Rozdział 1.

22 2 2
                                    


Chłopiec z zamku, uwielbiał patrzeć jak rano miasto budzi się do życia. Ludzie z oddali przypominali mu mrówki. Dzielnie każdego dnia uwijali się przy pracy. Gwar i krzyk mieszkańców był dla niego niczym magia. Zazdrościł im. On tylko ciągle przebywał w murach pałacu i się uczył. W końcu był następcą tronu! A to przecież zobowiązuje. Miał w przyszłości zastąpić swojego ojca na miejscu króla. Jednak ciągła nauka i dyscyplina sprawiały, że brakowało mu wolności. Wolności i dzieciństwa, które mu tak brutalnie zabierano. Nie mógł się brudzić. Nie mógł mieć przyjaciół. Nie mógł bawić się na dworze. Jeśli już nadarzała się okazja, to krótko i tylko pod okiem opiekunek. Nie mógł tak naprawdę nic. Nawet nie wiedział jak wygląda jego królestwo z bliska. Zawsze oglądał je z widoku okna. Ojciec tłumaczył mu, że musi patrzeć na świat z wyższością. Tak jak na prawdziwego władcę przystało. Musi być dumny. Jednak chłopiec tego nie chciał. Jego marzeniem było biegać i bawić się jak każde dziecko. Jedynie co go jeszcze trzymało przed zwariowaniem: to jego brat. Alfred bo tak miał na imię chłopiec spojrzał na śpiącego jeszcze młodszego brata. Usłyszał cichy oddech i ręce które przytulały białego misia. Uśmiechnął się i usiadł na jego łóżku. Byli bliźniakami. Różnili się jednak jak dzień i noc. Obaj byli blondynami. Matthew miał śmieszny zakręcony kosmyk włosów, Alfred zaś prosty uniesiony do góry. Oczy młodszego przypominały fiołki, a drugiego niebieskie niczym niebo. Młodszy był spokojniejszy i nieśmiały. Alfred był zaś pełen energii i niesamowitej charyzmy. I to właśnie jego przeznaczenie, wybrało na króla. Ku zadowoleniu ojca. Bo naprawdę król nie znosił młodszego syna. Zawsze otwarcie i jawnie się z tym obnosił. Przykre w tym wszystkim było to, że matka podzielała również zdanie ojca. Zawsze żałowali, że nie oddali młodszego syna. Matthew został w zamku tylko dlatego, że wstawiła się za nim babka. W końcu w obydwu braciach, płynęła jednak królewska krew. Matthew czuł, że rodzice go nienawidzą. Był ignorowany. Nikt go nie przytulał, okazywał czułości. Mógł płakać godzinami i nigdy nie było nikogo kto mu by je otarł. Zawsze pozostawiany na pastwę losu. Alfred starał się dowiedzieć, dlaczego zachowują się wobec niego tak okropnie. Jednak nigdy nie uzyskał odpowiedzi. Więc on jako starszy brat, starał się jak mógł, aby chodź trochę bratu ciepła. Zawsze przytulał i dodawał mu otuchy. Jednak widział, że pomimo tego wszystkiego Matthew zawsze był smutny. Alfred wręcz stwierdzał, że jego brat ma najsmutniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział. Mimo to młodszy nigdy się nie skarżył. Wszystko przyjmował z pokorą. To spowodowało, że Alfred nienawidził rodziców z całego serca. Zawsze żałował, że nie urodzili się w jakieś kochającej rodzinie. Biednej ale wypełnionej miłością. Los okrutnie z nich zakpił. Alfred ponownie podszedł do okna i spojrzał na miasto. Musi być jak najlepszym królem. Takim na jakiego zasługuje królestwo jak i jego brat. Usłyszał pukanie do drzwi. Do pokoju weszła ich pokojówka Marta. Zajmowała się chłopcami praktycznie od urodzenia. Pomagała się ubrać, sprzątała a czasem nawet opowiadała im bajki na dobranoc. Chłopcy ją uwielbiali. Miała czarne oczy, sprytnie ukryte za okularami. No i długie czarne włosy. Jak zwykle elegancko ubrana w strój dla pokojówek.

- Dzień dobry chłopcy! Wyspaliście się?

- Tak Marto! Ale chętnie byśmy coś zjedli. Ja umieram z głodu!- Odezwał się Alfred, na co jego brat, który właśnie wstawał tylko przytaknął. Kobieta uśmiechnęła się i podała chłopcom ubrania.

- W takim razie proszę udać się do łazienki. Później ubrać się i możemy iść na śniadanie.- Bracia posłusznie wykonali polecenie Marty, która w tym czasie poprawiała łóżka. Gdy byli gotowi, szli razem z kobietą do jadalni. W pomieszczeniu już siedziała para królewska.

- Dzień dobry.- Odezwali się chłopcy chórem i ukłonili się przed rodzicami.

- O dzień dobry Alfredzie dobrze ci się spało?- Odparła królowa uśmiechając się do syna. Alfred tylko przytaknął. - No to dobrze siadaj i jedz śniadanie. Przyszły król musi mieć siłę! Tym bardziej, że czeka cię pracowity dzień! Pamiętaj, każdy dzień przybliża cię do zostania władcą!- Kobieta spojrzała na męża, na co ten z aprobatą wszystko potwierdził. Alfred stał w ciszy i po chwili spojrzał na brata. Ujrzał w nich przenikliwy smutek. Po śniadaniu Alfred i Matthew udali się wspólnie na zajęcia.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now