*134*

1K 107 38
                                    

W pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby. Z odtwarzacza, cichutko grała muzyka. Była to zapętlona piosenka, którą właściciel usłyszał w teatrze. Delikatnie kołysał maleństwo w swoich dłoniach, które słysząc pieśń, kojarząc ją z matką i bezpieczeństwem, zaczął zasypiać. Chwila przerwy i na nowo pieśń zaczęła wybrzmiewać

Boję się! Choć wiem, że zbudzę się za dnia, lecz Boję się! W podziemiach być, gdzie zimny mrok ogarnie mnie Czy miłość tam silniejsza jest niż ludzka śmierć? Czy zdoła przezwyciężyć smutku cień, Że tyle krwi przelano?

- Oj synku... Mam nadzieję, że to nie będzie ostatni raz, gdy tule cię do snu w ramionach - szepnął cichutko zielonooki przygryzając wargę, by się nie rozpłakać.

Boję się I smutno mi, i dręczą mnie przeczucia złe, Bo nawet ksiądz pobłądzić mógł, pomylić się I chociaż zna modlitwy sens, wie czym jest grzech Czy wie, jak uratować nas, czy wie, Jak wyrwać nas z rozpaczy?

- Dlaczego muszę umrzeć? Nawet nie wiem... Wiem, że sobie poradzisz. Będziesz silną, piękną Omegą. - pogłaskał syna po policzku.

Mój kochany! Nie wiemy dokąd nas szaleństwo gna - Wygnaniem los ukarał ciebie, a ja poślubiam smutek, Kochany! Mój kochany! Nieszczęście idzie za mną, jak zły cień, Lecz dobrze wiem, gdy znów ujrzę cię Światło rozjaśni mrok.

- Chce wygrać tę wojnę. - szeptał i drżącymi wargami pocałował czoło synka. - Będę musiał zrobić to, czego najbardziej się boje.

Boję się! Kto wie, czy dobrze to, czy źle, że Boję się? A może lęk przed krokiem złym ostrzegać ma? Przed błędem mnie ochronić, zmienić plan, Gdy los chce nam odebrać to, co dał A w zamian dać samotność... Mój kochany! Gdzie nas szaleństwo to prowadzi, gdzie? Miłością los obdarzył ciebie i mnie, Na zawsze! Kochany!

- Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. - zacisnął powieki, ale nie powstrzymało to jednej, samotnej łzy, spłynąć po policzku. - Że oboje mi wybaczycie - zaszlochał cichutko ścierając słoną kroplę z policzka synka, która spadła tam z twarzy matki.

Mój Romeo! Choć idzie za mną smutek, jak zły cień, On zniknie tak, jak noc, ja wiem- Światło rozjaśni mrok! Mój Romeo! Promieniał będzie świt, gdy ja i ty Zdołamy już pokonać lęk i łzy- Miłością! Kochany!

- Będziesz silny. - oznajmił. - Może znajdziesz sobie Alfę. Przejmiesz watahę. - szeptał. - Proszę, przypilnuj taty, by nic sobie nie zrobił. Muszę to zrobić.

Mój Romeo! Ja wiem, że muszę przezwyciężyć strach, Przed nami będzie cały świat, Gdzie ty, tam pójdę ja!

- Jesteś najcudowniejszym, co mnie w życiu spotkało. Nie chciałem się z tobą tak szybko rozstawać. Chciałem... Nie ważne to już. - wyszeptał. Jesteś dla mnie wszystkim. Pamiętaj.

Kocham cię!*

Zielonooki delikatnie odłożył maleństwo do łóżeczka w jego pokoiku. Wyszedł z pomieszczenia i podniósł wzrok na męża. Ten dopiero co wrócił z rady najważniejszych osobistości watahy.  Nic nie powiedział, po prostu przytulił się do Omegi, potrzebując tego ciepła. Chłopak wiedząc, że to ostatni raz... Mocno się wtulił w jego ramiona, pragnąc zapamiętać ten zapach, te silne, mocne ramiona. Nie chciał ronić łez, ale nie potrafił się powstrzymać. Nie zasłużył na taki los. Nie zrobił nikomu nic złego, a musiał zapłacić życiem.

*********

Katsuki był zajętym mężczyzną. Siedział właśnie w biurze i rozpisywał kolejną wartę. Ich taktyka była jasna. Nie wpuścić ich do wioski, przynajmniej nie do centrum. Mieszkali wśród drzew, była to ogromną przewaga. Ludzie ciężkim sprzętem nie przedrą się tak łatwo. Plan był prosty. Otoczyć, wyłapać i zacząć negocjować. Wezwał już inne plemiona. Dotrą tu za kilka godzin. Ile dadzą radę oblężenia wytrzymać? Nie wiele osób wiedziało, wataha może i była mała. W sensie wioska. Jednak w środku lasu, przykryty mchem, były mury. Ogromne mury, które będą bronić mieszkańców. Alfy patrolowały je w wilczej postaci. Jak narazie wróg nie stał u bram.

- Bakugo - jego ciszę przerwało wtargnięcie Elisa do środka. Warknął, bo obok niego, w wózku spał Arte. Izuku miał się wybrać do schronu dla Omeg. Wszystko miał dopiąć na ostatni guzik, oraz pomógł informować Omegi, by  spakowały po torbie najpotrzebniejszych rzeczy i gry rozbrzmi alarm, mają niezwłocznie udać się do schronu. Jak na razie wszyscy siedzieli w domach i czekali na rozkazy. Nie chcieli zostawić syna samego, ani mieć go daleko, więc najpierw Deku się nim opiekował, a teraz Katsuki. Dopiero, gdy będzie rozpoczynała się prawdziwa wojna, gdy w końcu zaatakują, to dopiero jego pierworodny zostanie przekazany ochronie. - Posłuchaj, mam wieści. - oznajmił i usiadł przed jego biurkiem, biorąc głębszy oddech. - Na placu stoi ponad dwadzieście Omeg i tyle samo dzieci, oraz Alf.  Przybyły się tutaj schronić, uciekając z miasta. - znowu wziął wdech, musiał tutaj dosłownie biec, by się tak zmachać.  - Okazało się, że rząd, by ukryć przed ludźmi rzeź, którą chcę tutaj zaprowadzić... Uspał ich. W nocy. Upewnili się, że każdy jest w swoim mieszkaniu i wpuścili do budynków gaz usypiający. Co ciekawe, nie zadziałał on na wilki mieszkające w mieście. Musiał być on specjalny i tak właśnie miał działać. Ludzie śpią truci gazem usypiającym, a wilki wychodzą na ulice przerażone, bo coś jest nie tak. Endavor wyszedł wtedy na ulicę i zobaczył, że patrole policyjne łapały osoby, które nie śpią, udawały, że oferują pomoc, ale gdy wchodzili do furgonetki, od razu były zabijane. Zebrał tak dużo jak się dało i wysłał ich tutaj.  On chce z tobą porozmawiać.

- Jasna cholera! - syknął cicho blondyn. - Izuku jest w  schronie, nie dodzwonie się do niego, a nie chce zostawić małego byle komu.  - warknął pod nosem.

- Shoto jest na dole. On się nim zajmie - oznajmił pewnie wstając. - My tez nie chcieliśmy  odsyłać swojego syna tak szybko.

- Shinso, Kaminari oraz Kirishima mają mu zapewnić ochronę i nie spuszczać z oczu. - wydał polecenie i złapał za rączkę wózka, wyjeżdżając nim.

* Pogrubione i pochylone - Tekst piosenki, której Izuku używa jako kołysanki dla swojego syna. Tytuł Boje się - Romeo i Julia

Król Wilków (BAKUDEKU) ✔️Where stories live. Discover now