Rozdział 11.

13 1 7
                                    

Alfreda obudziło pukanie do drzwi. Niemrawo podniósł powieki, klnąc na tego, kto śmiał zakłócić mu spokój. Siadł leniwie na łóżku. Drzemka nie była najlepszym pomysłem. Nie pomogła, a wręcz mu zaszkodziła. Ciągłe walenie do drzwi, także nie ułatwiało sprawy. Poprawił koszulę i zakładając okulary, otworzył drzwi. W drzwiach zastał dwóch służących i ogromny stolik z potrawami. Był lekko zdziwiony. Nie pamiętał, aby zamawiał catering do pokoju. Służący ukłonili się i weszli z daniami do środka, wymijając Alfreda. 

- Pozdrawiamy, Księcia Koronnego Pik. Przynieśliśmy waszej wysokości kolację. Będziemy również przy niej w usługiwać.

- A czy kolację nie mieliśmy zjeść w jadalni?- Alfred nie rozumiał już z tego nic na nic. Jeden ze służących, nieśmiało podniósł wzrok na księcia.

- Wasza wysokość wybaczy, ale nastąpiła zmiana planów. Kolację i jutrzejsze śniadanie zje wasza wysokość w pokoju.  Prosiłbym także, aby wasza wysokość, z niego nie wychodził przynajmniej do rana. Wszystko ze względów bezpieczeństwa. Jeśli książę będzie czegoś , potrzebował to proszę dać nam znać. Jutro wasza wysokość, zje uroczysty obiad z naszymi władcami.- Alfred podniósł brew. Jakie niebezpieczeństwo? O co tu chodzi? Nie wiedział tak naprawdę co powinien zrobić. Służący przystąpili do podawania kolacji, a Alfred stał i patrzył tylko na to wszystko. Musiał porozmawiać o tym wszystkim z Arthurem. Już miał się wymknąć, gdy nagle dwóch strażników zablokowało mu wyjście.

- Wasza wysokość wybaczy, ale mamy rozkaz nie wypuszczać was z pokojów.

- Taki rozkaz dał wam król?

- Zgadza się. Rozkaz króla jest dla nas święty. Wasza wysokość prosimy o powrót do pokoju.

- A mogę chociaż porozmawiać z moim przyjacielem z sąsiedniego pokoju? No chyba nic mi nie będzie, prawda?

- Wasza wysokość wybaczy, ale to wykluczone. Proszę wrócić do środka i spożyć kolację.- Alfred był zszokowany. Mimo to nie chciał dać za wygraną. Bądź co bądź był gościem! Mało tego, przyszłym królem jednego z większych państw. Nikt nie miał prawa nim pomiatać.Wściekle spojrzał na strażników, poprawiając okulary.

- Proszę, abyście umożliwili mi widzenie się z moim przyjacielem. Ja rozumiem, że wasz król zarządził takie procedury bezpieczeństwa, ale to istna hańba! Przesuńcie się, to jest rozkaz, księcia Pik!- Strażnicy nie drgnęli ani o milimetr. Tylko perfidnie zamknęli drzwi, tuż przed jego nosem. Zaklął cicho, słysząc jak strażnik mówi zza drzwi.

- Wasza wysokość wybaczy, ale tu słuchamy tylko naszego króla.– Blondyn walnął pięścią w drzwi. Był wściekły i bezsilny. Spojrzał na jedzenie. Nie był głodny. Wiedział, że nie przełknie dziś ani kęsa.

*

Arthur odpoczywał w swoim pokoju po kolacji. Siedział na krześle, popijając herbatę. Nie rozumiał całej tej sytuacji. Coś było ewidentnie, nie tak. Po co Król Ivan chce ich chronić i przed czym? Oparł ciężko głowę na rękach. Po powrocie czekała go nauka. Musiał wiedzieć, wszystko o królestwach, magii czy relacji między nimi. Blondyn nie chciał być jedynym niewiadomym całej tej sytuacji. Zaczął żałować, że w ogóle zgodził się pracować w zamku. Mógł zostać w sklepie dla swojego własnego spokoju. Teraz było już za późno. Westchnął cicho, wstając z krzesła. Musiał iść wziąć prysznic. Musiał zmyć z siebie te wszystkie niewiadome.

Po wyjściu z łazienki, Arthur padł na łóżko. Ręka znów dała o sobie znać. Spojrzał na nią smętnym wzrokiem. Bywał ostatnio przez nią bardzo zmęczony. Praktycznie od dłuższego czasu, bolała go ona koszmarnie. Nic nie pomagało. Żadne maści, ani środki przeciwbólowe. Nikt nie umiał mu pomóc, więc cierpiał w ciszy. Nikt nie wiedział o jego problemach. Nie chciał nikomu robić swoją osobą zmartwień. Zasnął szybko aby chodź na chwilę uciec od bólu. Spało mu się naprawdę dobrze. Łóżko było wygodne i była delikatna cisza, do czasu gdy ktoś nie zaczął walić w drzwi około dwudziestej trzeciej.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now