Rozdział 8.

12 1 0
                                    


Alfred dotarł do swojego pokoju, okropnie zmęczony. Szybko wziął kąpiel i wszedł do łóżka. Gdy zasnął, miał dziwny sen.

Stał pośrodku pięknej łąki. Takiej, której nigdy nie widział w swoim życiu. Wszędzie były różnorakie kwiaty. W niezliczonych ilościach i barwach. Nad sobą miał piękne czyste niebo. Był oczarowany. Nie chciał się ruszać, aby nie uszkodzić żadnej z roślin.  Ciekawy, tylko rozglądał się w koło. W oddali dojrzał ławkę. Wydawało mu się iż ktoś na niej siedział. Zaczął  niepewnie się do niej iść. Jednak im bardziej się zbliżał, tym dystans nie ulegał zmianie. Jakby szedł w miejscu. Miał wrażenie, że coś trzyma jego nogi. Powstrzymuje go przed pójściem dalej. Alfred nie ukrywał lekkiego przerażenia. Zaczął się szarpać, ale nogi nie chciały się ruszyć. Zaczął  nawoływać o pomoc osobę z ławki, ale ona ani drgnęła.

- Spokojnie, to tylko sen. Przecież ta łąka mnie nie zje. Zaraz się obudzę prawda?- Blondyn starał się uspokoić sam siebie. Nagle osoba wstała. Mało tego, zaczęła zmierzać w jego kierunku. Łąka, jak na zawołanie zmieniła się. Wszystko zaczęło momentalnie gnić. Zamiast kwiatów, zaczęły pojawiły się ciernie. To właśnie one trzymały jego nogi. Niebo zachmurzyło się i zaczął wiać silny wiatr. Wszystko zrobiło się w niepokojącym odcieniu czerwieni. Całe otoczenie wyglądało niczym piekło. Alfred stał sparaliżowany i przerażony. Osoba zbliżała się do niego coraz bardziej. Dopiero bliżej mógł dostrzec jej posturę. I wydawała mu się taka znajoma...

- Arthur?! – Blondyn krzyknął ale postać milczała.- Arthur, to ja Alfred słyszysz mnie? – odpowiedziała mu cisza. Blondyn zrobił się blady jak ściana. On wyglądał jak Arthur ale nie miał twarzy! Książę próbował się obudzić. Szczypał, walił się ale bez efektu. Powinien wstać tylko dlaczego tego nie robi?!

- Stój! Nie zbliżaj się do mnie! Obudź się Alfred! Słyszysz!- Niestety na próżno. Nagle nieznajomy stanął i „spojrzał" na księcia. Blondyn miał nogi jak z waty. Zjawa przemówiła:

- Alfred, dlaczego mi to robisz? Czemu chcesz oszukać przeznaczenie? Za twój błąd zapłacą wszyscy... 

- O co ci chodzi.... Jaki błąd?- Alfred nie rozumiał z tego ani słowa. Postać niepokojąco przekręciła głowę na bok. Powtórzyła:

- Alfred dlaczego mi to robisz? Czemu chcesz oszukać przeznaczenie?

- O co ci chodzi potworze?! Nic nie zrobiłem! W ogóle kim..., nie czym ty jesteś?!- Zjawa nie odpowiedziała. Odeszła kawałek, po czym ponownie przemówiła do księcia:

- Alfred nie rób tego, proszę....

- Czego do cholery!?- Niestety już nie usłyszał odpowiedzi. Poczuł jak momentalnie traci grunt pod nogami i spada w dół. W tle słyszał tylko swoje imię. Ktoś go wołał...

- Alfred! Alfred! No wstawaj do cholery!- Blondyn momentalnie wstał zalany potem. Był wciąż przerażony snem. Mało tego,  przy łóżku stał wściekły walet.- Czy ty jesteś poważny?! Od 15 minut próbuje cię obudzić a ty nic!

- O co ci chodzi Yao...- Alfred rozmasował skronie po czym spojrzał na zegarek. Była 14.- O jasna cholera...

- Co ty sobie wyobrażasz?- Zaczął walet,- Jesteś przyszłym królem i masz obowiązki. Rozumiem chęć odpoczynku ale aż tak?! Twój ojciec zaczął się niepokoić. Nie licząc tego, iż zawaliłeś cały harmonogram!

- Harmonogram?

- Miałeś na dziś zaplanowane odwiedziny w mieście!

- Matko zapomniałem! Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej?- Alfred wstał i zaczął się momentalnie szykować. Yao tylko wściekły, stał i czekał.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now