22.

44 9 2
                                    

Zakochałem się... Nie mogłem uwierzyć z jaką łatwością Adam to powiedział. Tak, Nataniel mi się podobał, fascynował mnie i pobudzał, ale ja? Zakochany? Nie, to niemożliwe... Choć jeszcze nie tak dawno sam powiedziałem to Natanielowi teraz w ustach Adama brzmiało to tak bardzo namacalnie. A jednak miałem wrażanie, że Dan wyssał ze mnie całą miłość jaką mogłem czuć do kogokolwiek. Już więcej nie chciałem byś zakochanym, to nie było dobre... Nie w moim wypadku.

Patrzyłem jak chłopak z zainteresowaniem przygląda się jednemu wieńcowi jakby wypowiedziane chwilę temu słowa nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Cóż na mnie zrobiły i nie wiedziałem jak mam się teraz czuć. Nie umiałem się wściec. Coś dziwnie prawdziwego wybrzmiewało w tych słowach i chyba to mnie złościło najbardziej. To, że dostrzegł to ktoś poza mną.

-Charles? - Adam popatrzył na mnie zaniepokojony. Zdaje mi się, że od dłuższego czasu coś do mnie mówił, ale chyba go nie słyszałem.

-Przepraszam, zamyśliłem się.

-O tym co powiedziałem? - przytaknąłem. Zapadła między nami chwila ciszy. -Rozmawiałem z nim. To nie tak, że jest zły - przeszliśmy do kolejnej chatki, tym razem ze słodkościami i kupiliśmy torebkę z orzechami w czekoladzie i pieczonymi kasztanami i spacerowaliśmy dalej. -Nataniel wiele przeszedł.

-Mówił mi... Gdybym dorwał tego skurwiela...

-Co byś zrobił? Pogroziłbyś mu paragrafem? Chyba nie byłbyś tak głupi by stosować wobec niego przemoc - popatrzył na mnie w taki sposób, że mnie zmroziło.

-Mógłbym mu namacalnie wyjaśnić, że jest skończonym debilem...

-Charles...

-Powinienem mu zrobić to samo co on Natanielowi.

-I co by ci to dało?

-Nie wiem, ale on na to nie zasłużył. Tak samo jak ty! - coraz bardziej we mnie wrzało. -Mówił ci, że spotkaliśmy się już wcześniej?

-Tak. Od razu cię rozpoznał i był ciekawy czy i ty go pamiętasz. Lubił kiedy przychodziłeś do kawiarni. Czuł się wtedy... bezpieczniej.

-W takim razie co zrobiłem?

-Powiedziałeś, że mógłbyś przywyknąć do tego jak bardzo jest uległy... Wiesz, po tym co zrobił Oskar Nataniel obiecał sobie, że nigdy nie wejdzie z nikim w taką relację.

-Ale ja nie to miałem na myśli.

-Ja to wiem... On jest teraz bardzo ostrożny... Pięć lat to kawałek życia, a prawie cztery lata był praktycznie więźniem własnych uczuć do człowieka, który na to nie zasłużył.

-Tylko kiedy rozmawialiśmy tak ufnie się we mnie wtulał...

-Ja bym tego nie nazwał rozmową... Mniejsza o to. Powiedziałeś mu, że się zakochałeś i nie sądzisz, że miał prawo się przestraszyć?

Miałem ochotę strzelić sobie w łeb. To było takie proste, a ja tego nie dostrzegłem, bo skupiałem się na czymś zupełnie innym. Nie pomyślałem jak Nataniel mógł się czuć po moim wyznaniu, zamiast tego skupiałem się na swoich uczuciach. Jestem egoistycznym egocentrykiem albo mówiąc prościej skończonym dupkiem.

-Muszę do niego pójść! - oznajmiłem.

-Ani mi się waż - Adam uśmiechnął się do mnie i złapał za rękę. -Jest już późno.

-Lubię go odwiedzać wieczorami - odwzajemniłem uśmiech.

-Charles!

Na szczęście blondyn nie trzymał mnie jakoś specjalnie mocno. Zresztą był ode mnie mniejszy, więc bez problemu mu się wyrwałem i już biegłem przed siebie mijając oburzonych spacerowiczów. Trudno, jeśli kogoś potrącę to przeproszę i powinno być po sprawie.

Świąteczne randkiWhere stories live. Discover now