6

312 37 18
                                    

Wooyoung rzadko żałował tego co mówił czy robił. Fakt, przy własnym ojcu stawał się zawsze cichy, a wręcz wystraszony, ale nie odczuwał tego samego w stosunku do reszty ludzi w zamku. Nie przejmował się tym, że wszyscy mieli o nim złe zdanie, uważał wręcz, że powinni się go bać, a nie lubić. Takie samo stanowisko wyznawał jego własny ojciec.

Niestety pomimo więzów krwi, Wooyoung nie był nigdy podobny do króla. Czasem osłaniał się arogancją i bezdusznością, ale w nocy marzył tylko o spokojnym życiu, nie martwieniu się o królestwo, czy obowiązki. Nie chciał tego tronu i uważał, że nigdy nie będzie się na niego nadawał. Kiedy pojawił się San coś w jego życiu uległo zmianie. Był arogancki, uszczypliwy, nie słodził mu, a wręcz się stawiał. Jednym słowem, był szczery. Wooyoung przez to kim jest nigdy nie spotkał nikogo wobec niego szczerego, choć zawsze o tym marzył. Gdy San nie wytrzymał jego docinek i wyszedł, a Jung został sam, pierwszy raz poczuł się potraktowany jak zwykly człowiek.

Trochę bolało, ale sprawiało, że czuł, że żyje. Uśmiechnął się sam do siebie, a nawet parsknął i zaczesał do tyłu włosy zdrową ręką.
Może Choi San nie jest aż taki zły.

Dopiero wtedy jednak zrozumiał, że został w pokoju całkiem sam, a on potrzebuje wody. Patrzył jak płatki śniegu wirują za oknem i opadają powoli, by roztopić się od ciepła lamp naftowych. Brakowało mu czasów kiedy był mniejszy, uciekał wtedy ze lekcji etyki na które chodził z nakazu ojca i bawił się w śniegu w pałacowym ogrodzie. W końcu go znajdywano, ale czasem udało mu się przemknąć niezauważonym do zamku i wrócić na czas.

Gdy zaczęło zdarzać się do zbyt często, król sprowadził do zamku więcej świty by mieli oko na jego jedynego syna. Wooyoung nie był z tego zadowolony, nie pasowało mu, że ktoś ciągle za nim chodzi, a zamiast traktować jak przyjaciela- stali się zimnymi postaciami.

Potem widział więcej niż powinien. Polowania, egzekucje, najazdy, zaczęli tatuowanie jego dziecięcego ciała pomimo sprzeciwów i płaczu, jego ojciec jednego dnia stał się zwyrodniałym władcą.
A Wooyoung był jego bronią.
Przestał więc traktować ludzi z szacunkiem, tak samo jak jego ojciec. Liczyła się dla niego wygoda gdy zaczął dostrzegać dobre strony życia młodego księcia. Pasowało mu takie życie, nawet jeśli było pełne przepychu i nieczułości.

Oparł się wygodnie o ramę łoża i westchnął. Nie rozmawiał jeszcze z ojcem, ale ten czekał tylko na polepszenie się jego stanu zdrowia więc to go nie ominie. Martwił się też o Sana, tak, Jung Wooyoung faktycznie przejmował się tym parobkiem.
Wiedział, że Choi jest specyficzny, jego ojciec może to źle odebrać i oskarżyć Sana o całą tą sytuację. Mimo swojej powierzchownej nienawiści książę naprawdę chciał go zatrzymać. W końcu go wybrał.

*

Gdy czuł się już znacznie lepiej, w końcu nadszedł dzień konfrontacji. Sana nie było, wciąż był obrażony. Zachowywał się jak całkiem inny człowiek, był cichy, ścielił księciu łóżko, napełniał balę wodą, przynosił posiłki i znikał kiedy tylko mógł. Oczywiście Wooyoung mógł żądać od niego więcej, ale nie odważył się tego zrobić. Wiedział w głębi, że naprawdę przesadził i pierwszy raz było mu zwyczajnie kogoś szkoda. Dał takiemu stanowi trwać.

Przeczuwał, że to nadejdzie, ale nie sądził, że tak szybko. Oczekiwał akurat Sana ze śniadaniem, ale zamiast jego, w komnacie pojawiła się starsza kobieta o nieprzyjemnym wyraźnie twarzy.

- Król wzywa waszą wysokość do siebie.

Przełknął głośno ślinę wpatrzony w zmarszczki na jej czole. Wyglądała chłodno i nieprzyjemnie, świta jego ojca zawsze taka była. Praktycznie ten sam sztab od lat sprawdzonych ludzi pełnych tajemnic. Trochę się tego bał.

Valkiria ¤ woosanKde žijí příběhy. Začni objevovat