"Posądzona"

5.6K 136 49
                                    


Wysoki chichot przebił się przez całą restaurację, a zaraz później zawtórowały mu dwa głupiutkie szczebioty i kolejna salwa ryczącego śmiechu. Nie oznaczało to niczego innego, poza tym, że Romilda Vane, Padma Patil i Marietta Edgecombe jadły razem lunch dwa stoliki dalej od Ginny, Luny i Hermiony.

- Z czego te idiotki się tak ciągle śmieją? – zapytała z niesmakiem Ginny.

- Może miały dziś udany poranek? – zastanawiała się śpiewnie Luna.

- Vane na pewno, bo dziś czwartek – Hermiona skrzywiła się pod nosem i sięgnęła po swoją szklankę z lemoniadą.

- Możesz rozwinąć tę myśl? – poprosiła Ginny.

- Czwartek to dzień wydawania licencji w naszym departamencie – sarknęła Hermiona, trochę żałując, że w porze lunchu nie wypada zamówić jej alkoholu.

- To przecież twoja działka. Romilda jest tylko asystentką – stwierdziła Luna.

- Tak, ale każdy czwartkowy poranek rozpoczynamy od wydania kolejnej licencji, dla któregoś z podmiotów Malfoy Chemical Inc.

- Niech zgadnę! Przysyłają wtedy do was jakiegoś prześlicznego byłego ślizgonka, do którego ta napalona zdzira nie może przestać się ślinić? – spytała z rozbawieniem Ginny.

- Lepiej – Hermiona uśmiechnęła się kwaśno. – Co tydzień to sam pan prezes przychodzi odebrać te dokumenty.

- Serio? Draco sam fatyguje się do twojego departamentu z powodu głupiego świstka, który w zasadzie można by mu wysłać sową? – niedowierzała Ginny.

- Nie opuścił jeszcze ani jednej wizyty od ponad pół roku. Proponowałam mu już nawet, że może wystąpić o całoroczne zezwolenie na swoją produkcję, ale stwierdził że woli taki system, bo wtedy sam może wszystkiego dopilnować, tak by żadna kontrola nie mogła się doczepić do jego biznesu – Hermiona westchnęła ponuro i wróciła do skubania swojej sałatki.

- I Romilda myśli, że on przychodzi tam też dla niej? – Luna spojrzała w stronę wciąż mocno rozchichotanych dziewczyn.

- Chyba się łudzi, że tak – Hermiona nonszalancko wzruszyła ramionami. – Malfoy zawsze staje przy jej biurku na kilka minut rozmowy, a ona wtedy szczerzy się do niego, cała w błyskach zachwytu.

- Ciekawie czy nie przeszkadzałoby to jego żonie... - Ginny wyciągnęła mocno szyję w stronę siedzących przy przeciwległej ścianie Astorii Malfoy, Daphne Flint i Pansy Higgs.

- Nie mam pojęcia czy o tym wie. Draco zaczął odwiedzać nasz departament jakoś krótko po tym, gdy Romilda została moją asystentką. Jednak nigdy nie zauważyłam, by łączyło ich coś więcej poza koleżeńską pogawędką. Nie słyszałam żeby ją poodrywał lub planował gdzieś zaprosić. Zwykle rozmawiają tylko o pogodzie i najnowszych ministerialnych plotkach.

- Aż tak uważnie obserwujesz ich relację? – Ginny rzuciła jej złośliwy uśmieszek.

Hermiona westchnęła i przewróciła oczami.

- Nie, ale wolę trzymać rękę na pulsie, by przypadkiem nie było kłopotów. Mój departament to nie odpowiednie miejsce na romansowe skandale.

- Parkinson chyba teraz coś o nas mówi, bo ona i siostry Greengrass patrzą w naszą stronę – zauważyła Luna.

Hermiona uniosła głowę, by móc stwierdzić, że faktycznie byłe ślizgonki dość ostentacyjnie się na nie gapiły.

Nagle Astoria zerwała się od stołu i chwyciła w dłoń kieliszek, w którym najwyraźniej znajdowała się schłodzona mimoza. Hermiona pozazdrościła jej trochę, że jako niepracująca i wygodnie żyjąca żona miliardera, mogła sobie pozwolić na popijanie drinków w czasie lunchu.

DRAMIONE - MINIATURKIWhere stories live. Discover now