

- Muszę coś zrobić Sani.

- Słucham?

- Coś załatwić. Zostaniesz tu?

- W twojej komnacie?

Wooyoung zamyślił się, ale po chwili uśmiech znowu wpłynął mu na usta.

- Tak. Powiem, że kazałem ci tu posprzątać, możesz się położyć.

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now