Rozdział 2.

17 1 0
                                    


11 lat później.

Alfred siedział przy stole i jadł obiad razem z rodzicami. Właściwie grzebał w talerzu, nie mogąc nic przełknąć. Nie był głodny. Wręcz miał ochotę wymiotować gdy patrzył na jedzenie. Spojrzał na rodziców, którzy namiętnie rozmawiali o jego koronacji. Król stwierdził, że chce iść na emeryturę. Uznał, że koronacja Alfreda odbędzie się w jego 20 urodziny czyli już tylko za rok. Wręcz idealny czas na zostanie królem. Więc zaczęli już planować koronację, jak i ślub syna. Alfred miał mało do powiedzenia w tej kwestii. Ojciec nie liczył się z jego zdaniem. W większości wszystko było gotowe, poza kandydatką na przyszłą królową. Królowa nie była chętna, do pokazania się na dworze. Dziwiło to Alfreda ponieważ, według przeznaczenia jego królowa już jest wybrana. Wiedział i czuł to. Nie rozumiał dlaczego nie zgłosiła się jeszcze do zamku. Dlaczego jej nie znaleźli? Przecież miała znak. Słuchał o swoim ślubie i tylko kręcił głową. Cieszył się, że przynajmniej królową wybrało mu przeznaczenie. Alfred był ciekawy: Jaka będzie jego królowa? Wiedział tylko, że będzie dopasowana i wyjątkowa i tylko dla niego. Jednak pod jakim względem? Blondyn spojrzał na swoich rodziców. Cóż musiał przyznać, że byli do siebie dopasowani. Zresztą uczył się o historii swojego rodu, tam też nigdy nie było pomyłki. Los decydował i zawsze trafiał w punkt. Jednak dlaczego teraz milczał? Zresztą, przyszły książę nie był chętny ożenku. Jego zdaniem miał jeszcze czas na ślub. A skoro jeszcze nie poznał królowej to chyba musiał być znak. W końcu nie wytrzymał i postanowił wstać od stołu.

- Przepraszam ale nie jestem już głodny. Czy mogę odejść?

- A co się stało synu?- Zaczął król i spojrzał zatroskany na Alfreda.

- Nie o to chodzi ojcze, po prostu jestem zmęczony... chciałbym odpocząć.

- Dobrze to idź.

Alfred ukłonił się i wyszedł z jadalni. Miał iść w stronę swojego pokoju, jednak postanowił zejść do kuchni. W kuchni przy stole siedział jego brat popijając herbatę do obiadu. Przestraszył się gdy Alfred zaszedł go od tyłu.

- Przestań mnie straszyć Al! Zresztą co ty tutaj robisz?

- Mogę się spytać o to samo. Czemu jak członek rodziny królewskiej nie jesz z nami w jadalni mhhh...?- Alfred oparł się na ramionach siedzącego brata. Ten tylko cicho westchnął.

- Al... wiesz przecież, że nie lubię wspólnych posiłków z rodzicami.

- No wiem, ale przynajmniej było by mi raźniej!

- Wybacz, ale wolę zjeść tu w spokoju. Zresztą czy jestem czy mnie nie ma co za różnica. I weź te ręce lekki nie jesteś. Znowu przytyłeś?- Matthew spojrzał na brata, który się lekko zapowietrzył. Uśmiechnął się złośliwie. – Chyba przyszły król je za dużo słodyczy.

- Spadaj, ja nie jestem gruby tylko mam grube kości! Zresztą nie przytyłem! Nawet się ważyłem ostatnio. Waga jest ta sama.

- O kto by się spodziewał.... A zresztą wiesz, że nie ma czegoś takiego jak grube kości?

- Daj mi spokój... Boli mnie przez ciebie głowa. Idę się położyć. Smacznego.- Al odwrócił się na pięcie i wyszedł. Młodszy spojrzał za bratem i lekko się uśmiechał.

Tymczasem przyszły król szedł w stronę swojej komnaty. Chciał się położyć i zapomnieć o wszystkim. Ludzie w królestwie ciągle mówili o jego koronacji. Nie mogli się doczekać, tym bardziej że było to rangi święta państwowego. Wszyscy królowie ze wszystkich królestw byli zaproszeni. Każdy się cieszył, każdy oprócz Alfreda. Westchnął ciężko. Nie znosił swojego życia. Co z tego , że był następcą tronu? Chciał wieść tylko normalne życie. Zawsze żałował, że nie będzie mu to dane. Idąc korytarzem zatrzymał się przy oknie. Uśmiechnął się lekko. Miasto i wioska wyglądały pięknie. Od incydentu kiedy się zgubił nie mógł wychodzić gdziekolwiek. A jeśli już to wychodził w obstawie minimum 5 strażników. Ich polana została otoczona nowym trzy metrowym murem. Nie było też żadnej furtki. Zamurowali ją. Ich opiekunka miała dobry dar przekonywania. Bracia byli rozczarowani. Tęsknili za beztroskim bieganiem po swojej polanie. Mieli co prawda do dyspozycji ogród rodzinny, jednak tylko podczas odwiedzin gości. Ogród był piękny ale miał jedną wadę: był sztuczny. W całym ogrodzie wszystkie kwiaty i krzewy były sztuczne. Nie więdły, nie potrzebowały wody i nie pachniały. Matka była z niego dumna. Nienawidziła prawdziwych kwiatów. Dlatego ojciec podczas narzeczeństwa stworzył go dla niej. Alfred był ciekawy co zawiniły zwykłe kwiaty ale się nie dowiedział.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt