Rozdział szósty

14.5K 399 1.2K
                                    

Pov. Evangeline

Oczywiście, że siedziałam obok Grey'a.

Miałam jeszcze opcję obok mojej mamy, ale niespodziewanie zjawiła się Ash z papierami i inną dokumentacją z policji. A przecież Melissa Pierce i Alison Grey nie mogły opuścić karmienia innych osób w szczególności, gdy ta osoba była z rodziny Dante. Więc chciała czy nie, Ashley jadła z nami pizzę.

Ash zazwyczaj omijała takie kolacje, nie mając na nie czasu. Zdecydowanie wolała poświęcić go na coś innego, co zazwyczaj było pracą. Więc w naszym domu bywała rzadko. Co od jakiejś godziny mama i ciocia nadrabiały.

— A jak tam sprawy w pracy? Kiedy będziesz miała awans? 

— No właśnie. Przydałaby się na komendzie jakaś kobieca ręka. 

Ash pokręciła głową i lekko zarumieniła. Mimo tego, że twardo stąpała po ziemi i nie kryła tego, co robi, gdy ktoś ją chwalił stawała się zamknięta w sobie oraz bardzo skromna. 

— Marzenie. Ale dziękuje za wasze wsparcie. —  Posłała im delikatny uśmiech. 

Tak strasznie różniła się od swoich młodszych sióstr. Wiadomo wiek robił swoje i to, że miała poczucie, aby dojrzeć wcześniej i zaopiekować się Jude i Jade. Jednak zawsze była taka stonowana i poważna, nawet w rozmowach z nami. Nie umiałam przypomnieć sobie chwil, gdy chociaż na chwilę była rozluźniona, nie przejmując się przy tym niczym innym i dała się ponieść zabawie. Zmarszczyłam brwi na tą myśl.

To od każdego z osobna, należy podjęcie decyzji o tym, jacy staniemy się w przyszłości. 

— Zawsze, kochanie. —  Powiedziała mama i ścisnęła dłoń Ash na stole. 

— A wracając —  odchrząknęłam —  wszystko okej w pracy? Tak wiesz poza... —  Posłałam jej konspiracyjny uśmiech, co oczywiście zrozumiała. 

— Dość... —  Widziałam jak szuka odpowiedniego słowa w myślach przez dłuższą chwilę —  męcząco. Ale mamy kilka głównych kierunków.

 — O? A o czym mówicie? — Mama zwróciła się w moją stronę, szczęśliwa, że mówię coraz więcej podczas kolacji w porównaniu do wielu poprzednich, kiedy byłam ledwie do życia. Lub nie było mnie na nich wcale.

To tylko parę zdań, ale dla niej robiły furorę. W sumie nie dziwiłam się.

— A tak ogólnie. Pewnie wiecie, że ostatnio w naszym mieście powstało coś na wzór gangu i praktycznie tych wszystkich nielegalnych rozrywek, które są ciekawe dla nastolatków i w sumie starych dziadów.

—  Przecież to miasto nie ma nawet zadatków na jakąś mafię. — Prychnął Thomas biorąc wielki kęs pizzy. — Serio! Tu jest tak nudno, że jedyną rozrywką będzie...

— Jak stary sąsiad John kradnie owoce z podwórka Teddy'iego? — Dokończyłam wspominając dawną historię.

 — Myślisz, że to było mocne? — Zapytał kładąc dłoń na sercu. — Zrobił z tych jabłek kompot! Jasna kaczuszka, on zabił te owoce! — Powiedział i przetarł niewidzialną łzę z oka. 

Na dramaturgię Tommy'ego Mare wraz z Nathanem zaczęli się śmiać tak mocno, że mój brat spadł z krzesła.

— Nie mamy mafii w mieście, macie rację. Ale... —  Ash skierowała wzrok na Shade'a, który wyglądał na znudzonego. —  Złapaliśmy kilku nastolatków pod wpływem narkotyków, jak wracali z wyścigów. To się dzieje jakoś od wakacji i jest coraz bardziej popularne. Na początku były bardziej tajne, a teraz są na nich tłumy, ale nigdy w takim samym miejscu. 

RestorationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz