30°

3.2K 134 71
                                    

Dzień dobry w tym jakże fantastycznym dnu!(wyczujcie sarkazm). O wiele bardziej bym wolałam siedzieć w domu j pisać dla was rozdziały.

Rafe's perspective

– Tu jest pięknie Rafe! – powiedziała podekscytowana dziewczyna jeszcze bardziej się we mnie wtulając i patrząc na wschód. W jej oczach odbijały się piękne kolory a dodatkowo cudowny odcień jej tęczówek dodawał temu wszystkiemu tej tajemniczej idealności. Mimo, że siedziała właśnie w dresie i rozczochranych włosach była przepiękna. To ona była ta jedną rzeczą, której od zawsze mi brakowało. Sama jej obecność dodaje mi sił I motywacji. – Czemu się tak patrzysz na mnie? Tam są ładne widoki – wskazała na fioletowo-rożowe niebo.

– Mam ładniejsze przed sobą – specjalnie zbliżyłem jej twarz do mojej trzymając za podbródek. Jej twarz była całą czerwona.

– Pieprzone rumieńce – mruknęła cicho jednak to usłyszałem i się zaśmiałem. Dostałem lekko w ramię ale potem wywróciła oczami i ponownie się we mnie wtuliła. Jeśli tak mają wyglądać nasze wycieczki mogę ją zabierać na nie codziennie.

Oparłem swoją głowę a jej i ciaśniej przytuliłem. Może na pierwszy rzut oka to miejsce wydaje się całkowicie normalne i wogóle nie odstające od innych, może nawet takie było jednak nie dla mnie. Dla mnie miało o wiele większe znaczenie. Było to miejsce, z którego mam większość wspomnień związanych z mamą. To było nasze miejsce. Zawsze mnie tu zabierała i pewnego dnia powiedziała, że w to miejsce będę mógł przyprowadzić tylko osobę, którą prawdziwie pokocham. Obietnicy dotrzymałem.

Widok powstrzymała mi dziewczyna, która usiadła okradkiem na moich kolanach.

– O czym tak pan myśli Panie Cameron? – zapytała z uśmiechem.

– O niczym ważnym, Pani Cameron – podkreśliłem ostatnie dwa słowa z cwaniackim uśmiechem. Poczułem jak się spięła.

– Pierścionka nie widzę – powtórzyła ale zapomniała o jednym. Teraz mam na nią haka. Wyjąłem schowany pod bluzą wisiorek z moim pierścionkiem, ucieszyłem się, że nadal go nosi, i trzymając w ręce powiedziałem.

– Oh Doprawdy? Mi się wydaje, że jednak jest. – widać było, że nie miała co odpowiedzieć.

– Uhhh niech Ci będzie już. – Ściągnęła z dłoni własnoręcznie zrobioną, czarną bransoletkę jak podejrzewam i założyła mi na dłoń. – Ja mam pierścionek więc ty masz moją bransoletkę, sama ją zrobiłam – Bingo. – Jeśli nie chcesz nie musisz jej nosić.

– Będę jej strzegł jak oka w głowie – uśmiechnąłem się patrząc na zapleciony kawałek włóczki spoczywający na mojej ręce. Znowu się położyliśmy jednak patrząc na wchodzące słońce i nieprzespaną noc poprostu zasnęliśmy.

_____________________________

Kilka godzin później obudziłem się z powodu okropnego gorąca. Co się dziwić jeśli na dworze jest jakieś trzydzieści stopni, leżysz pod kocem a dodatkowo czujesz jeszcze ciepło drugiej osoby. Khai leżała na mnie więc byłem praktycznie nią przukryty.

– Khai – szepnąłem – Mała – Nadal nic. Śpi jak zabita – Kochanie – zaczęła się wiercić a potem opierając brodę o moją klatkę piersiową popatrzyła na mnie cała zaspana. – Już jest pewnie późno, porą wracać. Jeśli chcesz to możesz spać jeszcze w drodze.

– Mhm – usłyszałem z jej strony. Brunetka zeszła ze mnie i przeszła na przednie siedzenie. Widać było, że to tylko pozory bo najpóźniej piętnaście minut potem darła się na cały głos do piosenek z radia a ja już niewyrzymywałem ze śmiechu. I tak calutką drogę.

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz