3.

84 10 4
                                    

Spotkanie z Adamem przebiegało o wiele przyjemniej niż na początku zakładałem i choć niechętnie musiałem przyznać, że jak na razie zalogowanie się na tej aplikacji nie było najgorsze. Skończyliśmy właśnie pić nasze napoje kiedy dostrzegłem, że kawiarnia już jest właściwie pusta. Nataniel sprzątał podręczne lodówki i powoli szykował się do zamknięcia, jednak ja nie miałem jeszcze ochoty kończyć naszego spotkania.

-Co powiesz na jakiś krótki spacer?

-Chętnie, ale może nie dziś...

Popatrzyłem uważnie na Adama i dostrzegłem jego cieniutką kurtkę w której musiał tu przyjść. W tej sytuacji spacer nie był najlepszym pomysłem. Tylko co miałem zrobić by nie kończyć jeszcze naszej rozmowy?

-W takim razie może pojedziemy do mnie?

-Chcesz uprawiać seks?

To pytanie kompletnie zbiło mnie z pantałyku i nie wiedziałem co powinienem powiedzieć. Nie myślałem by zaciągnąć go do łóżka, choć nie powiem by mnie nie pociągał. Był śliczny jak z obrazka i skłamałbym gdybym powiedział, że mnie nie pociąga, ale chyba byłem tradycjonalistą. Kilka randek nim wylądujemy w łóżku.

-Nie. Znaczy podobasz mi się i pociągasz mnie, ale nie chcę cię zaciągnąć do łóżka.

-Dobrze... Znaczy jeśli byś chciał to możemy...

Widziałem jak nagle poczerwieniał aż po koniuszki uszu. Dotknąłem jego policzka, skórę miał przyjemnie gładką i aksamitną w dotyku. Kciukiem zahaczyłem o przygryzaną wargę uwalniając ją spod jego białych, prostych zębów i nawet nie wiem kiedy nachylałem się by go pocałować. Złączyłem nasze wargi w delikatnej pieszczocie skubiąc je delikatnie, po czym dopiero po chwili odsunąłem się od Adama. Wzrok miał zamglony, lekko przyspieszony oddech i gdyby nie zdrowy rozsądek oraz fakt, że byliśmy w miejscu publicznym wziąłbym go na tym stole. Oj tak... Byłem totalnie wyposzczony. Nie pamiętam kiedy ostatni raz uprawiałem seks. To było chyba jeszcze na początku sprawy Magellana, czyli jakieś... pół roku temu...

-Film... Możemy po prostu obejrzeć u mnie film.

-Dobrze.

Zapłaciłem rachunek zostawiając Natanielowi spory napiwek. W końcu byliśmy ostatnimi gośćmi i gdyby nie nasza dwójka pewnie zamknąłby już jakąś chwilę temu. Stojąc przed Słodką Magnolią owinąłem wokół szyi Adama swój szal i oddałem mu rękawiczki by było mu ciepło. Choć droga była krótka to jakoś wewnętrznie chciałem by przesiąknął moim zapachem.

Zajeżdżając pod dom dostrzegłem przygaszone światło w salonie co mogło oznaczać rodziców czekających na mnie lub rodziców pogrążonych w jakiejś lekturze. Tata co roku lubił odświeżać sobie „Opowieści wigilijne" Dickensa i zawsze wybierał nową historię. Mama zdecydowanie wolała „Małe kobietki" Alcott. To była taka nasza mała, rodzinna tradycja.

Pomogłem wysiąść Adamowi z samochodu i przechodząc za furtkę otoczyłem go w pasie ramieniem by się nie pośliznął na drodze. W domu było przyjemnie ciepło. Zabrałem od chłopaka kurtkę i poprowadziłem go najpierw do kuchni żeby zrobić nam coś do picia. Adam usiadł przy stole i patrzył jak myszkuję po szafkach w poszukiwaniu czegoś.

-Charles? Wróciłeś już?

-Nie mamo, to złodzieje myszkują ci po szafkach w poszukiwaniu ciastek!

Chwilę później do pomieszczenia weszła moja rodzicielka i choć stałem do niej odwrócony mógłbym przysiąc, że stanęła w drzwiach jak wryta. W naszej kuchni, przy jej stole siedział chłopak... po raz pierwszy od ponad dwóch lat.

Świąteczne randkiWhere stories live. Discover now