Rozdział trzeci

16.2K 400 2.2K
                                    

Na wstępie jeszcze dodam — pamiętajcie, że Evie to cały czas stara Evie, która gdzieś w niej jest. I nie wszystkie relacje, jakie przedstawiam są zdrowe. Wiem, że perspektywa Evangeline może wydawać się trochę chaotyczna i dziwna? Ale zaufajcie mi, będzie okej.

Miłego czytania ❤

Pov. Evangeline

Poczekałam na to, jak większość osób wyjdzie ze szkoły, aby nie przepychać się, jak wszyscy inni. Zachowywali się naprawdę, niczym dzicz w lesie. Rozumiem wyjście z tego budynku było dla nich najważniejsze w ich nic nieznaczącej egzystencji, ale bez przesady. Jak poczekają dwie sekundy to nic się nie stanie. Serio.

Idioci. Czemu każdy jest taki głupi?

Prychnęłam pod nosem i sięgnęłam po czarną torebkę, a na drugim ramieniu przerzuciłam sobie jeansową kurtkę, którą miałam na sobie rano, gdy nie było jeszcze tak ciepło. Poczułam wibrowanie telefonu w kieszeni spodni, ale to olałam. Byłam pewna, że to Jackson pisze, aby powiedzieć, że czeka na mnie przed szkołą. Jeżeli miałabym jeszcze raz wyjaśnić samej sobie, jak znalazłam się tam, gdzie się znalazłam to nie potrafiłam tego wyjaśnić. Jedna głupia kłótnia z Grey'em przerodziła się w coś, czego nie umiałam zatrzymać.

— Więc, nie odpisałaś, a zdecydowanie potrzebuję nadmiaru pizzy... — Usłyszałam radosny głos Jude za sobą i zamknęłam oczy. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz nią jadłam. I kiedy faktycznie mi smakowała. Przede wszystkim jednak, kiedy ostatni raz wyszłyśmy gdzieś z dziewczynami. Było to prawdopodobnie dzień lub kilka przed balem w czerwcu.

Tęskniłam za tą trójką tak cholernie, jak tęskniłam za Grey'em. Ale przecież nie mogłam tak po prostu z nimi wyjść, jak gdyby nigdy nic. 

A tak właściwie po rozmowie z Ash, nie byłam pewna, czy naprawdę nic nie grozi ludziom wokół mnie. To była kolejna rzecz, jaką muszę załatwić w przeciągu kolejnych dni. Kolejny powód do trzymania się ode mnie z daleka. Bo przecież ściągałam ludzi na dno, prawda?

Obróciłam się w stronę rudej, spotykając się z rozbawionym spojrzeniem Jade i uśmiechniętą Megan. Wyglądały tak jak zawsze, ale miałam wrażenie, że coś się zmieniło. Widziałam w ich oczach dziwną iskrę, której mi brakowało.

Jade ścięła włosy do ramion, jednak zachowała ich czarny kolor. Za to zrobiła sobie kolczyk w nosie, czyli to czego Megan pozbyła się przez wakacje. Młodsza z sióstr Dante nie zmieniła swojego stylu. Nadal ubierała się w ciemne kolory. Jak zawsze na czerwoną koszulkę w kratkę miała założoną jeansową kurtkę. Tak właściwie tego nie rozumiałam. Było okropnie gorąco. 

A może, tylko mi tak było? Nie będę się oszukiwać, po spotkaniu i chodzeniu obok Grey'a przez dwie godziny, moje ciśnienie podniosło się co najmniej kilka razy. I może odrobinę serce szybciej biło.

— Ta, nie odpisałam, bo nie chciałam. — Ruszyłam szybko, wymijając je i zostawiając ze zdziwieniem na twarzach. 

Zimno to odpowiedź na wszystko.

— Okej, nie musimy... — Usłyszałam głos, który należał do drugiej z bliźniaczek Dante. 

— Masz rację, Jade. Nie musimy spędzać razem czasu, więc nie musimy udawać tego — pomachałam palcem między naszą czwórką — czegoś.

Widziałam, jak uśmiech Megan zszedł z jej twarzy i dziewczyna objęła się ramionami. Jej twarz przybrała poważną, ale jednocześnie zatroskaną minę. Zawsze była tą odpowiedzialną, rozsądną i inne brednie. Wiecie, taki typowy przykład rodzica w grupie przyjaciół. Taka troskliwa przyjaciółka, jaką każdy chciałby mieć. Taką, jaką ja miałam, ale zamierzałam to zniszczyć. 

RestorationWhere stories live. Discover now