Rozdział jedenasty

19.3K 482 1.9K
                                    

Pov. Evangeline

Poczułam delikatny oddech chłopaka na karku i przekręciłam się w jego stronę. Na twarzy bruneta widniał typowy dla niego uśmiech, a dołeczki w policzkach zaczęły się lekko ukazywać. Shade leniwie otworzył oczy i na mnie spojrzał.

— Dzień dobry, kochanie.

— Dzień dobry. — Powiedziałam, rumieniąc się, bo to było zbyt urocze. To zabawne, że pomimo znajomość praktycznie przez całe życie, on z każdym dniem pokazywał mi kolejną wersję siebie, która wydawała się jeszcze lepsza niż poprzednia.

— Nie pamiętam, co się wczoraj działo, ale to, że leżysz obok mnie daje mi cudowny obraz tego, że nawet pijany daje...

— Przemilczę to. I to, że całowałeś się z Edoardo. — Chłopak gwałtownie otworzył oczy, momentalnie się rozbudzając. Wyprostował się, a niewinny uśmiech na jego twarzy zastąpił szok.

— Żartujesz. Nie mogłem, ja...

— No zrobiłeś... Szczerze mówiąc to było mi przykro. — Również usiadłam, bawiąc się palcami. — Jeżeli nie lubisz się ze mną całować to wystarczyło powiedzieć. Ale w sumie to urocze, że macie taką relację od nienawiści do miłości. A to, że całowaliście się z języczkiem to potwierdza.

— Nie no żartujesz. — Powiedział, bardziej się rozluźniając. Nie odpowiedziałam. — ŻARTUJESZ PRAWDA? Nie. Nie Edoardo. Mógłby być nawet Zack, ale nie ten obsrany gołąb. — Powiedział załamany, będąc na skraju płaczu.

Nie mogłam dłużej powstrzymać śmiechu i momentalnie nim wybuchłam. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, których nie mogłam opanować. Shade chyba uznał to za reakcję na stres, bo nadal siedział zszokowany. Właściwie miałam wrażenie, że całe życie przelatuje mu przed oczami.

— Spokojnie. Nie zbliżyliście się do siebie bardziej niż na metr. — Powiedziałam wycierając łzy z policzków. Chłopak nadal siedział, jak zamurowany. Dopiero po minucie doszły do niego moje słowa. A wtedy na twarzy pojawiło się zdenerwowanie, które zmieniło się w spojrzenie pełne planu, którego zdecydowanie nie polubiłam.

— Lubisz sobie żartować, co? — Powiedział niskim głosem, a ja wiedząc co stanie się zaraz próbowałam wstać z miękkiego i dużego łóżka. Tak właściwie to zatrzymując się przy jego miejscu do spania, to było cholernie wygodne i nawet przez chwilę żałowałam, że nie mam takiego samego.

Moja próba sytuacji jednak zdała się to na nic, bo oczywiście goryl zwany Shade'm pociągnął mnie w dół. Zmierzył moje ciało wzrokiem zatrzymując się na tym miejscu, gdzie jego bluza, którą wykorzystałam jako piżamę, podwinęła się. Zdałam sobie sprawę z tego, co zobaczył i przeszył mnie gorący dreszcz.

Chłopak zdając sobie sprawę z tego, że nie mam na sobie majtek, no bo w końcu nie będę spać w jakiś, które nosiłam cały dzień, rozszerzył jeszcze bardziej oczy. Położył dłonie na mojej talii i przygryzł wargę. Tak w sumie to nie wiedziałam, czemu nie założyłam jakiś spodni, ale Grey po prostu produkował za dużo ciepła i było mi przy nim za gorąco.

— Usiądź mi na twarzy.

Zachłysnęłam się powietrzem i moje plecy gwałtownie się wyprostowały. Nie powiedział tego? Nie miał tego na myśli. Zdecydowanie tak.

— Co?

— Słyszałaś. — Zaczął podnosić swoją bluzę wyżej, aż podjechała mi do ud. Położyłam dłonie na jego. — Ostatnio zachowałem się, jak idiota, a powinien był pokazać ci kilka lepszych rzeczy. Ale spokojnie teraz to nadrobimy. Znowu wyjdziesz obolała. — Wymruczał w zabawny sposób, bardziej się do mnie przybliżając. Wiedziałam, że nie miał na myśli nic złego.

RestorationWo Geschichten leben. Entdecke jetzt