21.

45 9 0
                                    

Ranek zastał mnie z kacem i zachodziłem w głowę jakim cudem przespałem cały dzień. Zszedłem do kuchni i pierwsze co zobaczyłem to rozczarowane spojrzenie mojej mamy... I miała do tego pełne prawo, bo przecież miałem jej wczoraj pomóc. Zaparzyłem sobie herbatę i zabrałem się za robienie tostów. Cisza, która mi towarzyszyła była nieprzyjemna i wiedziałem, że zwiastuje nic innego jak całodzienne wypominanie mi mojego braku odpowiedzialności. Znów poczułem się jak nieodpowiedzialny nastolatek i miałem poczucie, że w pełni zasłużyłem na karę.

Usiadłem do stołu, ale zamiast jeść czekałem na to co miało nastąpić. Mama popatrzyła na mnie ponad gazetą i poranną kawą i nadal milczała. Kiedy już zbliżyłem tost do ust kątem oka dostrzegłem zdradziecki uśmieszek błąkający się na jej wargach i wtedy usłyszałem:

-Jedz, jedz... Poczekam aż skończysz.

Poczułem jak w gardle rośnie mi gula i nie bardzo wiedziałem na co powinienem się przygotować. Gryzłem kanapki jakby były z kamieni a nie chleba tostowego, a ser nagle zaczął przypominać mi tekturę. Wolałbym mieć to już za sobą, ale za dobrze znałem swoją mamę i wiedziałem jak świetnie będzie się bawić „torturując" mnie przez cały dzień.

Odważyłem się na nią spojrzeć dopiero kiedy z niemałym trudem skończyłem śniadanie. Złożyła gazetę, byłem pod wrażeniem, że nadal wolała ją czytać w wersji papierowej, popatrzyła na mnie i wstała.

-Na co czekasz? Mam kolejny dzień przez ciebie zmarnować?

Posłusznie wstałem gotów by jej służyć z nadzieją, że jednak nie zrówna mnie z błotem.

-Mam nadzieję, że jesteś wyspany. Czeka nas dziś intensywny dzień skoro wczoraj postanowiłeś przeleżeć w łóżku.

-Od czego chcesz zacząć?

-Myślę, że powinniśmy pojechać po stoły. Na wczoraj zorganizowałam ci pomoc, ale dziś będziesz musiał radzić sobie sam.

No oczywiście... Nie wiem czego się po niej spodziewałem, ale to zdecydowanie było w jej stylu. Zgodnie z życzeniem rodzicielki zająłem się stołami. Wytaszczyłem je z magazynu, przetarłem i ustawiłem zgodniej z jej wytycznymi co nie było specjalnie łatwym zadaniem. Gdy z tym już skończyłem wyciągnąłem gary, w których miały być przygotowane potrawy. Umyłem je i odstawiłem na blat w prowizorycznej kuchni. Przecież nikt nie oczekiwał, że panie będą wszystko robiły w swoich domach. Wiedziałem, że jedyną osobą, która nie planowała korzystać z tutejszych dobrodziejstw jest pani Grey, która zamierzała upiec ciasta w zaciszu własnej kawiarni. Mimo wszystko nadal liczyłem, że Nataniel się pojawi i choć wątpiłem by chciał zamienić ze mną choćby słowo możliwość patrzenia na niego była silniejsza, nawet mimo bólu, który z pewnością odczuje gdy go zobaczę. Byłem również ciekaw czy pojawi się Maks, ale głupio było mi zapytać o to nawet Adama.

Kiedy skończyłem ze stołami i garnkami czekały na mnie obrusy. Matka doskonale wiedziała, że się na tym nie znam, więc miałem nadzieję, że nie wścieknie się jeśli po prostu zawiozę je do miejscowej krawcowej by w razie potrzeby zrobiła z nimi magię. W między czasie zająłem się „zastawą", którą stanowiły papierowe talerzyki i drewniane sztućce. Zachodziłem w głowę jak można było próbować pokroić nożem jakieś mięso, ale skoro chcieliśmy być eko to plastik nam nie przystoi.

Drzewko było to samo, które ubraliśmy przed imprezą mikołajkową, więc jeden punkt z mojej listy szczęśliwie mogłem sobie odhaczyć. Została mi jeszcze ogromna lista zakupów, upewnienie się, że elektryka działa poprawnie i na pewno było coś jeszcze o czym w tej chwili zapomniałem, ale byłem pewien, że matka z chęcią mi o tym przypomni jeśli tylko postanowię ją o to zapytać.

Świąteczne randkiWhere stories live. Discover now