Rozdział dwudziesty drugi

11.8K 360 679
                                    

No w końcu jakieś rozdziały, gdzie wychodzi moja socjopatyczna strona.

Pov. Evangeline

Shade Jack Grey zabrał mnie na randkę.
Byłam jego pierwszą.
Nigdy nie zapomnę, jak cudowne to były chwile.

Otworzyłam oczy, czując się cała obolała i to nie w tym znaczeniu. Shade zajmował większą część łóżka, a ja prawie z niego zlatywałam. Brunet miał ułożoną dłoń na mojej piersi, a głowę w zgięciu szyi. Drugą częścią ciała wręcz rozpłaszczył się na łóżku, jak żaba przejechana na ulicy. Dosłownie wszystko miałam spięte i ledwie co oddychałam.

— Shade… — Chłopak w odpowiedzi położył się na mnie większością swojego ciała. — Shade, błagam… — Poczułam wtedy na nodze coś twardego. Po prostu świetnie. — Shade! — Chłopak w końcu otworzył oczy i zmierzył moją twarz wzrokiem. — Hej. Możesz ze mnie zejść?

— Hej. Nie. — Ponownie wtulił się w moje cialo, bardziej przyciskając mnie do materaca.

— Shade to naprawdę… Boli. — Chłopak dopiero wtedy uniósł głowę, a potem szybko usiadł obok mnie. W końcu mogłam się wyprostować i wziąć głęboki wdech.

— Czemu nie powiedziałaś mi szybciej? — Włożył dłoń we włosy, aby je odgarnąć.

— Mówiłam przez całą noc, ale spałeś i nie mogłam cię obudzić. — Ustawiłam się bokiem do niego, chłonąc wolność kończyn. — Obśliniłeś mi pierś, idioto. — Wskazałam palcem na małą plamę na bluzce. Oczywiście moja piżama musiała być przyzwoita, więc do niej dobrałam krótkie spodenki i podkolanówki. Choć nadal było mi z tym żywym kaloryferem w nocy o wiele za gorąco.

— Nie pierwszy, ani ostatni raz. Poza tym, gdy masz moją ślinę w innym miejscu to nie narzekasz. — Powiedział pewnie i spojrzał na moje usta. Przewróciłam oczami, chcąc wstać. — Gdzie idziesz?

— No do… — Brunet pociągnął mnie w dół i ułożył się między moimi nogami.

— W tej chwili potrzebuje atencji od mojej dziewczyny, którą może mi okazać za pomocą przytulania i mówienia uroczych rzeczy do mojego ucha. Przykładem mogą być słowa mówiące, jaki jestem wspaniały i uroczy. — Powiedział i przyjrzał się plamie na mojej białej bluzce lub tym, co okrywała. Stawiałam na to drugie.

— Twoja dziewczyna jest obolała, musisz położyć się na boku. — Mruknął coś smętnie, ale zrobił, co kazałam. Wtulił się w mój bok, układając dłonie na pośladkach. Lub bardziej wsuwając je pod materiał czarnych spodenek.
— Szkoda. — Przymknął oczy. — Chcę mi się dalej spać. — Rozbawił mnie swoimi słowami. To zdecydowanie ja wstawałam wcześnie, a on mógł wstać o czternastej, bo dopiero wtedy dla niego zaczynał się dzień. Przez chwilę jeszcze drapałam go po głowie, bawiąc się jego loczkami, które były ułożone w nieładzie. Czułam jak sam sunie po moich pośladkach, czasami je szczypiąc.

— To była ruchrandka, tak? Zakładałam, że ta nazwa łączy się z czymś innym. — Zaczęłam, gdy znudzenie osiągnęło o wiele za wysoki poziom.

— Łączy. Ruch od ruchu, czyli wielu okazji na bycie sportowym świrem. Wiesz ile wczoraj chodziliśmy? Bardzo dużo.

— Na poważnie? — Zapytałam. Naprawdę byłam zdziwiona, że to nie skończyło się w łóżku, ale jego słowa i udawane żarty na temat bycia gentlemanem naprawdę mnie rozczuliły. Mówił na poważnie. Chciał mi coś udowodnić, a ja uwierzyłam mu w chwili, gdy zeszłam ze schodów i zobaczyłam jego minę. — Myślałam, że…

— Przecież podotykałaś sobie wczoraj moje ciało, gdy braliśmy prysznic. — Nachylił się w moją stronę. — Chyba, że nie masz dość?

— Ja dotykałam? — Powiedziałam i gwałtownie usiadłam obok niego. — To ty przez cały czas mnie dotykałeś, nie dając mi nawet nic zrobić! — Uderzyłam go pięścią w ramię. — Po co mi chłopak, jak nawet nie mogę go sobie podotykać po randce?

RestorationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz