48°

1.5K 69 28
                                    

Wszystkim dziewczyną z okazji ich wyjątkowego święta z przed dwóch dni oraz chłopakom z okazji dzisiejszego — Najlepszego!!

Zanim obejrzeliśmy się staliśmy z powrotem na ziemiach dobrze nam znanego Outer Banks. Wrócić tutaj, z nimi, było dziwnym uczuciem jednak pewnego rodzaju nostalgia dopada mnie przez to. Cieszę się, że udało się odzyskać nam kontakt, tęskniłam za nimi, myślałam codziennie co by było gdyby, właśnie, ale tego gdyby nie było. Więc jedyną rzeczą, którą pozostała to ich w pewien sposób odnaleźć a potem pogodzić się w co zdecydowanie wątpiłam.

A jednak. Udało się.

Nie było ciężko się skontaktować z John'em B. Dzięki temu, że wziął ze sobą telefon byliśmy w stanie się porozumieć. Co prawda połączenie nie było stabilne, w końcu od zawsze wiadomo, że na morzu sygnał to żadna rzecz, trzeba się cieszyć jeśli wogóle takowy jest.

Dogadaliśmy się, że spotkamy się już w Outer Banks, nie podaliśmy co prawda dokładnego miejsca, zbyt bardzo przerywało, jednak ogranicając się tylko do uczęszczanych przez nas miejsce poszukiwania można było zdecydowanie ograniczyć.

Lapalam się czasem na myśleniu, czy wszystko wróci do tego co było na samym początku? Ani Ward, ani Rafe nie mogli nam przeszkodzić, chociaż nie powiem, sam pobyt z nim na Gwadelupie nie był zły, jedna brakowało mi adrenaliny, tego zastrzyku energii, siedzeniu przy ogniu z tanim piwem w ręku zamiast wysokiej półki martini. Towarzystwa zjaranego JJ'a i Pope'a, który z całej siły próbował udawać przy nas grzecznego co nie do końca mu wychodziło zamiast Rose i nieustannej rozmowie o tym jak ważna jest rodzina.

Doskonale wiedziałam, że ani ona ani Ward mnie nie akceptują, chociaż ten drugi trochę mi wisiał, w końcu dużo mogł mi powiedzieć podpięty do tych wszystkich kabelków, nie?

Często próbowała dyskretnie wmówić mi, że nie jestem tutaj mile widziana, że moje miejsce jest w niższym rzędzie. Że nie nadaje się do życia bogola i ostatnie czego chce to mnie w swojej rodzinie.

Nie mówię, że nie, nie nadawałam się do życia w złocie, jedząc srebrnymi łyżeczkami, które pewnie warte są więcej niż moje życie a sam papier toaletowy kosztuje więcej niż zawartość mojej szafy. Poprostu nie wyobrażałam sobie siebie na tym miejcu i pewnie gdyby nie pewna osoba uciekałam gdzie pieprz rośnie.

Nie mogłam zaprzeczyć- kochałam go. Z całego cholernego serca. Potrafiłam przez prawie cały nasz w rejs obracać w dłoni jego pierścionek, który nadal dumnie spoczywał zawieszony na wisiorku.

Mimo całej tej miłości, którą go darzyłam z każdym kolejnym dniem coraz bardziej przekonywałam się tylko, że pochodzimy z dwóch różnych światów. On nie potrafił otwarcie wyrażać swoich uczuć, mnie jedyne czego kiedykolwiek nauczyła matka to jak rozkładać i składać broń. Praktycznie do pory spotkania go jedyną szczerą miłość jaką znałam była to miłość do John'a B, kochałam go jak brata oraz miłość do mojego taty. Nie pamiętałam go za bardzo jednak gdzieś z tyłu głowy ciągle miałam tęsknotę za nim, wiedziałam, że byliśmy bardzo blisko a jego odejście było dla mnie bardzo bolesne. Na tyle, żeby ograniczyć się w okazywaniu uczuć. Tak weszło mi to w nawyk.

Nawet płotki wiedzą, że było to dla mnie ciężkie , oprócz John'a B, który doskonale go znał, chociaż nie znali nawet dobrze historii David'a Berryfield'a.

Mimo wszystko moje niezdecydowanie wygrało, jak myślę, wybierając dla mnie dobrą drogę.

W końcu już za gówniarza obiecałam, że chodzby skały srały zawsze będziemy przyjaciółmi.

P4L,no nie?

You are the dancing Queen, young and sweet, only seventeen– podśpiewywałam leżąc na łóżku, wszyscy rozeszli się w swoje strony aby przywitać się z rodzinami, Cleo udała się z Pope'm, który obiecał jej miejsce u siebie a JJ, oczywiście do swojego kochanego motoru, który jak mnie nauczył, nazywał się enduro.

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz