"Wbrew woli gwiazd"

3.9K 128 61
                                    


To był długi, ponury i raczej męczący dzień, choć był to dopiero poniedziałek. W dni takie jak ten, dziękowała szczęśliwym gwiazdom, że w ledwo pięć lat po wojnie, zajmowała w Ministerstwie Magii tak wysokie stanowisko, iż mogła być w gronie wybrańców, którym pozwolono podróżować do pracy za pomocą sieci Fiuu.

Weszła do domu i z rozkoszą zrzuciła z nóg swoje czarne szpilki. Jej miłość do eleganckich butów była głęboka, lecz czasami prawdziwie bolesna. I nikt by nigdy nie zgadł, że Hermiona zaraziła się nią nie od kogo innego – tylko od samej Pansy Parkinson.

Wszystko zaczęło się od tego, że po wojnie obie dostały pracę w tym samym departamencie. Hermiona dość szybko zdecydowała, że chce wkroczyć na drogę magicznego sądownictwa, a wyniki jej egzaminów bez przeszkód pozwoliły jej dostać się na aplikację prawniczą. Musiała przyznać, że była szczerze zdziwiona, gdy odkryła, iż Parkinson jakimś dziwnym zrządzeniem losu, postanowiła dostać się na staż do biura notarialnego, które znajdowało się na tym samym piętrze.

Ich początkowa niechęć do siebie, która była wprost legendarna, z czasem przerodziła się w chłodną tolerancję, a później w delikatną uprzejmość. Jednak gdy matka Pansy po latach znoszenia terroru domowego ze strony swojego męża wreszcie zdecydowała się wystąpić o rozwód, to właśnie do Hermiony obie panie Parkinson zwróciły się z prośbą o pomoc. To była jedna z pierwszych spraw, jakie samodzielnie prowadziła i od razu okazała się dla niej sporym sukcesem.

I tak Hermiona została adwokatem od spraw rodzinnych, a Pansy, która zdała aplikację notarialną została na etacie w ministerstwie. Wkrótce potem obie panie stały się dla siebie najlepszymi przyjaciółkami. Pansy płynnie zajęła miejsce Ginny Weasley, która po skandalicznym złamaniu serca Harry'ego Pottera (poprzez zdradzanie go z połową ligi Quidditcha), szybko wyjechała i na stałe straciła kontakt praktycznie ze wszystkimi.

Hermiona uśmiechnęła się na wspomnienie tego, jak w zeszły piątek poszły razem z Pansy na zakupy. W najbliższą sobotę wypadały dwudzieste piąte urodziny panny Parkinson, a to oznaczało imprezę, na którą zaproszony został prawie każdy, kto choć trochę się liczył w magicznym świecie. Podobno nawet kilkoro dawnych znajomych Pansy ze Slytherinu, obecnie mieszkających za granicą, potwierdziło już swoją chęć przyjazdu na to uroczyste wydarzenie.

Szpilki, które przyjaciółka pomogła jej wybrać na swoją imprezę, były naprawdę zabójcze i piękne, i Hermiona już w duchu zastanawiała się nad tym, jakich zaklęć amortyzujących będzie zmuszona na nich użyć.

Postanowiła, że na dobry początek wieczoru odniesie swoją teczkę do gabinetu. Jej mieszkanie nie było specjalnie duże. Poza kuchnią i łazienką, znajdował się w nim salon, jej sypialnia, gabinet i pokój, który ona nazywała biblioteką – a jej przyjaciele graciarnią – w której wszędzie zalegały jej książki.

Hermiona zamierzała dziś jeszcze trochę popracować, ale stwierdziła, że najpierw musi wziąć prysznic, a potem czekała na nią kolacja i lampka dobrego wina, nim miała wrócić do przeglądania nudnych akt jej kolejnej sprawy.

Odłożyła teczkę i zgarnęła z biurka filiżankę po herbacie, którą zapomniała rano odstawić do zlewu.

Nagle, nie wiedzieć czemu, po jej plecach przeleciał zimny dreszcz. Coś sprawiło, że poczuła się jakby ktoś uważnie ją obserwował. Doskonale wiedziała, że to było niemożliwe. Jej bariery antyteleportacyjne zostały rzucone osobiście przez nowego szefa biura aurorów, którym został Harry. A ona sama zaraz po przeprowadzce założyła odpowiednie zabezpieczenia na kominek, wszystkie drzwi i okna. Nawet magiczna klapka, przez którą Krzywołap mógł się wydostać na taras, była odpowiednio chroniona. Jakim cudem więc ktoś mógłby się tu zakraść...?

DRAMIONE - MINIATURKIحيث تعيش القصص. اكتشف الآن