Powroty...

182 6 8
                                    

- Jesteś pewny, że chcesz już wrócić do pracy? - zapytała Karolina podczas rozmowy z Guciem.

- Lekarz nie widzi przeciwwskazań, a ja czuję się znakomicie - potwierdził aspirant. 

- Martwię się o ciebie - powiedziała z wyraźną troską. Bielski w tle rozmowy słyszał śpiew dzieci, które teraz miały zajęcia muzyczne.

- Wpadnę kiedyś do przedszkola do ciebie i dzieciaków, co ty na to? - uśmiechnął się. 

- Porozmawiać o bezpieczeństwie? - zdziwiła się Karolina. - Od tego są chyba inne wydziały, bo o śmierci mi tu opowiadać nie będziesz. 

- Zrobię coś lepszego niż pogadanka - rzucił tajemniczo. W głowie już miał plan. 

- Co ty mówisz? - chciała się dopytać, ale ktoś ją zawołał. - Słuchaj, muszę kończyć skarbie, ale wrócimy do tej rozmowy, dobrze?

- Dobrze. Do zobaczenia później - wysłał jej jeszcze całuska i się rozłączył. Musiał wykonać kilka telefonów, jednak miał plan niemal idealny.

Wziął leki przepisane od lekarza, po czym przygotował się do pracy. Powroty... są jeszcze gorsze od początków. Pocieszała go myśl spotkania z Karoliną. Była dla niego prawie jak matka, kiedy był w szpitalu - nawet własne obiady mu przyniosła kilka razy. Nie chciał dziś iść do pracy, jednak wyczuwał, że powinien się tam wreszcie pojawić. 

Piętnaście minut po zakończeniu rozmowy ze swoją dziewczyną siedział w aucie jadąc na komendę. Nie chciał robić wielkiego zamieszania, więc nawet komendant nie wiedział o jego powrocie. Wszedł do budynku i ignorując zdziwione spojrzenia ludzi skierował się do swojego biurka. 

- A ty już wracasz do pracy? - zapytał zdziwiony Górski. Gutek kiwnął głową na potwierdzenie.

- Gdzie reszta? - aspirant rozejrzał się po pustej komendzie. 

- Jagoda i Marta pojechały sprawdzić jeden trop z naszego "wypadku".

- Przecież to był wyciek tlenku węgla- stwierdził Gutek patrząc zdziwiony na Piotrka. 

- A jednak nie - powiedział pewnie komisarz. - to nie był wypadek. To było morderstwo. Oględziny miejsca zdarzenia wykazały, że ktoś celowo uszkodził instalację. 

- Ile tam było ofiar śmiertelnych? - dopytywał Gutek biorąc do ręki akta sprawy. 

- Na miejscu zdarzenia byłby cztery ofiary, ale w szpitalu zmarły kolejne dwie osoby.

- Jakie mamy poszlaki? - dociekał Gutek.

- Jest kilka możliwości - stwierdził Piotrek. - Dwie ofiary nie miały dobrej opinii pośród społeczeństwa. 

- Urzędnik skarbowy i komornik? 

- Skąd wiedziałeś?  

- Bo sam ich nie lubię - powiedział młody z sarkazmem. Obydwaj wybuchnęli śmiechem. - Ja to sobie poczytam - podniósł do góry teczkę z dokumentami. 

- Daj mi trochę , to sobie razem posiedzimy - powiedział Piotrek, jednak Gutek odmówił. Chciał sam się przyjrzeć sprawie. 

Na początek przeczytał szczegółowy raport od straży pożarnej. Sześć ofiar... Dwanaście osób z różnym stopniem zatrucia tlenkiem węgla (II). W tym on sam omal nie stał jedną z ofiar. Przyjrzał się rozmieszczeniu pięter i porównał je z rozmieszczeniem instalacji. Uszkodzenia były na poziomie trzeciego piętra, jednak coś mu nie dawało spokoju.

- To dziwne - powiedział pod nosem.

- Co takiego? - zapytał Piotr, który właśnie wszedł z dwoma kubkami gorącej kawy. - Trzymaj - podał mu jeden kubek. 

W poszukiwaniu miłości || Gustaw Bielski [ZAKOŃCZONE]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें