9

284 36 24
                                    

Tym razem nie było postojów. Książę jechał całe dwa dni, wraz z Sanem w jednej karocy.

San patrzył jak młodzieniec śpi, przyglądał się jego spokojnemu wyrazowi twarzy i myślał o tym jak bardzo paradoksalnie skomplikowane musi być jego życie, oraz jak bardzo różni się od tego o czym mówią legendy.

Książę o którym myślał jeszcze jakiś czas temu był potężny, silny, czekał tylko na przejęcie tronu i podążanie śladami własnego ojca. Mówiono jak haryzmatyczny był, jak wiele istnień uratowałby gdyby wstąpił na tron, a przede wszystkim ile nowych terenów byłby w stanie podbić.

To wszystko były tylko legendy, nawet jeśli San żył nim od dziecka, to okazały się nic nie warte. Wooyoung był przeciwieństwem tych opowieści, delikatny i czasem nawet wystraszony tego co niosła mu przyszłość na tronie.

Teraz spał, śnił być może o pięknych rzeczach, o baśniowych podbojach dalekich krain za pasmem gór, kto wie. San zaczynał powoli go rozumieć. Miał prawo się tego bać, wiedział, że poddani będą oczekiwać od niego znacznie więcej niż jest możliwe. Więcej niż sam jest w stanie zrobić.

Było mu nawet go trochę szkoda.
Nigdy nie będzie w stanie dogonić wyobrażenia o nim samym stworzonym przez ludzi.
Nigdy nie będzie tym za kogo ma go każdy dookoła.

- San?

Obudził go zachrypnięty głos księcia, który wpatrywał się w niego wielkimi, czarnymi oczami. Uśmiechał się zadziornie jakby był dumny z tego, że przyłapał rycerza na gorącym uczynku.

- Sprawdzałem czy oddychasz wasza wysokość.

- Czy oddycham?- Wyprostował się i przeciągnął ospale.

- Czuwanie nad twoimi funkcjami życiowymi chyba także należy do mojego obowiązku- odparł niewzruszony odwracając wzrok w kierunku okna.

- Naturalnie- wydukał niepocieszony taką odpowiedzią.

- Jesteśmy już blisko- San uśmiechnął się do widoku za oknem, nawet jeśli było to nieco nieprofesjonalne.

Cieszył się z powrotu do domu, nawet jeśli wciąż był na służbie mógł odwiedzić matkę, pomóc jej nieco, może nawet pójść na polowanie jak zawsze i odwiedzić sieroty.

Oczywiście to pozostawało w sferze rozmyślań, nie sądził by Wooyoung w ogóle pozwolił mu oddalić się nawet na krok. Owszem, było to dziwne, z reguły się nienawidzili, ale z tego samego powodu nie będzie chciał iść mu na rękę.

- Gdzie się zatrzymamy?

- W karczmie? Jak ona się nazywała... Złota kaczka?

- Gęś- poprawił go.- Złota Gęś.

Uśmiechnął się na wspomnienie o pięknym lokalu. Za młodu zawsze chciał tam wejść, może nawet się czegoś napić, za każdym razem jednak go wyrzucano. Chudy, mizernie ubrany chłopak nie nadawał się na gościa w takim miejscu. Pierwszy raz będzie mógł faktycznie się tam gościć.

- Jak wytłumaczysz twoje przybycie ludziom?

- To nie moja sprawa, wymyśl coś San.

- Ja?- Uniósł jedną brew.

- Najchętniej powiedziałbym prawdę- wzruszył ramionami książę i ściszył głos.- Że to ojciec kazał mi wyjechać i zobaczyć jak żyje się poza zamkiem.

- Tą prawdę, w której uciekasz do lasu w środku nocy, a król wysyła cię na odwyk żebyś w końcu zrozumiał jak wielkie szczęście masz żyjąc w twierdzy?

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now