17.

43 7 0
                                    

To było naprawdę miłe kiedy Nataniel się nie odsunął ode mnie. Czułem jak moja męskość powoli budzi się do życia, ale starałem się stłumić swoje pożądanie. To nie był czas na igraszki. Chłopak wziął do ręki gąbkę i wylał na nią odrobinę żelu do kąpieli o przyjemnym piernikowym zapachu.

-Charles... - przyłożył dłoń na moim torsie. -Ja... Nie mogę...

-Ciii... - pogładziłem go po policzku. -Przepraszam, że tak na ciebie reaguję. Tak na mnie działasz... Nie wiem co się ze mną dzieje. Przy tobie odchodzę do zmysłów.

Niepewnie pogładziłem go po plecach i aż się wzdrygnąłem czując pod palcami kilka drobnych, zabliźnionych wybrzuszeń. Były cienkie, ale długie i mimowolnie zacząłem się zastanawiać skąd powstały na tak delikatnej, miękkiej skórze.

-Co takiego?

-Nie dotykaj... Proszę...

Nie zamierzałem przestać. Wiem, że powinienem go posłuchać, ale to było silniejsze ode mnie. Przesunąłem palcami po drobnych wybrzuszeniach. Nie wiem skąd się wzięły czy miał wypadek czy powstały w jakiś inny sposób. Miałem cichą nadzieję, że nie wydarzyło się to o czym pomyślałem, bo w innym wypadku mógłbym przestać za siebie ręczyć. Jeśli Maks go skrzywdził to przysięgam, że z życia urządzę mu jesień średniowiecza i nie wypłaci się z odszkodowania do końca życia, a nawet po nim.

-Charles, przestań... - ton Nataniela był błagalny, więc przeniosłem dłonie na jego biodra i przysunąłem bliżej siebie. Widziałem jak chłopak zarumienił się czując jak moja erekcja sztywnieje i wsuwa się między jego pośladki.

-Jesteś idealny. Gdy jestem z tobą wszystko zdaje się być na swoim miejscu - nie wiem czemu to powiedziałem. Może to moja jedyna szansa by się przed nim otworzyć.

-Mieliśmy porozmawiać rano... - zaczął mnie delikatnie myć jakby moje ciało miało doznać urazu przy mocniejszym pocieraniu.

-Porozmawiajmy teraz.

-Maks...

-Będzie zazdrosny? - zsunąłem dłoń na lewe udo delikatnie je masując. -Będzie zły jeśli się dowie, że jesteś teraz ze mną nagi w wannie? - teraz już Nataniel przypominał dorodną piwonię w pełnym rozkwicie.

-Będzie się martwił. Jest bardzo opiekuńczy...

-Doprawdy? - oddech chłopaka przyspieszył.

-Charles, ja naprawdę nie mogę. Ja... nie jestem jeszcze gotowy...

-Na co? Możesz powiedzieć mi wszystko.

-Ja... To...

Mam wrażenie, że jeszcze chwila a by się złamał i o wszystkim by mi powiedział, ale wówczas rozległo się pukanie do drzwi. Chciałem je zignorować, ale natręt nie dawał za wygraną.

-Nataniel? Jesteś tam? - usłyszałem głos Maksa i zalała mnie fala złości. -Nie ma cię w sypialni, a widziałem światło w łazience. Wszystko w porządku?

-Tak. Nic nam nie jest...

-Nam? Nataniel, na pewno wszystko dobrze? Mam wejść?

Chyba sobie kpisz... Przysunąłem zaborczo mniejsze ciało do siebie gotów ukryć go w swoich ramionach. Jeśli ten gruboskórny typ myśli, że poddam się bez walki to się grubo myli.

-Maks, zaraz wyjdziemy. Nie musisz się o mnie martwić. Charles by mnie nie skrzywdził.

Popatrzył mi prosto w oczy z niemą prośbą i wtedy mnie olśniło. Już wiedziałem gdzie po raz pierwszy widziałem to spojrzenie. Skinąłem głową nie potrafiąc wydobyć z siebie słowa. Nagle uświadomiłem sobie, że tamtej nocy gdy widziałem go po raz pierwszy nie towarzyszył mu Maks tylko ktoś zupełnie inny.

Świąteczne randkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz