Rozdział dwudziesty siódmy

10.7K 384 1.7K
                                    

Miłego czytania ❤ Jeśli chcecie możecie zostawić po sobie nawet jeden komentarz czy gwiazdkę, bo takie drobne gesty robią mi dzień 🙏🏻

Pov. Evangeline

— Martwię się, bo cię kocham!

Cały mój świat przez chwilę zamarł. Ale nie żałowałam.

Mimo wszystko trzymałam w sobie te słowa tak długo, że zaczęły mi one ciążyć. Nie umiałam powiedzieć "nie", gdy zaproponował udawany związek. Na początku oszukiwałam się, że uda mi się zachować spokój i profesjonalizm lub cokolwiek, co utrzymało by moje uczucia na wodzy.

Ale nie potrafiłam.

Boże, każdy pieprzony dzień z tym chłopakiem. Dotyk, słowo, zapach czy nawet drobny uśmiech. To wszystko sprawiało, jakbym czuła się jak w domu. Prawdziwym domu.

Shade Grey był pewnego rodzaju domem, w którym czułam się bezpiecznie.

Delikatne krople zaczęły spływać po mojej twarzy, mieszając się z pojedynczymi łzami, gdy brunet się we mnie wpatrywał. Mógł mnie wyśmiać, zignorować albo po prostu odejść i nigdy nie wrócić. Miałam to gdzieś. Ulżyło mi. Wiedział na czym stoi i co...

Kochałam Shade'a Grey'a.

— Wściekłaś się na mnie i po prostu... — Zamilkł, widząc moją minę. Wiedział, że to było impulsywne, lecz prawdziwe. — Ty mówisz na poważnie...

Brunet najpierw przetarł dłońmi twarz, a potem włosy. Nie spoglądał w moją stronę, ale w punkt za mną. Czułam jak zaczynam się dusić we własnym ciele. Doskonale wiedziałam, co się stanie dalej.

— Evangeline, to nie tak, że... — Ruszył w moja stronę, ale ja zrobiłam krok do tyłu. Serce waliło w mojej piersi. Czułam jak zaczyna spadać na mnie deszcz.

— Nie spodziewałam się, że odpowiesz. Musiałam to po prostu z siebie wyrzucić. Dłużej nie mogłam. — Chłopak zatrzymał się w połowie, gdy robił krok. Jego oczy przeszedł jeszcze większy szok.

— Jak długo to trwa?

— Czy to aż takie ważne? — Szepnęłam, bawiąc się rękawami bluzy.

— Tak. Chcę wiedzieć jak długo żyliśmy w kłamstwie.

Kłamstwo to niezwykła forma prawdy, pisana przez nas samych.

— Ja... Nie wiem.

— Jak to nie wiesz? — Brzmiał jakby był na mnie zły. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że będzie na mnie wściekły.

— To po prostu się stało.

— To nie stało się z dnia na dzień. — Warknął sam do siebie. — Potrzebuję dnia, kiedy to zrozumiałaś albo... Momentu, który coś między nami zmienił, Evangeline. Chcę wiedzieć, co takiego zrobiłem. Co skłoniło cię do myślenia, że jestem dobrym człowiekiem do zakochania.

Milczałam przez chwilę.

Zakochałam się w chłopaku, który skradł mój pierwszy pocałunek. W brunecie, którego nienawidziłam od dziecka, jednocześnie nie potrafiąc wyobrazić sobie życia bez niego obok. Zakochałam się w kimś, kto potrafił mnie wyśmiać, jednocześnie gdy robił to ktoś inny, będąc w stanie zabić go wzrokiem lub w skrajnym przypadku, zająć się nim fizycznie. Był zazdrosny, zaborczy, ale i słodki. Pokazywał tę stronę jedynie kilku bliskim osobom, a ja miałam zaszczyt do nich należeć. Zakochałam się w zarozumiałym kapitanie drużyny lacrosse z przerośniętym ego, który zrobiłby wszystko dla swoich przyjaciół. Zakochałam się w chłopaku, który spełnił moje marzenie o tańcu w deszczu. Zakochałam się w chłopaku, który interesuje się tym, co lubię czytać i sam zaczął to robić. Zakochałam się w chłopaku, który nawet gdy się nienawidziliśmy, dał mi słoneczniki, abym postawiła je na grobie babci. Zakochałam się w chłopaku, który wszedł ze mną do morza w gwiaździstą noc. Zakochałam się w chłopaku, który miał cholerne bokserki w dinozaury i oczywiście mi je pożyczył.

RestorationWhere stories live. Discover now