"Nie odzyskasz straconego"

3.1K 129 21
                                    


Stał tam i patrzył, choć na sam widok oczy lekko zachodziły mu łzami.

Patrzył, jak inny mężczyzna zajmuje jego miejsce przy jej boku. Patrzył, jak on ujmuje jej dłoń i składa pocałunek na policzku, pięknej brunetki o kręconych włosach, elegancko dziś upiętych pod koronkowym welonem. Patrzył, jak oczy dziewczyny błyszczą szczęściem, gdy z czułością uśmiechała się do człowieka, który stał w miejscu, gdzie to właśnie on powinien teraz być. Patrzył i jedyne czego chciał, to krzyczeć w proteście o to, że mu to wszystko zabrano.

To było jego miejsce. Jego rola w jej życiu. To właśnie on powinien tam teraz stać. To on miał prawo być dziś dumny z tego, że wolno mu było stanąć wraz z tą wyjątkową kobietą w najważniejszym dniu jej życia. To on i jego rodzina powinni być zaangażowani w organizowanie tej pięknej uroczystość. To jego matka miała być tą, która miała pomagać w wyborze kwiatów i dekoracji i to ona powinna teraz stać w pierwszym rzędzie i szlochać w koronkową chusteczkę, wzruszona. Odebrano mu to wszystko, nawet nie dano szansy... Wszystko było tu źle!

Nie wiedział jak to się stało, że to tak bardzo nie wyszło. Przecież to właśnie on, miał kiedyś doskonałą okazję by być kimś wyjątkowym i kochanym w życiu tej cudownej brunetki, która w białej sukni za chwilę miała przejść do ołtarza. To był najważniejszy dzień w jej życiu i to on powinien móc w nim w pełni uczestniczyć, a nie stać tylko w jednym z dalszych rzędów, wraz z dwoma setkami zebranych tu dziś gości, jakby był tylko nic nieznaczącym dalekim krewnym.

Kiedy dokładnie to wszystko tak źle się ułożyło? I dlaczego dopiero dziś do niego dotarło, jak wiele stracił, nie będąc osobą, która ma na tyle odwagi, by zawalczyć o swoje szczęście, mimo tego, że miał je na wyciągnięcie ręki? Dziś mógł tylko nienawidzić siebie za powściągliwość. Mógł w kółko i wciąż żałować tego, jak wiele stracił, już w pierwszej chwili, gdy postanowił się usunąć z jej życia.

Stchórzył i uciekł, nie dając sobie nawet szansy na odkrycie, że z nią mógł mieć wszystko, bo ona to właśnie ona była wszystkim...

Powoli odszukał w tym tłumie, wiedząc, gdzie najpewniej będzie. Stała w pierwszym rzędzie, zaraz obok swojej szlochającej teściowej. Dumna i wciąż piękna, patrzyła z czułością na córkę, która stała już w drzwiach tej wspaniałej katedry. Obok niej czekało puste krzesło... Ono też powinno być jego. Poczuł złość. Dlaczego na niego nie zaczekała? Dlaczego nie dała mu więcej czasu na pogodzenie się ze swoimi uczuciami? Dlaczego zakochała się w innym mężczyźnie i stworzyła z nim rodzinę, a o nim zapomniała? Dlaczego...?


Kilka razy w jego życiu poczuł się tak, jakby los z całej siły kopnął go w brzuch. To były bolesne wspomnienia, ale cały ten dzień dla niego taki był, więc co mu szkodziło powspominać?

Pierwszy raz, gdy tak się poczuł było to wtedy, gdy powiedziała mu, że jest z nim w ciąży. Minęło dopiero półtora roku od zakończenia wojny. Jednak wtedy ich związek wciąż był bardzo niestabilny, a presja rodziny i przyjaciół wciąż mocno na nich oddziaływała. On dopiero co dostał wymarzoną szansę na zostanie udziałowcem dobrze zapowiadającej się drużyny Quidditcha, ale pozycja ta wiązała się z wieloma podróżami. Jak mógł wpakować się w takiej chwili w pieluchy i nieprzespane noce? Nie było takiej opcji! Wiedział jednak, że mimo jego racjonalnych argumentów i prób jej przekonania, ona nigdy nie usunęłaby tego dziecka. W złości wykrzyczał jej, że zrobiła to specjalnie. Zarzucił, że chciała go w ten sposób usidlić i przywiązać do siebie. Nazwał ją naprawdę okropnie i wypomniał wszystkie ich konflikty z przeszłości...

Po tym odeszła, co wcale go nie zdziwiło. Zawsze miała w sobie tę cholerną dumę Gryffindoru. Wiedział też, że nie odezwie się do niego pierwsza, jeśli on sam tego nie zrobi. Postanowił odpuścić i dać sobie trochę czasu na przemyślenie całej sprawy.

Wir jego nowych obowiązków, treningów, wyjazdów i pomeczowych imprez z drużyną wciągnął go bez reszty i nim się spostrzegł, dotarła do niego krótka informacja, że niedawno urodziła mu się córka. W jednym zdaniu dodano tylko, że była śliczna jak jej matka, ale odziedziczyła jego oczy. Nic więcej.
Upił się wtedy do nieprzytomności i bardzo mocno zastanawiał się nad tym, czy jakoś odezwać się do swojej byłej dziewczyny i poprosić ją o spotkanie, a być może nawet możliwość zobaczenia dziecka...
Jednak już następnego dnia, wyjeżdżał na kolejny sezon rozgrywek do Irlandii i postanowił odłożyć ten temat na później. A później, na jeszcze później...

Drugim ciosem w brzuch było to, gdy jego matka niby mimochodem przy sobotniej herbacie wspomniała mu, że jego była i ich córka wracają z powrotem do Anglii. Zaraz po urodzeniu małej zostały przez trzy lata we Francji, ale teraz na nowo planowały zamieszkać w Londynie. To była dość gorzka pigułka do przełknięcia, ale bywał w mieście na tyle rzadko, że postanowił na razie się tym nie przejmować. Kto wie? A może wreszcie kiedyś zdobędzie odwagę i pójdzie z nią porozmawiać? Przez cały ten czas miewał wiele przelotnych romansów, ale nigdy nie zapomniał jak dobrze mu było z piękną brunetką, którą tak bardzo kiedyś pokochał... Wciąż jednak nie potrafił wzbudzić w sobie dość determinacji, by pójść i ją przeprosić. Nadal sądził, że będzie ku temu lepszy czas.

Kolejny cios spadł na niego już pół roku później, wraz z poranną gazetą. Było w niej zdjęcie jej i jego. Ona – kobieta jego życia i matka jego córki, stała pod jakąś kawiarnią w objęciach nie kogo innego, tylko jego zaprzysięgłego wroga. I choć od szkoły minęło wiele lat, on nadal nienawidził do szpiku kości tego, że ona przyjaźniła się kiedyś z tym skończonym idiotą. Kłócili się wtedy o to zaciekle. Najwyraźniej teraz jednak ta dawna przyjaźń miała zamienić się w coś więcej, patrząc po sposobie, w jaki on trzymał ją w swoich ramionach.

Gdy po kolejny pół roku usłyszał o ich zaręczynach, to nie był cios... To był łomot, który sprawił, że kilka dni leżał nieprzytomny w upojeniu alkoholowym.
Jego matka była z niego bardzo niezadowolona, zwłaszcza, gdy po wielu przemyśleniach, oświadczył, że nie zrobi nic, by ją przed tym powstrzymać. Nawet jeśli chciała wyjść za tego debila. Nawet jeśli on chciał zaraz później adoptować jego córkę i nadać jej swoje śmieszne nazwisko. Nawet jeśli jedyne o czym mógł myśleć, to tylko to, by móc go bezkarnie zabić...

Miał wrażenie, że przez lata nauczył się ignorować wszelkie informacje o życiu kobiety z jego przeszłości i o jej nowej rodzinie. Sam rozwijał się bardzo dobrze, zapominając wreszcie o swojej powojennej traumie i pomnażając swój znaczny majątek z każdym rokiem. W końcu dorósł do tego, by móc się ustatkować i założyć własną rodzinę, jednak żadna z panienek z jakimi się dotychczas spotykał, nie mogła dorównać tej, którą kiedyś tak mocno pokochał... Starał się nie słuchać o tym, że podobno była szczęśliwa w małżeństwie, ani o tym, jak jej kariera  uzdrowiciela nadbierała rozpędu, czy wreszcie o tym, że podobno ponownie zaszła w ciążę, tym razem ze swoim mężem, sprawiając, że jego córka miała mieć rodzeństwo.

I gdy już myślał, że uodpornił się na to wszystko, spadł na niego kolejny cios. Bolesny bardziej, niż gdyby przegalopowało po nim stado rozwścieczonych hipogryfów.

DRAMIONE - MINIATURKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz