38°

2.6K 86 32
                                    

Odstawił mnie na ziemię jednak trzymał nadal ciasno przy sobie.

- Byłem pewnien, że mnie nienawidzisz. - powiedział z takim wyrazem twarzy, że chciało mi się płakać. Poprawiłam jego włosy i uśmiechnęłam się.

- Wiesz, czasami nawet jak chcesz to i tak jest to niemożliwe. - odpowiedziałam - Jak ty się tutaj tak wogóle dostałeś? I dlaczego teraz tutaj przyszedłeś?- zapytałam.

W jego oczach pojawiły się łzy. Pociągnęłam go na łóżko i razem na nim usiedliśmy.

- Tato on- Ja musiałem- On dzisiaj- zabił kogoś i kazał mi pomóc się go pozbyć. - przytuliłam go do siebie. Nic więcej nie mówiliśmy, nic mówić nie musieliśmy. Wiedzieliśmy, że od ,,śmierci" Sarah i John'a B zdarzyło się bardzo dużo i każdy z nas był tego całkowicie świadomi. Nasze zaufanie było całkowicie zaszargane a psychika zniszczona ale grunt, że chcieliśmy coś z tym zrobić. Ta decyzja mogła nas Zniszczyć jednak jak to mówią kto nie ryzykuje nie pije szampana a jeśli kiedykolwiek mogę mieć przy sobie Rafe'a i John'a B naraz to nie zmarnuje tej szansy.

Leżałam z głową na jego klatce piersiowej a on trzymał mnie blisko siebie. Co prawda myślałam, z einaczje ten wieczór będzie wyglądać inaczej ale za żadne skarby świata bym go nie zamieniła na inny.

- Nadal je nosisz - powiedział.

- hm? Co noszę? - odwróciłam głowę w ten sposób, że byliśmy milimetry od siebie.

- Moje rzeczy, nie żebym narzekał bo bardzo mi się to podoba. - sprostował a ja się zasmiałam.

- Czemu tak nie może być już zawsze! - jeknełam chowając twarz w jego koszulkę. - Chce tak już zostać.

- Więc zostańmy tak.

Leżeliśmy tak przytuleni do siebie. Po jakimś czasie poczułam u chłopaka miarowy oddech co oznaczało, że musiał zasnąć. Odwróciłam głowę w jego stronę I patrzyłam na jego rysy twarzy. Gdy tak patrzyłam zdałam sobie z czegoś sprawę. Doszło do mnie, że nigdy do końca nie zrozumiałam jak bardzo go kocham do momentu, gdy prawie go straciłam.

- Wiesz Rafe, chyba Cię kocham. - powiedziałam cicho i wróciłam do poprzedniej pozycji. Dzięki ciepłu bijącym od Chłopaka szybko zasnęłam w jego ramionach.

______________________________

Obudziłam się czując na sobie wzrok. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam piękne, niebieskie tęczówki wpatrujące we mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i lekko rozciągnęłam.

- Długo się tak lampisz? - zaśmiałam się.

- Tobie też dzień dobry przepiękna - Mruknął rozbawiony a ja lekko poróżowiałam na jego określenie - Z tego co wiem to jeszcze chodzisz do szkoły a co za tym idzie, musisz wstawać.

Zerwałam się gdy do mnie dotarło co właśnie powiedział, przy okazji jednak potknęłam się.

- Spokojnie! - usłyszałam jeszcze. Ubrałam pierwsze lepsze ubrania, które okazały się zoszonymi ale moimi ulubionymi jeansowymi spodniami, zwykły biały top i koszula w kratkę na zewnątrz. Wyleciałam z łazienki i biegłam do pokoju ale w połowie drogi zostałam złapana w pod stopami zgubiłam grunt.

- Rafe śpieszę się!

- Wiesz wogóle, która jest godzina? - zapytał a ja zdałam sobie sprawę, że z tego pośpiechu nawet nie wiem która godzina - Masz jeszcze godzinę do rozpoczęcia lekcji.

Uderzyłam go w ramię. Specjalnie mnie obudził bo wiedział, że będę się zbyt bardzo śpieszyć na ogarniecie się. ,,Obrażona" poszłam do kuchni aby przygotować sobie szybko coś do jedzenia. Chłopak owinął ręce wokół mojej talii a głowę oparł na ramieniu.

- Ja też Cię kocham Khai - powiedział I pocałował mnie w policzek od tyłu. Zszokowana odwróciłam się w jego stronę - wiem, że mówiłem to wcześniej ale teraz jestem tego stu-procentowo pewny. Z czystym sercem jestem w stanie powiedzieć, że jesteś najważniejszą kobietą mojego życia. - pocałowałam go gdy tylko skończył zdanie. Wokół jego karku zaplotły się moje ręce a jego złapałh za moje biodra i przyciągnęły jeszcze bliżej siebie.

______________________________

Po Jedzeniu razem z chłopakiem śniadania spowrotem wylądowałam w Kildare High School. Na szczęście to ostatni rok.

- Widzę, że nie tylko ja jestem zadowolony z przebiegu zdarzeń. Cieszę się, że im się udało. Nareszcie coś idzie po naszej myśli. - powiedział JJ zarzucając ramię na moje.

- Oj tak. Jest coraz lepiej. Jaki mamy plan, tak wogóle? - zapytałam gdy wchodziliśmy do budynku. Na korytarzach było pusto bo jak zwykle było już po dzwonku a ja i JJ dopiero raczyliśmy się zjawić.

- To jeszcze do omówienia. Dzisiaj koło portu Pope'a.

Weszliśmy do klasy z hukiem zwracając na siebie uwagę wszystkich w klasie.

- Maybank i Berryfield tylko...- popatrzył na zegarek - sześć minut spóźnienia aż niemożliwe. Chyba zapisze w kalendarzu tą chwalebną chwilę. - Co poradzę, że zawsze jesteśmy conajmniej 10 minut po dzwonku. No dobra częściej jest 15 ale hej! To tylko 5 minut różnicy, nie?

- Panie psorku miło znowu Pana widzieć! Cieszę się, że znowu mogę uczestniczyć w tej cudownej wędrowce przez wiedzę jaką są Pana lekcje, siedzenie tutaj to czysta przyjemność dla moich uszu i umysłu. - profesorek patrzył na mnie z niedowierzaniem a potem z uśmiechem potrząsnął głową wracajac do tłumaczenia czegoś a ja usiadłam na swoim stałym miejscu.

Siedziałam z głową opartą o dłoń, czas dłużył mi się niemiłosiernie. Podniosłam ją tak jak cała reszta gdy do sali wszedł mężczyzna w eleganckim garniturze.

– Witam, ja do Pope'a – chłopak popatrzył po nas i z dezorientowaną miną wyszedł za mężczyzną. Chwilę potem wleciał do klasy i pokazał zwinnym ruchem ręki abyśmy jak najszybciej pobiegli za nim.

– Sprawy rodzinne! – krzyknęliśmy wszyscy na raz i wybiegliśmy za nim.

Wybiegając na korytarz wpadłam na JJ'a.

– Sorki

– Pope, co było tak bardzo ważne? – Kie zadała wreszcie dręczące nas pytanie.

– Pamiętacie ten znak na złocie? Wiecie to zboże–  Powiedział Pope na co zgodnie pokiwaliśmy drogami. W naszej sytuacji tego znaku bardzo ciężko jest pozbyć się z głowy. Bardzo.

– I co w związku z t- – JJ przestał a cała nasza trójka z szeroko otwartymi oczami i ustami.

– Nie otwierałem jeszcze, czekałem na was.

– To na co do cholery czekasz dzbanie?! Rozrywaj ten papier i czytaj! – patrzyłam uważnie jak otwiera kopertę a potem czyta.

– Mają dowody na niewinność John'a B – popatrzył na nas zszokowany z błyskiem w oku a my popatrzyliśmy po sobie tym samym wzrokiem. Nie kogąc uwierzyć wyrwałam mu z dłoni kartkę.

– Limbrey... Nie kojarzę tego nazwiska – zaczęłam – Nie wydaje się wam to zbyt proste?

– Może i wydaje ale skoro jest jakakolwiek szansa musimy ją wykorzystać – powiedział JJ.

***********************************

Na nartach bo na nartach ale cudem udało mi się znaleźć czas.

Enjoy!

Wasza MayStyles06♡

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz