9.

56 9 4
                                    

-Miałeś rację, mają tu naprawdę dobre jedzenie.

Nataniel odłożył sztućce i otarł usta serwetką. Przede mną nadal stał niedojedzony posiłek i jakoś po naszej wcześniejszej rozmowie straciłem na niego apetyt.

-Nie jesteś głodny?

-Nie chcę objadać się przed imprezą. Za to cieszy mnie twój apetyt.

-Byłem głodny jak wilk. Mógłbym zjeść konia z kopytami.

-Jeśli się nie brzydzisz możesz też zjeść moją porcję.

-Jestem już pełen. Rozbudziłeś się? - zapytał nagle.

-Tak, już mi lepiej. To co, wracamy?

-Mieliśmy jeszcze iść na spacer. Nie chce mi się tam już wracać - jęknął. -Wiesz lubię tą pracę, ale jestem tam ciągle odkąd przyjechałem. Babcia wpada czasem na chwilę, a ja tam siedzę godzinami... Wiem, że ona chce dobrze, a dzięki temu mogę nie myśleć...

-O czym?

-... O przeszłości. Nie chcę o tym rozmawiać.

-A w ogóle chcesz ze mną rozmawiać o czymkolwiek? - nie wiem co we mnie wstąpiło, ale te słowa mnie rozzłościły.

-Przecież rozmawiamy.

Zapadła między nami cisza. Czułem, że się duszę i nie rozumiałem skąd u mnie taka reakcja. Przecież to zwykły koleżeński lunch, a złościło mnie, że Nataniel nie chciał opowiedzieć o sobie nieznajomemu klientowi, który przychodząc codziennie po kawę przy okazji z nim rozmawiał. Zachowywałem się jak kretyn. Wiedziałem, że powinienem przeprosić, ale nie mogłem się na to zdobyć.

-Masz rację, powinniśmy już wracać. Pewnie masz jeszcze dużo pracy.

Praca... Przez ostatnie lata była moją doskonałą wymówką. Unikałem niemal wszelkich spotkań towarzyskich. Odsunąłem się od części znajomych tylko dlatego, że wiedziałem jak bardzo lubią Daniela i nie odmówią sobie jego towarzystwa. Nie chciałem go widzieć. Nie po tym jak pieprzył się w naszym łóżku z innym.

Do kawiarni wróciliśmy w milczeniu. Dokończyłem pracę, która mi została i wysłałem wstępne uwagi klientowi pokazując, że ugoda nie jest dla niego, delikatnie mówiąc, dobrym rozwiązaniem. Zaznaczyłem, że jestem również do jego dyspozycji jeśli chciałby się zdzwonić. Zabrałem swoje rzeczy i bez pożegnania opuściłem Magnolie. Byłem wdzięczny, że nie umówiłem się tu z Nicholasem, choć wiedzie działem, że i tak spotkam Nataniela na przyjęciu.

W domu zastał mnie ferwor walki. Mama kłóciła się z ojcem, że to on będzie prowadził, bo skoro ostatnio się tak spił powinien teraz się oszczędzać przed gwiazdkowym przyjęciem. Moja siostra za to patrzyła na to wszystko rozbawiona popijając kawę.

-Oni tak długo?

-Jakieś pół godziny.

-Adam jest w domu?

-Czeka u ciebie.

-Pójdę do niego.

Wyminąłem rodziców, którzy nawet mnie nie zauważyli i pokonując po dwa stopnie pobiegłem na górę. Adam leżał na łóżku czytając książkę, więc usiadłem na skraju by mu nie przeszkadzać. Po chwili jednak ją otworzył i popatrzył na mnie uśmiechając się.

-Co dziś robiłeś?

-Układałem ubrania w szafie, trochę poczytałem - pomachał mi „Wielkimi nadziejami" -pomogłem Marcie przynieść ozdoby choinkowe... Wspomniała, że jutro jedziemy po drzewko. Twój tata pokazał mi przychodnie i powiedział co będzie należało do moich obowiązków. A ty robiłeś coś poza pracą?

Świąteczne randkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz